Na Wall Street powróciło zwątpienie 

Ponowny wzrost rynkowych stóp procentowych stłumił nadzieje na „gołębi zwrot” w wykonaniu Rezerwy Federalnej. Nie pomogły nawet słabsze dane z amerykańskiego rynku pracy – nowojorskie indeksy zakończył sesję głęboko pod kreską. Średnia przemysłowa Dow Jonesa odnotowała spadek o 1,15% i ponownie znalazła się poniżej 30 000 punktów. S&P500 po utracie 1,02% zatrzymał się na linii 3 744,52 pkt. Nasdaq poszedł w dół o 0,68% i finiszował z wynikiem 11 073,31 pkt. Wzrostowe odreagowanie z pierwszych dwóch dni października tłumaczono skrajnym wyprzedaniem rynku oraz nadziejom na to, że pogarszające się dane makroekonomiczne skłonią decydentów z Rezerwy Federalnej do wycofania się z zaplanowanych podwyżek stóp procentowych.

Na to się jednak nie zanosi. „Fedzie” jednym głosem mówią, że inflacja jest za wysoka i że są zdeterminowani, aby ją obniżyć. Nawet poprzez pierwszy od półtorej dekady okres restrykcyjnej polityki monetarnej i ryzykując recesję skutkującą istotnym wzrostem bezrobocia. W zasadzie to z przemówień Jaya Powella można wyciągnąć wniosek, że łagodna recesja jest teraz celem Fedu. Tym bardziej, że patrząc na bieżące dane spływające z amerykańskiej gospodarki rynek pracy wciąż jest dość napięty. Pomimo pierwszych sygnałów pogarszania się sytuacji (spadające liczba nieobsadzonych etatów) pozycja pracownika wciąż jest mocna.  Obrazu tego nie zmieniły opublikowane w czwartek cotygodniowe statystyki liczby nowo rejestrowanych bezrobotnych (initial claims), gdzie odnotowano wzrost do 219 tys. względem 190 tys. tydzień wcześniej i oczekiwań rzędu 200 tys. Tyle że to wciąż wyniki świadczące o bardzo dobrej koniunkturze na rynku pracy.

Czwartkowe „claimsy” oraz środowy raport ADP (także nieco lepszy od oczekiwań) stanowiły przystawkę przed daniem głównym, jakim będzie piątkowy comiesięczny raport o stanie rynku pracy. Ekonomiści spodziewają się po nim wzrostu zatrudnienia w sektorach pozarolniczych o 250 tys. względem 315 tys. odnotowanych w sierpniu. Odczyt taki lub wyższy w zasadzie przesądzałby o 75-punktowej podwyżce stopy funduszy federalnych na listopadowym posiedzeniu FOMC. Szef Fedu z Chicago Charles Evans powiedział, że stopy pójdą w górę jeszcze o 125 pb. do końca tego roku. Oznaczałoby to podwyżkę o 75 pb. w listopadzie oraz kolejną o 50 pb. w grudniu. I tego z grubsza spodziewa się także rynek terminowy. Z obliczeń FedWatch Tool wynika, że do końca roku traderzy dają prawie 70% szans na wzrost przedziału stopy funduszy federalnych do 4,25-4,50%. Szczytowy poziom (4,50-4,75%) ma zostać osiągnięty wiosną 2023. – Rynek powoli łapie przekaz Fedu. Jest wysokie prawdopodobieństwo, że Fed będzie dalej podnosił stopy, wpychając gospodarkę w recesje w celu obniżenia inflacji – powiedział Reutersowi Jason Pride, główny zarządzający w Glenmede. Po kilku dniach korekty ponownie doszło do wzrostu rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. Dochodowość papierów 2-letnich podniosła się w czwartek o blisko 10 pb., dochodząc do 4,24%. Tegoroczny wieloletnie szczyt to prawie 4,36%. Rentowność  10-letnich Treasuries wzrosłą o 7 pb., do 3,82% (szczyt sprzed tygodnia to 4,01%). Wzrost rentowności sugeruje spadek ceny rynkowej obligacji.

 

Amerykański rynek pracy pozytywnie zaskakuje

Wrześniowe statystyki z amerykańskiego rynku pracy wskazały na zgodny z oczekiwaniami wzrost zatrudnienia. Stopa bezrobocia powróciła do najniższego poziomu od przeszło pół wieku. Liczba etatów w sektorach pozarolniczych (ang. non-farm payrolls) we wrześniu była o 263 tys. wyższa niż w sierpniu – poinformowało rządowe Biuro Statystyki Pracy (BLS). To rezultat tylko nieznacznie wyższy od rynkowego konsensusu zakładającego wzrost zatrudnienia o 250 tysięcy. Przez poprzednie 28 miesięcy liczba zatrudnionych zwiększyła się o 23 mln po tym, jak w lutym i marcu 2020 na skutek ogólnokrajowego lockdownu pracę straciło 22,16 mln Amerykanów. Dopiero w lipcu udało się odrobić straty w zatrudnieniu wywołane covidowym lockdownem z wiosny 2020 roku.

Rynek opiera się spowolnieniu w gospodarce. Stopa bezrobocia nieoczekiwanie obniżyła się z 3,7% do 3,5% – czyli do najniższych poziomów od roku 1969. Było to efektem wyraźnego  spadku liczby bezrobotnych – ich liczebność zmniejszyła się o 261 tys. Liczba pracujących wzrosła o 204 tys., a liczba biernych zawodowo zwiększyła się o 229 tys. – wynika z niezależnego od danych urzędowych badania ankietowego. Oznacza to, że wskaźnik aktywności zawodowej w USA obniżył się z 62,4% do 62,3%. Przeciętna stawka godzinowa we wrześniu wyniosła 32,46 USD i była o 0,3 proc. wyższa niż w sierpniu. Ekonomiści spodziewali się jej wzrostu właśnie o 0,3% mdm. Średnia płaca godzinowa w Ameryce była o blisko 5% wyższa niż przed rokiem. Oznacza to utrzymanie realnego spadku wynagrodzeń w USA (przy oficjalnej inflacji CPI przekraczającej 8 proc.).

Wrześniowy raport BLS pozostawia pole do licznych interpretacji. Z jednej strony mamy solidny i zgodny z oczekiwaniami wzrost zatrudnienia połączony z niemal rekordowo niskim bezrobociem, co przemawiałoby za utrzymaniem „jastrzębiego” kursu w polityce Rezerwy Federalnej.  Jednakże z drugiej strony widać tylko umiarkowanie wysoką presję płacową. Z kolei spadkowi bezrobocia towarzyszył spadek aktywności zawodowej Amerykanów. Początkowa reakcja rynku sugerowałaby, że rynki odebrały wrześniowe dane z amerykańskiego rynku pracy jako czynnik zmniejszający szanse na „gołębi zwrot” Fedu. Rano kontrakty terminowe na S&P500 zniżkowały o 0,6%, schodząc do 3737,25 pkt. Dolar umacniał się względem euro – kurs EUR/USD zniżkował o 0,5%, obniżając się do 0,9740.