Świat czeka na upadek Rosji

Ekonomiści nie mają złudzeń — kryzys w Rosji zbliża się wielkimi krokami. Pierwsze spadki zanotowano już w kwietniu. Skalę problemów gospodarczych największego kraju świata widać także w miesięcznych danych podatkowych. Dochody z tytułu VAT skurczyły się w kwietniu o ponad połowę.  Eksperci postanowili przyjrzeć się sytuacji gospodarczej Rosji. Ekonomiści uważają, że kryzys w Rosji już się zaczął. Jak zauważają, drastycznie spadły dochody z tytułu VAT. W kwietniu tego roku państwo zarobiło na VAT 192 mld rubli. To aż o 54 proc. mniej niż w kwietniu 2021 roku. Zależy przy tym zauważyć, że rubel jest dziś warty mniej niż rok wcześniej. W kwietniu inflacja w Rosji wyniosła aż 17,8 proc. Realny spadek dochodów jest więc jeszcze większy. Warto przy tym pamiętać, że kwiecień jest z natury słabym miesiącem pod względem wpływów budżetowych z tytułu VAT. Mimo to spadek ten jest naprawdę głęboki. Doskonale pokazuje on jak silne jest ograniczenie aktywności gospodarczej w Rosji.

Autorzy raportu zauważają, że sankcje Unii Europejskiej pomagają zdławić gospodarkę Rosji. Państwa członkowskie Unii Europejskiej wprowadzają embargo na rosyjską ropę – w najbliższych dniach wstrzymają zakup 66 proc. ropy z Rosji, a do końca roku zrezygnują z 90 proc. zakupów. Embargo szczególnie mocno zaboli rosyjski budżet. Bo właśnie ropa czy gaz są głównym źródłem dochodu państwa. Surowce energetyczne odpowiadały w kwietniu za zdecydowaną większość, bo aż za 63 proc. dochodów budżetu centralnego. Duży jest w tym udział Europy. Dotychczas ok. 40 proc. zysków ze sprzedaży ropy pochodziło z handlu z Unią.

Niestety dalsze sankcje wydają się być koniecznością. Rosja podwoiła wydatki na armię (wzrosły one z 351 mld RUB do 627 mld RUB). Poniesione starty powodują konieczność zwiększenia nakładów na zbrojenia. To dodatkowa presja dla rosyjskiego budżetu. Jak jednak wskazują eksperci, nawet tak duże pieniądze nie pozwolą Rosji na szybkie odbudowanie sił zbrojnych. Rosjanie stracili na Ukrainie doświadczonych żołnierzy oraz tysiące sztuk nowoczesnego sprzętu. Odbudowa potencjału będzie wymagać wielu lat ciężkiej pracy oraz dostępu do zachodnich technologii. Stan rosyjskiej armii jest już tak kiepski, że na front ściąga ona stare czołgi T-62. Produkcję tych czołgów skończono w 1978 roku.  Rosyjskie władze starają się przekonać obserwatorów oraz swoich obywateli o sile swojej gospodarki. Kreml twierdzi, że gospodarka Rosji jest odporna na zachodnie sankcje, a sytuacja jest pod kontrolą. Jednocześnie ogranicza on dostęp do danych statystycznych zmniejszając częstotliwość ich ukazywania się, całkowicie wstrzymując ich publikacje czy też agregując dane. Takie zabiegi sprawiają, że ocena sytuacji ekonomicznej Rosji jest ciężka w ocenie. W I kwartale 2022 roku gospodarka Rosji urosła realnie o 3,7 proc. Dane te jednak nie są tak optymistyczne, jak może się wydawać. Tak duży wzrost jest związana z niską bazą porównawczą. Na początku zeszłego roku kraj znajdował się w pandemicznej recesji. Gdy porównamy dane w ujęciu kwartalnym, to są one znacznie gorsze. Dodatkowo gospodarcze skutki związane z inwazją na Ukrainę zaczęły się dopiero w marcu, czyli pod koniec I kwartału.

Choć w całym I kwartale wzrost wyniósł 3,7 proc. w ujęciu rocznym, to w marcu było to jedynie 1,6 proc. Obecne prognozy wskazują, że z końcem drugiego kwartału (czyli w czerwcu), kraj zacznie borykać się z dużymi problemami w zapasach importowanych części, podzespołów czy innych towarów. To pogrąży Rosję w recesji. Już w kwietniu PKB spadł o 3 proc. Rządowe prognozy sugerują, że spadek PKB w całym 2022 roku wyniesie 7-12,5 proc. Wcześniej zakładano, że gospodarka urośnie o 2 proc. Precyzyjne oszacowanie recesji jest jednak niemożliwe. Zależy ona w dużym stopniu od wyniku wojny i kolejnych sankcji gospodarczych, które uderzą w ten kraj.

Jak zauważają eksperci motorem rosyjskiego wzrostu pozostał popyt wewnętrzny. Jego tempo jednak wyhamowało. Obroty handlu hurtowego w pierwszych czterech miesiącach spadły o 1,1 proc. r/r, przy czym w marcu były niższe o 12 proc. niż przed rokiem. Z kolei handel detaliczny w okresie styczeń-kwiecień utrzymał się na poziomie sprzed roku. Jest to jednak zasługa pierwszych trzech miesięcy. W kwietniu zaliczył on głęboki spadek i zmniejszył się o blisko 10 proc. w ujęciu rocznym. Problemy ma także rosyjski przemysł. W kwietniu odnotowano spadek produkcji przemysłowej o 1,6 proc. w ujęciu rocznym. Spadek dotyczy w zasadzie wszystkich branż (poza metalami nieżelaznymi).

 

Magiczne słowo split robi furorę

Od poniedziałku 6 czerwca posiadacz akcji Amazona będzie miał ich 20 razy więcej niż w piątek 3 czerwca, ale 20 razy tańszych. To efekt splitu akcji, który spółka ogłosiła jeszcze w marcu. Split, czyli podział akcji, to operacja przeprowadzana przez spółkę akcyjną i polegająca na obniżeniu wartości nominalnej akcji przy zachowaniu tej samej wielkości kapitału zakładowego. Podział akcji nie powoduje zmian w strukturze akcjonariatu, ale po jego przeprowadzeniu odpowiednio obniża się cena rynkowa akcji oraz zwiększa się liczba akcji w obrocie. Po zakończeniu sesji na Wall Street w piątek 3 czerwca za jedną akcję giganta handlu płacono 2447 dol. W nowym tygodniu cena powinna się otworzyć w okolicach 122 dol., a liczba akcji wzrośnie z 509 mln do 10,2 mld walorów.

W ten sposób papiery będą bardziej dostępne dla drobnych inwestorów, których nie stać było na zakup drogich akcji Amazona, zwłaszcza po okresie ostatnich lat wzrostów. Od czerwca 2012 r. do teraz stopa zwrotu wyniosła blisko 1050 proc. z zastrzeżeniem, że w tym roku akcje spółki potaniały o 26 proc. A od szczytu sprzed roku, kiedy były notowane po 3773 dol., są niżej o 35 proc. S&P500 zwrócił w ciągu ostatnich 10 lat 213 proc.  Drugim powodem jest czynnik korporacyjny. Akcje posiadane przez pracowników Amazona to często ich najcenniejsze aktywo, którym nie mogli zarządzać w sposób optymalny. Niższa cena pozwoli w bardziej efektywny sposób podejmować decyzje kapitałowe.  Koresponduje to z ogłoszonym również w marcu nowym programem skupu akcji o wartości 10 miliardów dol., co zmniejszy liczbę udziałów, wobec czego pozostałe powinny być postrzegane jako droższe.

Inną sprawą, która może być efektem podziału akcji, jest bardziej prawdopodobne włączenie Amazona do indeksu Dow Jones. Indeksy S&P 500 i Nasdaq Composite określają swoje wagi na podstawie kapitalizacji rynkowej (cena akcji pomnożona przez liczbę wyemitowanych akcji). Ale Dow Jones jest ważony ceną akcji firmy, dlatego Amazon do tej pory nie był brany pod uwagę, ponieważ wahania drogich akcji zbyt mocno poruszałyby indeksem. Po splicie wejście do indeksu staje się bardziej prawdopodobne, ale jak zastrzega serwis kiplinger.com, ostateczna decyzja zależy od firmy opracowującej indeks, a ta musi brać pod uwagę wiele czynników jak np. wagi poszczególnych sektorów w średniej czy odzwierciedlenie szerszej gospodarki. Potencjalne zmiany mogłyby wywołać większe ruchy związane z dostosowaniem portfeli funduszy do nowych okoliczności. Jest to czwarty raz, kiedy Amazon przeprowadza podział akcji od czasu wejścia na giełdę w 1997 roku, ale pierwszy od ponad dwóch dekad. Pozostałe trzy podziały miały miejsce w ciągu 15 miesięcy w czasie tzw. „bańki internetowej”. Wtedy dzielono akcje w stosunku 2 za 1 w czerwcu 1998 r., 3 za 1 w styczniu 1999 r. i 2 za 1 we wrześniu 1999 r.

W połowie lipca wejdzie w życie podobny podział 1 do 20 firmy Alphabet (Google). Tesla i GameStop poinformowały o planach podziału, ale nie podały szczegółów dotyczących proporcji i terminów. W 2020 r. split akcji 1 do 4 przeprowadził Apple. W Polsce split przeprowadziły m.in PZU w 2015 r., dzieląc akcje 1 do 10. Podobnie w 2018 r. zrobił Amrest. Najbardziej predystynowane do splitu są w tej chwili akcje LPP wyceniane na ponad 10 tys. zł za sztukę – nominalnie najwięcej na GPW.