Dolar królem walut od 60 lat

Supremacja dolara na rynku światowym trwa od lat 60. ubiegłego wieku, kiedy na skutek Bretton Woods I doszło do umiędzynarodowienia dolara i oparcia globalnego systemu monetarnego o walutę amerykańską. Mimo upadku systemu z Bretton Woods i powstania systemu fiducjarnego z płynnym kursem walutowym, dolar wciąż jest głównym graczem na arenie międzynarodowej. Co więcej, ów supremacja będzie trwać jeszcze długimi latami, mimo rosnącej pozycji Chin w gospodarce światowej.  We współczesnej gospodarce dolar amerykański postrzegany jest jako główna waluta na świecie. Nic w tym dziwnego. Amerykańska waluta stanowi niemal 60 proc. światowych rezerw walutowych banków centralnych. Na drugiej pozycji jest euro z udziałem na poziomie 21 proc., a dalej jest japoński jen – 6 proc., oraz brytyjski funt – 5 proc. Chiński juan mimo rosnącej pozycji obecnie stanowi zaledwie 2-3 proc. światowych rezerw walutowych. Nieco mniejsza dominacja dolara panuje w sferze płatności międzynarodowych na podstawie wartości transakcji. W 2021 roku amerykańska waluta stanowiła 40,5 proc. globalnych transakcji, euro zaś stanowiło 36,7 proc., funt szterling 5,9 proc., a chiński juan 2,7 proc.

Pamiętajmy jednak, że wraz ze spadkiem udziału Stanów Zjednoczonych w światowej produkcji, supremacja dolara ulega stopniowemu słabnięciu. W ostatnim kwartale 2021 roku udział dolara w rezerwach dewizowych banków centralnych pierwszy raz w XXI wieku znalazł się na poziomie „zaledwie” 59 proc. wobec ponad 70 proc. na początku obecnego stulecia. Symbolem dedolaryzacji jest strategia zaprezentowana przez Bank Izraela, która ma na celu zmniejszyć udział dolara amerykańskiego w rezerwach walutowych i zwiększyć udział dolara australijskiego, juana chińskiego oraz jena japońskiego. Wiemy już, że dolar to główna waluta w rezerwach banków centralnych na całym świecie. Jednak, co to w ogóle oznacza? Dlaczego, jest to dla Fed, a zarazem dla amerykańskich decydentów politycznych tak ważne? Główną formą trzymania rezerw walutowych banków centralnych są papiery wartościowe — obligacje oraz bony skarbowe. Z racji, że dolar amerykański dominuje pod względem udziału w rezerwach, to głównie papiery wartościowe Systemu Rezerwy Federalnej będące dla USA długiem, są w posiadaniu banków centralnych. Jednym z powodów, dlaczego amerykańskie obligacje stanowią lwią część światowych rezerw, to przekonanie, że jako gospodarcza potęga Ameryka zawsze jest w stanie spłacić zobowiązania niezależnie od wielkości długu. Jak wskazuje MFW, poziom udziału danej waluty w rezerwach jest skorelowany ze stabilnością ekonomiczną (koniunktura gospodarcza, stan finansów publicznych) oraz polityczną danego kraju.

Być w posiadaniu dominującej waluty to przywilej, gdyż to ty w dużej mierze masz wpływ na poziom globalnych stóp procentowych, a więc poziom kosztu obsługi zadłużenia. Z jednej strony możesz zadłużać się coraz bardziej, a z drugiej strony obniżać koszty odsetkowe długu. Po światowym kryzysie finansowym nastała polityka niemal zerowych stóp procentowych realizowana przez amerykańskich bankierów centralnych. Stany Zjednoczone czerpały z tego pełnymi garściami, ponosząc śladowe koszty odsetkowe. Jako emitent waluty globalnej możesz tak „manipulować” poziomem stóp procentowych, aby uzyskiwać z tego tytułu asymetryczne korzyści ekonomiczne. Spójrzmy na relacje handlowe pomiędzy azjatyckimi tygrysami a USA. Chiny czy Japonia kupują amerykańskie papiery wartościowe i tym samym pożyczają gotówkę USA, która to w dużej części ponownie trafia do nich w formie zapłaty Amerykanów za import azjatyckich dóbr. USA generują korzyść, gdyż niemal za darmo dokonują zakupu importowanych towarów (bo kupują je nisko oprocentowanym długiem). Z drugiej strony, Chiny i Japonia, w ten oto sposób stymulują swój eksport.

Dla Stanów Zjednoczonych wprowadzenie systemu z Bretton Woods w 1944 roku oznaczało stopniowy wzrost dominacji dolara w międzynarodowym systemie monetarnym. Amerykanie, jako inicjator Planu Marshalla wiedzieli, że mogą wykorzystać swoją pozycję negocjacyjną, więc ustalili takie zasady w systemie Bretton Woods, które odpowiadały ich interesom ekonomicznym. Dowodem na to jest stworzenie systemu dolarowo-złotowego, który polegał na pośredniej transakcji wymiany dolarów na złoto przez banki centralne, którą bezpośrednio zajmował się Fed jako posiadacz złota. Rezerwy dolarowe banków centralnych stanowiły zobowiązania Fed, gdyż w każdej chwili mogły podlegać wymianie na złoto. Warto dodać, że jednym z przeciwników systemu z Bretton Woods był brytyjski ekonomista John Maynard Keynes, który proponował multilateralny, a więc bardziej zdecentralizowany system finansowy, który nie będzie oparty o walutę jednego państwa. Wskutek Bretton Woods, dolar amerykański w latach 60. XX wieku zastąpił funta szterlinga jako główna waluta w międzynarodowym systemie finansowym, a jego supremacja trwa do dziś. Mimo że system z Bretton Woods upadł na początku lat 70. to amerykanie zrealizowali swoje cele geoekonomiczne. W kolejnych latach dolar powiększał swoją potęgę, aczkolwiek już w systemie fiducjarnym. Postępującą ekspansję amerykańskiej waluty zahamowała nieco inauguracja europejskiego euro i wprowadzenie go do obiegu na przełomie XX i XXI wieku. To właśnie od początku bieżącego stulecia zauważalne są zjawiska świadczące o dedolaryzacji.

 

Bank Światowy wieszczy kryzys gospodarczy

Cena złota spada w środę rano pod presją wzrostu rentowności amerykańskich obligacji i umocnienia dolara amerykańskiego. Nowe prognozy Banku Światowego dla globalnej gospodarki są dość negatywne, co rynek metali szlachetnych może odebrać jako pozytywną informację. Cena złota spot w porannej części środowej sesji notuje zniżkę o 0,22 proc. do 1848,27 dol. za uncję wobec zamknięcia z wtorku. Jednak względem początku roku kruszec podrożał o ponad 1 proc.  – Nie widzimy, by złoto naprawdę drożało, a to dlatego, że panuje przekonanie, iż zbliżamy się do szczytu inflacji… Złoto musi widzieć coraz wyższe odczyty wzrostu poziomu cen. Jeśli inflacja się ustabilizuje, nie jest to dobre dla złota. – stwierdził Edward Meir, analityk ED&F Man Capital Markets.

Złoto jest od dziesięcioleci wykorzystywane jako zabezpieczenie przed inflacją, ale wyższe stopy procentowe wpływają na wzrost rentowności obligacji, co zwiększa koszt alternatywny posiadania metalu szlachetnego. Rentowność amerykańskich 10-latek wzrosła ponownie do poziomu 3 proc. Inwestorzy oczekują piątkowego odczytu stopy inflacji CPI w USA, który może mieć wpływ na stopy procentowe regulowane przez Fed. Oczekuje się, że wskaźnik CPI w USA wzrośnie o 5,9 proc. w skali roku, po rocznym wzroście o 6,2 proc. w kwietniu, jak wynika z prognozy analityków ankietowanych przez Reuters.

Bank Światowy ostrzegł, że wojna na Ukrainie doprowadzi do wolniejszego niż oczekiwano wzrostu gospodarczego w krajach rozwijających się w tym i przyszłym roku, wpędzając miliony ludzi w skrajne ubóstwo i zwiększając ryzyko kryzysu zadłużenia w krajach o niskim i średnim dochodzie. Zgodnie z bazowym scenariuszem prognozy Banku Światowego, globalny wzrost gospodarczy spadnie z 5,7 procent w zeszłym roku do 2,9 procent w tym roku i 3 procent w 2023 roku. Co więcej, Bank Światowy ocenił, że łączny wpływ pandemii i wojny sprawi, że globalna produkcja gospodarcza w ciągu pięciu lat od 2020 do 2024 r. będzie o ponad 20 proc. niższa od poziomu wynikającego z trendu wzrostu w latach 2010-2019. Wpływ na kraje ubogie będzie znacznie większy: produkcja w gospodarkach rozwijających się będzie o jedną trzecią niższa niż oczekiwano, a w krajach rozwijających się importujących towary: o ponad 40 proc. niższa niż oczekiwano. – Złoto zyskuje na popularności, gdy spada apetyt na ryzyko, a wiele smutku i przygnębienia okazało się dobrą wiadomością dla złota. (…) Negatywne prognozy Banku Światowego były tym, czego złoto potrzebowało, by zaliczyć zwyżkę we wtorek. – stwierdził Edward Moya, analityk towarowy w OANDA. – Złoto prawdopodobnie będzie konsolidować się wokół poziomu 1840-1870 dol. za uncję w oczekiwaniu na piątkowy raport o inflacji w USA. – dodał.