Lekkie tąpnięcie na Wall Street

Na amerykańskich giełdach znów dominowali sprzedający, co można odczytywać jako realizację zapowiadanego od jakiegoś czasu korekcyjnego scenariusza. Na finiszu sesji indeks Dow Jones zniżkował o ponad 560 pkt tracąc 1,76 proc. Był to najgorszy dzień dla tego indeksu od miesiąca. Z kolei wskaźnik szerokiego rynku S&P500 spadał o 2,45 proc. Zdecydowanie najgorzej zaprezentował się rynek technologiczny Nasdaq, który tąpnął o 3,52 proc. Rentowności 10-letnich amerykańskich papierów skarbowych wzrosły w czwartek do ponad 1,6 proc., potem nieco spadły do 1,5 proc., ale i tak są na najwyższym poziomie od lutego 2020 roku. Inwestorzy nie kryją zaniepokojenia tym faktem, gdyż taki ruch na obligacjach mocno szkodzi spółkom technologicznym, które dużą część swojego finansowania pozyskują z rynków dłużnych. W efekcie w ciągu dnia akcje Alphabet, Facebooka, Apple i Microsoftu spadły po ponad 3 proc. Tesla, która również mocno korzysta z finansowania dłużnego, straciła na wartości 9 proc.

Wczorajsza aukcja długu w USA, która doprowadziła do skoku zmienności na rynkach, to w pewnym sensie mocne żółte ostrzegawcze światło dla decydentów. Rynek wyraźnie nie kupuje narracji FED, że wzrosty rentowności są “nieszkodliwe” i tym samym, jakoś to będzie. To może mieć szerokie implikacje w postaci wpływu na modele wyceny wielu aktywów (poprzez wzrost stopy wolnej od ryzyka), ale poprzez (co jest największą niewiadomą) pojawienie się zupełnie nowych obszarów ryzyka, jak chociażby problemów na rynku długu korporacyjnego (dla firm finansujących swoje marzenia gigantycznym długiem, sytuacja rosnących kosztów jego obsługi stanie się problematyczna), ale i też szeregu innych tematów, które do tej pory były nieuwzględnione. Tak, tak – spodziewane post-pandemiczne ożywienie może nieść ze sobą zaskakująco dużo extra-kosztów, w porównaniu z zyskami. Ale tak jest, jeżeli gospodarcze modele są zaburzone, a książki do ekonomii pisze się od nowa…

 

Czarne złoto na szczycie

Cena ropy naftowej WTI spada w piątek, po tym jak notowania w czwartek wyznaczyły nowe 13-miesięczne maksima. Mimo tej niewielkiej zniżki, tygodniowy bilans nadal jest dodatni, a ropa naftowa zmierza do zamknięcia miesiąca zwyżką o ponad 20 proc. Powodów piątkowej przeceny należy doszukiwać się przede wszystkim w umocnieniu dolara. Cena ropy naftowej WTI notowanej na amerykańskiej giełdzie surowcowej NYMEX w piątek opada o 0,71 proc. do 63,08 dol. za baryłkę. W ostatnią sesję lutego, kurs surowca zmierza do zakończenia miesiąca zwyżką o ponad 20 proc. Tymczasem, ropa naftowa Brent notowana na europejskiej giełdzie ICE w piątek jest w głębszej przecenie: o 2,27 proc. do 65,50 dol. za baryłkę. Mimo tego, zakres lutowego rajdu to 19 proc.  Za spadkiem ceny ropy może stać pojawienie się sentymentu risk-off, co widać po zachowaniu indeksów giełdowych na całym świecie w ostatnich dniach. Spadają szczególnie ryzykowne, takie jak m.in. Bitcoin, który zaliczył spadek od szczytów sprzed tygodnia o około 20 proc.  Wzrasta także rentowność amerykańskich obligacji, która w czwartek wieczorem wyniosła nawet 1,55 proc. Teraz oscyluje wokół 1,48 proc. To najwyższe poziomy od 12 miesięcy i jednocześnie najwyższe notowane w trakcie trwania pandemii. Inwestorzy oczekują tymczasem spotkania OPEC+, które planowane jest na czwartek za tydzień, czyli 4 marca. Na ten moment ciężko przewidzieć plany grupy i jakie postanowienia poznamy po spotkaniu.  – Stawka gry w tym momencie jest szczególnie wysoka dla OPEC+ w sytuacji, gdy ceny ropy przebiły poziomy sprzed pandemii, globalne zapasy ropy spadają, a programy szczepień nabierają tempa. – stwierdził Lachlan Shaw, dyrektor działu badań rynku surowcowego w National Australia Bank. Amerykański sektor naftowy w południowych stanach pracuje nad przywróceniem go do poziomów wydobycia sprzed ataku surowej zimy. Rafinerie o łącznej mocy wydobywczej około 4 mln baryłek dziennie są wciąż nieczynne, a ich pełne uruchomienie może potrwać do 5 marca, stwierdzili analitycy JP Morgan. Łączna moc przetwórcza rafinerii to 18,5 mln baryłek.