Zieleń dominuje na nowojorskich parkietach

Nowojorskie giełdy usiłują przerwać wielotygodniową spadkową serię. W czwartek doszło do kolejnej próby odbicia mocno już wyprzedanego rynku. Preteksty nie były specjalnie istotne. S&P500 i Nasdaq mają za sobą serię siedmiu spadkowych tygodni z rzędu, a Dow Jones aż ośmiu. W przypadku S&P500 to pierwsza taka seria od przeszło 20 lat, a DJIA ostatni raz taki numer wywinął tylko raz – sto lat temu. Dlatego choćby ze statystycznego punktu widzenia choćby jeden tydzień na plusie nie powinien być zaskoczeniem. Tym bardzie więc dziwi, że odbicie na mocno już wyprzedanym rynku idzie tak opornie. Coś drgnęło w poniedziałek po piątkowej obronie poziomu wsparcia przez indeks S&P500. Wtorek przyniósł nawrót spadków, a środa ruch w górę. W czwartek było już jednoznacznie. S&P500 poszedł w górę o niemal 2 proc., kończąc dzień na poziomie 4 057,84 pkt. Nasdaq zwyżkował o 2,68 proc., osiągając wysokość 11 740,65 pkt. Dow Jones zyskał 1,61 proc., dochodząc do 32 637,19 pkt.

Preteksty stojące za czwartkową zwyżkę miały znaczenie drugorzędne. Inwestorzy jednak bardzo się ucieszyli z tego, że nie wszystkie sieci handlowe raportują fatalne wyniki i narzekają na ograniczenie marż. Akcje Macy’s poszły w górę aż o 19 proc. po tym, jak ten duży detalista podniósł tegoroczną prognozę zysków. Notowania sieci dyskontów Dollar Tree zwyżkowały o niemal 22 proc.po tym, jak zarząd podniósł tegoroczną prognozę sprzedaży. Ta ostatnia sieć korzysta na zmianie preferencji amerykańskich konsumentów, którzy w obliczu bardzo wysokiej inflacji i realnego spadku wynagrodzeń (średnia płaca w USA rośnie wolniej od inflacji CPI) ograniczają wydatki na dobra wyższego rzędu i wybierają tańsze substytuty markowych produktów. W ubiegłym tygodniu okazało się, że temu wyzwaniu nie podołali tacy giganci jak Walmart i Target.

Bez większego echa przeszły zarówno opublikowane we wtorek „minutki” z majowego posiedzenia władz Rezerwy Federalnej jak i środowe dane z gospodarki. Potwierdziło się, że w I kwartale PKB Stanów Zjednoczonych spadał w annualizowanym tempie 1,5% proc. Wciąż napięty pozostaje rynek pracy, o czym świadczy utrzymująca się bardzo niska liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Szybko pogarsza się za to koniunktura na rynku nieruchomości, czego przejawem był znacznie głębszy od oczekiwań spadek indeksu podpisanych umów kupna domu (-3,9 proc. w kwietniu po -1,6 proc.w marcu). Być może dlatego na rynku zaczynają się pojawiać spekulacje, że Fed już jesienią zatrzyma serię podwyżek stóp procentowych, co dałoby ulgę wycenom na rynku kapitałowym.

 

Stany Zjednoczone w przededniu recesji?

Pierwsza rewizja statystyk produktu krajowego brutto Stanów Zjednoczonych wskazała, że największa gospodarka świata zwalnia nieco szybciej, niż się tego spodziewano. W I kw. 2022 roku amerykański PKB (wyrównany sezonowo) odnotował spadek o 1,5 proc. w ujęciu annualizowanym – poinformowało rządowe Biuro Analiz Ekonomicznych (BEA). To rezultat nieco słabszy od opublikowanego dwa tygodnie temu wstępnego szacunku (-1,4 proc.), który wtedy okazał się gigantycznym zaskoczeniem dla ekonomistów, średnio oczekujących wzrostu o 1,1 proc. Wynik I kwartału jest zdecydowanie gorszy od wzrostu o 6,9 proc. odnotowanym kwartał wcześniej. To także pierwszy spadek amerykańskiego PKB od wiosny 2020 roku, gdy covidowy lockdown zdruzgotał gospodarkę USA. Jednakże jeden kwartał pod kreską jeszcze nie oznacza recesji, którą ekonomiści zwykle definiują jako dwa kwartały z rzędu spadku aktywności gospodarczej.

Kiepski rezultat I kwartału po części wynikał z efektu wysokiej bazy z kwartału poprzedniego. Niemniej jednak w danych o PKB widać lekką słabość amerykańskiej gospodarki, co może zmusić Fed do zacieśnienia polityki w znacznie mniej sprzyjających okolicznościach niż te, z którymi mieliśmy do czynienia w roku 2021. Ujemna dynamika amerykańskiego PKB względem poprzedniego kwartału jest też po części efektem statystycznym. W IV kwartale wzrost tego wskaźnika napędziły szybko rosnące zapasy. W I kw. zapasy obniżyły annualizowany wzrost PKB o 1,1 punktu procentowego po tym, jak kwartał wcześniej dodały aż 5,32 pp. Ujemną kontrybucję wniósł też eksport netto (-3,2 pp. względem -0,2 pp. kwartał wcześniej).   Te dwa czynniki w zasadzie wyjaśniają annualizowany spadek amerykańskiego PKB. Przy tym konsumpcja prywatna wniosła 2,1 pkt. proc., inwestycje 1,2 pkt. proc., a wydatki publiczne obniżyły annualizowaną dynamikę PKB o 0,5 pkt. proc.

Warto dodać, że spadkowi PKB towarzyszyła bardzo wysoka inflacja cenowa w amerykańskiej gospodarce. Deflator PKB sięgnął aż 8,1 proc. wobec 7,1 proc. kwartał wcześniej. W 2021 roku gospodarka Stanów Zjednoczonych urosła o 5,7 proc. po tym, jak w 2020 roku skurczyła się realnie o 3,4 proc., co było największym regresem w sięgającej roku 1948 historii tych statystyk. Na skutek efektu niskiej bazy wynik odnotowany w 2021 był najwyższy od roku 1984. Opublikowane dziś dane to tzw. wstępny szacunek. Wyniki te będą podlegać jeszcze jednej regularnej rewizji, która zostanie opublikowana 29 czerwca. Warto też mieć świadomość, że mówimy już o danych mocno historycznych. Pierwszy kwartał zakończył się niemal dwa miesiące temu i teraz interesuje nas, co będzie się działo z największą gospodarką świata w drugim półroczu.