To nie jest dobry tydzień dla Wall Street

S&P500 zakończył pod kreską piątą sesję z rzędu. W przeciwnym kierunku co akcje podążyły ceny amerykańskich obligacji skarbowych, co sygnalizuje coraz większy lęk przed recesją w największej gospodarce świata. Nasdaq zakończył środową sesję spadkiem o 0,51% i na poziomie 10 958,55 pkt. S&P500 poszedł w dół tylko o 0,19%, ale byłą to dla niego piąta spadkowa sesja z rzędu. Z ostatnich dziewięciu sesji benchmark ten zakończył na plusie tylko jedną. Był to „dzień Powella”, gdy wypowiedzi szefa Rezerwy Federalnej podłużyły za pretekst do silnej zwyżki. Podobnie jak dzień wcześniej na rynek nie nadeszły jakieś przełomowe informacje. Jednakże już gołym okiem widać, że inwestorzy zaczynają przygotowywać swoje portfele na nadchodzącą recesję. Świadczy o tym wzmożony popyt na amerykańskie Treasuries. Rentowność 10-letnich obligacji rządu USA spadła w środę o kolejne 11 pb., schodząc do poziomu 3,42%. Od październikowego szczytu rentowność amerykańskich 10-latek spadłą już o 90 pb. i powróciła do stany z połowy września. Spadek rentowności sygnalizuje wzrost ceny rynkowej obligacji stałokuponowej.

Na rzecz realizacji recesyjnego scenariusza przemawiają kolejne doniesienia o masowych zwolnieniach w wielkich korporacjach. W zasadzie nie ma już tygodnia, aby jakaś wielka firma nie ogłosiła redukcji etatów. Zwolnienia grupowe zapowiedziały już banki inwestycyjne: Morgan Stanley, Credit Suisse, a także Barclays i Citigroup. Pracę straci nawet część pracowników koncernu PepsiCo – czyli firmy zdawałoby się odpornej na dekoniunkturę. Przed recesją od miesięcy ostrzega też potężna inwersja krzywej terminowej w USA. Tzn. różnica między rentownością 10-letnich obligacji rządu USA a 3-miesięcznymi bonami skarbowymi sięga 880 pb. i jest większa, niż była w roku 2019, 2007 czy nawet 2000. Każdy z tych epizodów poprzedzał recesję w gospodarce Stanów Zjednoczonych. W kontekście obaw recesyjnych warto też wspomnieć i wydarzeniach na rynku ropy naftowej. Ropa Brent potaniała w środę o prawie 3% i po raz pierwszy od stycznia jest wyceniana poniżej 80 USD za baryłkę. – Szacunki zysków (spółek – przyp. red.) na rok 2023 w skali całego świata zapewne będą musiały zostać obniżone. Te spółki, które mogą dyktować ceny oraz mają modele biznesowe wysokiej jakości, okażą się bardziej odporne – skomentował Chris Dyer z londyńskiego Eaton Vance cytowany przez agencję Reuters.

Ostatnie sesje  na Wall Street odbywają się w cieniu przyszłotygodniowego posiedzenia władz Rezerwy Federalnej. Rynek jest przekonany, że w przyszłą środę FOMC podniesie stopę funduszy federalnych o 50 pb. Dziś na 50-punktową podwyżkę stóp procentowych (do 4,25%) zdecydował się Bank Kanady. Bank Rezerw Indii podniósł benchmarkową stopę już tylko o 35 pb., a Bank Centralny Chile pozostawił stopy bez zmian i prawdopodobnie już zakończył cykl podwyżek. Normalizacja polityki monetarnej prawdopodobnie zakończyła się także w Polsce, gdzie większość Rady Polityki Pieniężnej liczy na to, że inflacja w przyszłym roku spadnie sama.

 

Na rynku ropy naftowej trwają pesymistyczne nastroje

Przez rynek ropy naftowej przetoczyła się seria kilkudniowych spadków cen. Notowania ropy naftowej WTI w rezultacie dotarły do okolic 73 USD za baryłkę, podczas gdy cena ropy Brent spadła do poziomu 77-78 USD za baryłkę. W obu przypadkach są to najniższe wyceny w bieżącym roku.  Dzisiaj rano cena ropy symbolicznie rośnie, odreagowując zniżki. . Wczoraj impulsy do zniżek nadeszły ze strony USA. Po pierwsze, pojawił się cotygodniowy raport Departamentu Energii, którego wydźwięk nie był zbyt dobry. Co prawda departament podał, że w poprzednim tygodniu zapasy ropy naftowej spadły aż o 5,19 mln baryłek, ale jednocześnie istotnie wzrosły zapasy benzyny (+5,32 mln baryłek) i destylatów (+6,16 mln baryłek). To pokazuje, że nadal popyt na paliwa w USA jest relatywnie słaby.

Departament Energii, a w zasadzie jego statystyczne ramię – czyli Energy Information Administration – podał także swoje prognozy dotyczące popytu i podaży ropy naftowej. Wśród nich znalazły się wyliczenia dotyczące produkcji ropy naftowej w USA. Według EIA, w 2022 roku wzrośnie ona do średnio 11,87 mln baryłek dziennie (wcześniejsza prognoza zakładała 11,83 ml baryłek dziennie), natomiast w 2023 r. znajdzie się ona na poziomie średnio 12,34 mln baryłek dziennie. Dla porównania – dotychczasowy rekord padł w 2019 roku i wyniósł 12,29 mln baryłek dziennie. Departament podał również, że wzrośnie konsumpcja ropy naftowej i paliw zarówno w tym, jak i w przyszłym roku – jednak prognozy zostały obniżone w stosunku do wcześniejszego raportu, więc informacja ta nie zdołała zadziałać pozytywnie na ceny ropy.

Póki co nastroje inwestorów na rynku ropy są więc wciąż niekorzystne. Zejście notowań ropy naftowej na nowe tegoroczne minima otworzyło bowiem drogę cenom tego surowca do zejścia na niższe poziomy i test kolejnej psychologicznej bariery, tym razem w okolicach 70 USD za baryłkę. Dużo jednak będzie zależało od sytuacji makroekonomicznej – w tym momencie inwestorzy skupiają się na działaniach Fed oraz skutkach nowych sankcji UE na Rosję.