Kiedy dwa tygodnie temu Kenijczyk Dennis Kimetto w Berlinie fantastycznym wynikiem 2:02:57 pobił rekord świata w biegu maratońskim, czekaliśmy na dzisiejszy bieg na tym dystansie w Chicago by być świadkami podobnego wydarzenia, wszak nasza impreza należy do rodziny World Marathon Majors.

Oczywiście zabrakło Kimetto, który triumfował w Chicago rok temu z fenomenalnym rezultatem 2:03:45, ale na starcie nie zabrakło innych geniuszy długodystansowego biegania. Choć pogoda sprzyjała, rano było chłodno, a wyniki były rewelacyjne to jednak kolejnego rekordu w “Wietrznym Mieście” nie było. Tym razem wielki sukces zanotowali Kenijczycy: zwycięzca Eliud Kipchope przebiegł 42 kilometry 195 metrów w 2 godz. 4 minuty i 11 sekund, Sammy Kitwara osiągnął metę 17 sek. później, trzeci był Dickson Chumba ze stratą 21 sek. do lidera. Jak szybki był to bieg świadczy dopiero czwarte miejsce Etiopczyka Kenenisy Bekele, wielokrotnego mistrza świata w biegach na 5 i 10 km, który maraton uprawia dopiero od wiosny tego roku. Bekele był faworytem w Chicago, biegł z tzw. bibem czyli numerem na piersiach nr 1, do niedawna  był wszak rekordzistą globu, dziś wynik 2:05:51 dał mu miejsce poza podium!

Trasa w Chicago słynie z szybkości i niezłych premii – za wygraną i dobry czas Kipchoge dostał czek na 155 tys. dolarów. W pokonanym polu została cała grupa utytułowanych biegaczy jak Bernard Koech czy Tadese Tola z życiówkami poniżej 2:05 i to świadczy o niesamowitym poziomie maratonu chicagowskiego.

Dzisiejsza impreza była 37. edycją maratonu chicagowskiego, od samego startu w 1977 roku jest to wydarzenie specjalne – już na inaugurację okazała się największym biegiem masowym na świecie, a startowało wówczas zaledwie 4.200 biegaczy, dziś jest ich dziesięć razy tyle! Maratończycy biegną w Chicago przez 29 dzielnic w obrębie śródmieścia z metą przy fontannie Buckingham, trasa jest płaska, bez podbiegów, co sprzyja dobrym wynikom. Przynależność do elitarnej grupy najważniejszych biegów  maratońskich (oprócz Chicago należą do niej: Londyn, Boston, Nowy Jork, Tokio i Berlin) gwarantuje udział superbiegaczy i co za tym idzie zainteresowanie mediów i sponsorów. Od kilku lat bieg odbywa się pod auspicjami Bank of Ameruca, a dyrektorem jest Polak z pochodzenia, Carey Pinkowski, który ma w okolicy mety nawet swoją honorową ulicę. W tym roku bieg połączono z wielką wystawą i targami Abbott Health & Fitness Expo, na których w McCormick Center wystawcy czyli organizatorzy wielkich biegów masowych i firmy związane ze sprzętem sportowym i ochroną zdrowia pokazali swoje możliwości. Amerykańska firma farmaceutyczna Abbott – której siedziba główna znajduje się w Illinois – od przyszłego roku stała się też sponsorem World Marathon Majors, widać więc, że bieganie stało się nie tylko sportem i przyjemnością milionów ludzi, ale i wielkim biznesem.

Jeśli chodzi o panie to tak jak w tamtym roku triumfowała Rita Jeptoo z dobrym czasem 2:24:35. Kenijka jest na dobrej drodze do powtórzenia wyczynu swej rodaczki Catherine Ndereba, która w latach 2000-2001 wygrywała pod rząd maratony w Chicago i Bostonie, dzisiejsza wygrana to jej czwarty z rzędu wygrany maratoński bieg. Najlepsza amerykańska biegaczka Amy Hastings pobiła swój rekord życiowy osiągając 02:27:03 i uplasowała się na piątym miejscu. Nie wiadomo dlaczego nie pobiegła Etiopka Atsede Baysa, która przyleciała do Chicago.

W czołówce obu klasyfikacji nie ma polskich nazwisk.

Rekordów świata ani nawet trasy w tym roku więc nie było, mieliśmy za to kolejne wielkie święto sportu z wynikami na światowym poziomie. No i co dla niektórych najważniejsze: Bank of America Chicago Marathon Charity Program czyli organizacja charytatywna zbierająca fundusze dla chorych dzieci wzbogaciła się o kolejne kilkanaście milionów, a samo miasto Chicago liczy już zyski z organizacji tak potężnego wydarzenia. A jest co rachować, w ub. roku było to $ 219 mln!

Sławomir Sobczak

meritum.us

foto: chicagomarathon.com