Przedostatni roboczy dzień 2022 roku przyniósł silne zwyżki nowojorskich indeksów

Wśród poszczególnych spółek brylowały potężnie przecenione w ostatnich tygodniach walory Tesli. Dow Jones poszedł w górę o 1,05% i zakończył dzień na poziomie 33 220,80 pkt. S&P500 zwyżkował o 1,75% i finiszował z wynikiem 3 849,28 pkt. Wyraźnie z przodu był Nasdaq, który po wzroście o 2,59% znalazł się na poziomie 10 478,09 pkt. To dopiero siódma grudniowa sesja zakończona na plusie. Tym razem statystycznie sprzyjający akcjom grudzień okazał się rozczarowaniem. Do końca miesiąca (i całego roku) została już tylko jednak sesja, a S&P500 jest w plecy o niemal 5,7%. W całym 2022 roku ten flagowy amerykański indeks stracił ponad 19% i był to dla niego najgorszy rok od 2008 r.

Czwartkowe odbicie niewiele zmienia w szerszej perspektywie. Po nadziejach wywołanych jesiennym odreagowaniem S&P500 odbił się od linii bessy i powrócił do zapoczątkowanego w styczniu trendu spadkowego.  Warto jednak dodać, że w 2023 roku statystyka przemawia na korzyść giełdowych byków. W swej przeszło 60-letniej historii S&P500 tylko dwa razy zaliczyły dwa (lub więcej) spadkowe lata z rzędu. Było to w latach 1973-74 oraz 2000-02. – Jesteśmy w trakcie zmiany władzy. Rok 2022 stał pod znakiem Fedu i warunków finansowych. Ale w ciągu kilku ostatnich tygodni amerykański rynek akcji zaczął być bardziej wrażliwy na kwestie wzrostu gospodarczego – powiedział Huw Roberts z londyńskiego Quant Insight cytowany przez agencję Reuters.

Wśród poszczególnych spółek dały się zauważyć zwyżkujące o ponad 8% walory Tesli, którym sprzyjała pozytywna rekomendacja od analityków Morgan Stanley. Przez ostatnie trzy miesiące spółka Elona Muska została przeceniona o 55% i przed środową sesją byłą notowana najniżej od ponad dwóch lat.

 

Jak minął 2022 rok w świecie finansów?

To był kiepski rok dla inwestorów. Po dwóch latach szalonej „hossy wszystkiego” dostaliśmy długo wyczekiwaną „bessę wszystkiego”. Równocześnie taniały akcje i obligacje. Wygrzany ponad granice przyzwoitości Nasdaq spadł o blisko 32%, a S&P500 oddał prawie 20%. Bessa dotknęła także rynki obligacji skarbowych. Obligacyjna bessa będąca pochodną wzrostu inflacji i wyższych stóp procentowych w bankach centralnych objęła prawie cały świat. Brytyjskie obligacje 10-letnie straciły prawie 20%, a amerykańskie ponad 13%. Rynkowa wycena 30-letnich Treasuries od szczytu z wiosny 2020 do dołka z października 2022 spadła 39% – a mówimy tu o emitencie postrzeganym jako „niebankrutujący”. Równoczesne spadki akcji i obligacji skarbowych nie mieściły się w granicach świata współczesnych finansistów. Co więcej, przez poprzednią dekadę byli oni przyzwyczajeni, że akcje zyskują wraz z obligacjami. Tak działała „magia” coraz niższych stóp procentowych. W 2022 roku po przeszło 40 latach trend ten uległ odwróceniu. Skutkowało to „masakrą” portfeli typu 60/40 będących podstawą wszelakich planów emerytalnych na Zachodzie. Taki wzorcowy portfel składający się w 60% z indeksu S&P500 i w 40% z Treasuries w połowie października tracił ponad 34%, co było najgorszym rezultatem od roku 1937.

Klasą samą dla siebie był dolar amerykański. Indeks dolara kończy rok o prawie 9% wyżej, niż go rozpoczął. Ale pod koniec września indeks ten osiągnął 20-letnie maksimum, zyskując 20% przez pierwsze 9 miesięcy 2022 roku. Polski złoty ograniczył tegoroczne straty względem USD do „zaledwie” 7,8%, choć pod koniec września kurs USD/PLN ustanowił nowy rekord wszech czasów. Kto kupił „zielonego” w styczniu lub w pierwszej połowie lutego za ok. 4 zł i sprzedał go na grudniowym piku, ten mógł zarobić jakieś 25%. W 2022 roku ciężko by było znaleźć lepszą klasę aktywów niż USD. Boleśnie rozczarowali się także zwolennicy kryptowalut. Kurs bitcoina spadł z blisko 50 000 do niespełna 17 000 USD, co przekłada się na przecenę o mniej więcej dwie trzecie. Była to już trzecia w historii tak ostra korekta pierwszej kryptowaluty. BTC spadał jednak z bardzo wysokiego konia (podwójny szczyt z roku 2021 leżał na wysokości blisko 69 tys. USD) i nawet po tak drastycznej przecenie notowany jest na poziomach z… końcówki 2020 roku.

Do 24 lutego 2022 roku sądziliśmy, że pełnoskalowa wojna w Europie nie jest już możliwa. Myliliśmy się. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi Rosja zdecydowała się zbrojnie najechać Ukrainę, co doprowadziło do wybuchu największego od zakończenia II wojny światowej konfliktu militarnego na Starym Kontynencie. Cały świat zobaczył rakiety spadające na Kijów i inne ukraińskie miasta. Rosyjskie czołgi zostały jednak powstrzymane i trzydniowa „operacja specjalna” przeistoczyła się w trwającą już ponad 300 dni wojnę pozycyjną. Okopy Donbasu zaczęły przypominać sceny z I wojny światowej. Gospodarcze konsekwencje rosyjskiej agresji były bardzo poważne i póki co najmocniej uderzyły w Europę. Zachodnie sankcje efektywnie odcięły Rosję od światowych rynków finansowych. Exodus amerykańskich i europejskich korporacji technologicznie cofnie Rosję o całe dekady. Sankcje objęły nawet dostawy gazu i paliw do Europy, co wywołało potężny kryzys energetyczny. Globalnie odczuwalny był skokowy wzrost cen surowców przemysłowych (a zwłaszcza paliw) oraz płodów rolnych.

Wojna na Ukrainie jest de facto wojną zastępczą (ang. proxy war), jaką Zachód pod wodzą Stanów Zjednoczonych prowadzi z Rosją. Amerykanie i Europejczycy ponoszą ogromne koszty finansowe dozbrajając Ukraińców i faktycznie utrzymując przy życiu ukraińskie państwo. Płacimy też wysoką cenę w postaci skokowego wzrostu cen paliw i energii. Na skutek politycznej decyzji o ograniczeniu dostaw gazu ziemnego z Rosji ceny tego surowca na holenderskiej giełdzie w najgorszych momentach 2022 roku sięgały absurdalnych 340 euro za MWh. Przed rokiem 2021 notowania błękitnego paliwa wahały się w przedziale 5-30€/MWh. Szok gazowy przełożył się na kryzys energetyczny, ponieważ w ramach obłędnej „polityki klimatycznej” Europa przełączyła się z węgla i atomu na gaz (czytaj: rosyjski gaz). Dodatkowo do kryzysu przyczyniło się wyłączanie elektrowni jądrowych (Niemcy, Szwecja) oraz seria długotrwałych awarii we francuskich reaktorach. A jako że na rynku energii cenę ustala producent marginalny (czyli najdroższy) a europejskie sieci są ze sobą połączone, to za błędy polityków z Niemiec czy Wielkiej Brytanii płacili także Polacy zasilający swoje domy i fabryki energią wytwarzaną głównie z węgla kamiennego. Sam węgiel to temat na osobną historię.

Kryzys energetyczny wywołany zachodnimi sankcjami na Rosję spotęgował problem z wysoką inflacją, która dawała się we znaki już od połowy 2021 roku.  W Stanach Zjednoczonych inflacja konsumencka w czerwcu osiągnęła 40-letnie maksimum na poziomie  9,1%, po czym zaczęła się stopniowo obniżać. W strefie euro jesienią przekroczyła 10%. Nawet w wiecznie bezinflacyjnej Japonii osiągnęła 31-letnie maksimum (3,8%), a w Szwajcarii dotarła do 3,5% (też najwyżej od 30 lat). Inflacyjna fala wymusiła reakcję bankierów centralnych, którzy przez cały 2021 rok wciskali nam kit o „przejściowej” inflacji. Amerykańska Rezerwa Federalna podnosiła stopy procentowe w tempie niewidzianym od czasów legendarnego Paula Volckera – łącznie o 425 pb. w 9 miesięcy. Bank Anglii dorzucił 300 pb.  i nawet Europejski Bank Centralny zdecydował się na ruch o 250 pb. Powyżej zera ze stopami wyszli Szwajcarzy i nawet Bank Japonii musiał zmodyfikować proinflacyjny kurs.

Kto pamięta, że jeszcze rok temu usiłowano wprowadzić w Polsce przymus przyjęcia preparatów mRNA? Że władze Kanady sięgnęły po stan nadzwyczajny, aby  zdławić protesty kierowców ciężarówek domagających się przywrócenia podstawowych praw człowieka odebranych pod pretekstem walki z epidemią COVID-19? Masowe bunty i manifestacje przetoczyły się także przez Europę. I wreszcie przyniosły skutki – do końca 2022 roku władze praktycznie wszystkich krajów świata wycofały się z polityki covidowych lockdownów czy prób dyskryminacji ludzi w zależności od ich statusu medycznego. W Europie covidyzm umarł 22 lutego, gdy wojska Putina najechały Ukrainę. W Stanach Zjednoczonych covidowa histeria zakończyła się w zasadzie rok wcześniej, gdy władzę objęła ekipa Joe Bidena. Także w Polsce ostatnie faktyczne covidowe restrykcje zostały zdjęte wiosną ’21. Próba ich ponownego wdrożenia na przełomie lat 2021/22 okazała się już nieudana. W sierpniu ’22 upadł zerocovidowy reżym w Nowej Zelandii. A w grudniu z polityki zero-Covid wycofały się nawet totalitarne Chiny. Na tym froncie rok 2022 przyniósł wielkie zwycięstwo wolności i godności człowieka.