Centralizacja po amerykańsku

Jak wynika z badania FED, monopolizacja napędza inflację w USA. Monopolizacja jest zjawiskiem silnej koncentracji amerykańskiej gospodarki w ostatnich latach. Monopolizacja (zamiennie monopolizm) to proces powstawania monopoli w wysoko rozwiniętej gospodarce (jaką są Stany Zjednoczone) w wyniku koncentracji rynku. Jak wskazują ekonomiści FED na podstawie swoich badań, dziś gospodarka amerykańska jest co najmniej o 50 proc. bardziej skoncentrowana niż w 2005 roku. Sprzyja to więc przenoszeniu szoków kosztowych na konsumentów, czego skutkiem jest wzrost cen. Monopolizacja oznacza bowiem, iż mniejsza grupa przedsiębiorstw kontroluje daną gospodarkę, bądź sektor, wskutek czego społeczeństwo posiada ograniczony wybór decyzji konsumenckich. Przedsiębiorstwa monopolistyczne mają wówczas możliwość wykorzystywania tzw. manipulacji cenowych. Gospodarka amerykańska jest dziś o co najmniej 50 procent bardziej skoncentrowana niż w 2005 roku. W niniejszym opracowaniu autorzy szacują wpływ tego wzrostu na przenoszenie się szoków kosztowych na ceny. Z ich szacunków wynika, że w przypadku wzrostu koncentracji podobnego do tego obserwowanego od początku bieżącego stulecia, przełożenie to staje się o około 25 punktów procentowych większe. Wynikający z tego ponadtrendowy wzrost cen utrzymuje się przez około cztery kwartały. Ustalenia autorów sugerują, że wzrost koncentracji przemysłu w ciągu ostatnich dwóch dekad może wzmacniać presję inflacyjną wynikającą z obecnych zakłóceń w łańcuchu dostaw i napiętego rynku pracy — czytamy w streszczeniu badania

W związku z powyższym, z badania wynika, iż w przypadku silnej koncentracji rynku, transfer szoku kosztowego na ceny staję o ok. 25 proc. silniejszy, aniżeli w gospodarce rozproszonej o wysokim stopniu konkurencji. Ekonomiści wskazują, że głównymi przyczynami obecnej inflacji CPI w USA (8,3 proc. r/r) są załamane łańcuchy dostaw oraz rosnące ceny surowców energetycznych w konsekwencji wojny na Ukrainie. Dodają jednak, że monopolizacja napędza inflację i spowoduje, że gospodarka będzie w przyszłości znacznie bardziej podatna na wstrząsy inflacyjne.

 

Dawcy narządów poszukiwani

Stany Zjednoczone zmagają się z ogromnym niedoborem organów do przeszczepu. Duży wpływ na to ma ograniczenie ruchu drogowego w trakcie pandemii. Przeszczepy organów w USA stają się prawdziwym wyzwaniem po pandemii.  Według danych na 2021 rok na liście oczekujących na ratujący życie przeszczep oczekiwało 160 090 osób. Jak donosi Health Resources and Services Administration, lwią cześć stanowiły przeszczepy nerki. Tym samym dane te są dowodem na pogłębiający się kryzys związany z niedoborem narządów w USA. Według szacunków HRSA każdego dnia w Stanach Zjednoczonych umiera 17 osób w oczekiwaniu na przeszczep narządu. Co więcej, kolejna osoba zostaje zapisana na listę pacjentów kwalifikujących się i oczekujących przeszczepu co 9 minut. W Stanach Zjednoczonych oficjalnie 90 proc. osób popiera ideę przeszczepiania narządów od osób zmarłych, jednak tylko 60 proc. jest faktycznie zarejestrowanych jako dawcy. Kryzys znacznie zaostrzył się w trakcie pandemii. Według Penn Medical News liczba odzyskanych narządów spadła ze 110 dziennie do 60 dziennie.

Kwestia przeszczepu organów jest najbardziej uregulowana w Hiszpanii. W Szwajcarii natomiast niedawno głosowano za ustanowieniem systemu przeszczepów „opt-out”, który polega na domyślnym oddawaniu narządów do przeszczepu po śmierci. Oczywiście krewni mogą sprzeciwić się temu procesowi, jeśli zgłoszą w szpitalu, że zmarła osoba nie życzyłaby sobie oddania narządów. Stany Zjednoczone oraz Hiszpania zajęły pierwsze miejsce pod względem najwyższego wskaźnika dawców narządów w 2020 roku z 38 zmarłymi dawcami na milion populacji. Jeśli chodzi o Hiszpanię, wskaźnik ten wynika głównie z polityki opt-in.

W przypadku USA polityka przeszczepów jest nieco bardziej skomplikowana. Bariera rejestracji jest stosunkowo niska, w większości przypadków wystarczy głosić chęć podczas ubiegania lub odmawiania prawa jazdy. Tak więc największą grupą dawców pozostają osoby, które uległy śmiertelnym wypadkom samochodowym. Według organizacji United Network for Organ Sharing stanowią oni 33 proc. darowizn. Ograniczenie ruchu drogowego w trakcie pandemii obnażyło smutną politykę dotyczącą przeszczepów organów w USA. Gdy zmniejszył się ruch, naturalnie ubyło dawców. Aby zwiększyć liczbę potencjalnych dawców, należy odejść od modelu amerykańskiego, który w obecnie zależy od wypadków drogowych.