Koniec fatalnego dla giełdy nowojorskiej kwartału

W zakończonym właśnie II kwartale br. S&P 500 spadł o 16,45 proc. To najsilniejszy kwartalny spadek tego indeksu od I kw. 2020, kiedy to panika wywołana wybuchem pandemii COVID-19 sprowadziła S&P 500 o 20 proc. w dół. WIG spadł w II kwartale o 17,45 proc. To również był najsilniejszy kwartalny spadek tego indeksu od I kw. 2020 (-28,03 proc.). Rynki na Wall Street okazały się znów tracić podczas czwartkowej sesji handlowej, kiedy inwestorzy spoglądali w stronę najważniejszych danych. Tego dnia opublikowano raport dotyczący wstępnych bezrobotnych w USA oraz dodany został raport na temat wydatków na konsumpcję osobistą. Dow Jones stracił 0,82 proc. zaś najbardziej tracącym indeksem okazał się technologiczny Nasdaq 100. Główne indeksy giełdowe w Stanach Zjednoczonych zamknęły się na czerwonym terytorium w czwartek, ostatni dzień drugiego kwartału. W tym trymestrze na rynki Stanów Zjednoczonych negatywnie wpłynęła decyzja Rezerwy Federalnej o zaostrzeniu polityki pieniężnej w celu złagodzenia popytu w gospodarce i obniżenia inflacji z najwyższych poziomów niewidzianych od czterech dekad. Finalnie indeks Dow Jones Industrial Average zamknął się stratą 0,82 proc. co przekładało się na 250 punktów spadku. Tymczasem technologiczny Nasdaq 100 spadł na zamknięciu o 1,33 proc.a S&P 500 stracił 0,88 proc.na koniec sesji. Wszystkie trzy indeksy zostały mocno pociągnięte w dół przez 7,27 proc.  spadek spółki Walgreens Boots Alliance.

Tymczasem z danych wynika, że liczba sezonowo wyrównanych wstępnych bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych spadła o 2 000 do 231 000 w tygodniu kończącym się 25 czerwca, podał Departament Pracy w swoim raporcie. 4-tygodniowa średnia krocząca wzrosła o 7250 w stosunku do zrewidowanej średniej z poprzedniego tygodnia i wyniosła 231.750. Na koniec wydatki na konsumpcję osobistą (PCE) w Stanach Zjednoczonych wzrosły w maju o 32,7 miliarda dolarów lub 0,2 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem, podało amerykańskie Biuro Analiz Ekonomicznych w raporcie. Z raportu wynika, że w maju dochody osobiste wzrosły o 0,5 proc., podczas gdy realne PCE spadły o 0,4 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem.

Azjatyckie rynki dodały od siebie garść spadków, kiedy ogólny sentyment na światowym rynku akcyjnym nadal pozostaje negatywny. Indeks Nikkei 225 spadł o 0,88 proc., a Shanghai Composite oscylował wokół zera. Tego dnia inwestorzy poznali dane dotyczące chińskiej i japońskiej gospodarki. W piątek główne indeksy giełdowe w regionie Azji i Pacyfiku notowały głównie spadki, ponieważ inwestorzy zareagowali na reakcję reszty światowych indeksów i rynku akcyjnego. Tego dnia inwestorzy zapoznali się z danymi dotyczącymi działalności fabryk w Japonii oraz aktywności produkcyjnej w Chinach. Według przedstawionego raportu przez chińskie Narodowe Biuro Statystyczne (NBS) indeks menedżerów ds. zakupów (PMI) dla przemysłu wylądował w czerwcu na ekspansywnym terytorium, wzrastając do 51,7. Dane zebrane przez NBS pokazały, że główna liczba przekracza neutralną 50, poprawiając się w porównaniu do 48,1 z zeszłego miesiąca, co oznacza, że wyniki są powyżej szacunków i oznaczają ogólny wzrost w sektorze. Tymczasem według raportu opublikowanego w piątek przez IHS Markit, japoński sektor usług odnotował w czerwcu słabszą poprawę aktywności biznesowej. Dane wyrównane sezonowo pokazały, że wskaźnik aktywności biznesowej Jibun Bank Japan Services osiągnął poziom 52,7 i znalazł się powyżej neutralnego 50, ale poniżej wartości 53,3 z maja. Widać również, że kondycja sektora poprawiła się w najwolniejszym tempie od dziewięciu miesięcy przy szerokiej stagnacji w napływie nowych zamówień i spowolnieniu wzrostu produkcji. Finalnie indeks Shanghai Composite spadł o 0,08 proc. Shenzhen Composite spadł do poziomu wyjściowego. Kospi Composite stracił 0,94 proc., a australijski S&P/ASX 200 w tym samym czasie zyskał niewiele, bo 0,18 proc. Tymczasem japoński Nikkei 225 spadł o 0,88 proc., a Heng Seng z Hongkongu był zamknięty z powodu święta.

 

Prezes Fed nie rozumie inflacji?

Wczorajszego dnia odbyło się forum ekonomiczne dotyczące inflacji, zorganizowane przez Europejski Bank Centralny. Głównymi prelegentami podczas forum byli szefowie czołowych banków centralnych na świecie: Jerome Powell (Fed), Christine Lagarde (EBC) oraz Andrew Bailey (Bank Anglii). Szczególnie szokujące okazały się słowa prezesa amerykańskiego banku centralnego, który stwierdził, że „lepiej rozumiemy, jak mało rozumiemy inflację”. Po wypowiedziach bankierów widać również dużą rozbieżność poglądów EBC oraz Fed w przeciwdziałaniu inflacji. Szef inwestycji na rynku obligacji w PIMCO Andrew Bails stwierdził, że recesja w USA w ciągu najbliższego roku jest bardziej prawdopodobna niż nie. Szacuje on, że wskaźnik prawdopodobieństwa wystąpienia recesji w USA wynosi 50 proc. i więcej. Tak samo twierdzą ekonomiści banku inwestycyjnego Goldman Sachs. W historii gospodarczej zawsze, kiedy Stany Zjednoczone znajdowały się w kryzysie, w przeciągu kolejnych miesięcy w kryzysie znajdował się już cały świat (Wielki Kryzys, światowy kryzys finansowy). To niepokojące wieści. Dlaczego prawdopodobieństwo recesji w USA jest tak wysoko wyceniane? To za sprawą silnie jastrzębiego podejścia Fed do prowadzenia polityki monetarnej. Widać, że amerykańscy bankierzy chcą za wszelką cenę obniżyć inflację do poziomu celu. To kosztować będzie recesją.

Obecnie główna stopa procentowa w Stanach Zjednoczonych utrzymywana jest w przedziale 1,5-1,75 proc.,  wobec 0-0,25 proc.  w lutym obecnego roku. Fed w trzech ruchach podniósł stopę proc. o 1,5 pkt proc. Walka z inflacją trwa i trwać będzie. W maju dynamika wzrostu cen (CPI) wyniosła 8,6 proc.  wobec 8,3 proc. w kwietniu, kiedy inflacja była niższa, aniżeli miesiąc wcześniej w marcu (8,5 proc.). Zjawisko spadku CPI okazało się jednak nietrwałe. Realna stopa procentowa (nominalna stopa procentowa minus inflacja) jest w USA na poziomie -6,85 proc. To daje duże pole do popisu dla amerykańskich bankierów. Jerome Powell nie tak dawno stwierdził, że inflację można zmniejszyć między innymi za sprawą spadku płac w gospodarce. Według oczekiwań członków FOMC główna stopa procentowa FED wzrośnie do poziomu 3,4 proc. w tym roku i do 3,8 proc. w następnym. Obecnie, nie jesteśmy nawet w połowie zacieśniania amerykańskiej polityki monetarnej. Jeżeli taki scenariusz okaże się prawdziwy, będziemy mieli bez wątpienia do czynienia z najszybszym i najostrzejszym cyklem podwyżek stóp procentowych FED od lat 80. XX wieku.

Jerome Powell nieco zszokował środowisko ekonomiczne wczorajszą wypowiedzią. Nie wiem, czy można mieć mu za złe powyższe stwierdzenie. Inflacja wydaje się być bardzo złożona i ma charakter popytowo-podażowy (chociaż na tak wysokim stanowisku, takie słowa są groteskowe). Można mieć jednak pretensję, że jedna z najważniejszych osób w globalnym systemie finansowym/ekonomicznym wpływająca na multum decyzji oraz procesów gospodarczych wypowiada na forum publicznym słowa świadczące o tym, że nie ma żadnej kontroli nad inflacją — nie za bardzo rozumie jej źródła. To wzbudza obawy. Co więcej, wczorajsze forum potwierdziło tezę, iż EBC oraz Fed stoją po przeciwnych stronach w dyskursie dotyczącym kierunku polityki pieniężnej — restrykcyjna, czy silnie restrykcyjna.