Co się dzieje z jedzeniem dla niemowlaków?

Niedobór preparatów do żywienia niemowląt w USA jest ogromny. Aktualnie wiele rodzin w Stanach Zjednoczonych ze względu na niemożność zakupu ich w sklepach, kupuje je od handlarzy na grupkach na Facebooku po znacznie wyższych cenach. Sprawa jest tak poważna, że sam prezydent USA spotkał się z dyrektorami firm odpowiedzialnych za produkcję wspomnianych dóbr. Jak donosi Komisja Nadzoru Izby Stanów Zjednoczonych (United States House Oversight Committee), niedobór preparatów do żywienia niemowląt w USA jest ogromny. Aktualnie wskaźnik wyczerpania zapasów dla tych dóbr wynosi 43 proc. Oznacza to, że liczba zamówień na preparaty przewyższa obecnie o 43 proc. ich łączne zapasy. Co więcej, w pięciu stanach ten wskaźnik już przekroczył poziom 50 proc. Tak niski stan zapasów spowodował, że niektóre sklepy w USA całkowicie zaprzestały sprzedaży preparatów do żywienia niemowląt. Z kolei niektórzy detaliści mi.n. Walmart wprowadzili specjalne limity, które ograniczają to, ile konsument może kupić. Jak informuje portal USA Today, niedobory w sklepach są tak znaczne, że wiele rodzin aktualnie kupuje preparaty od handlarzy na grupkach na Facebooku po znacznie zawyżonych cenach.

Sama sytuacja została spowodowana wieloma czynnikami. Otóż aktualnie czterej najwięksi producenci preparatów do żywienia niemowląt w USA, którzy kontrolują niemal 90 proc. amerykańskiego rynku, mierzą się z bezprecedensowymi problemami. Zdaniem analityków firmy Datasembly ze względu na między innymi problemy z łańcuchami dostaw, nie są one w stanie produkować tak szybko i sprawnie, jak kiedyś.  Do tego w lutym jedna z tych firm Abbott Laboratories wycofała z rynku niektóre preparaty, w tym relatywnie popularne w USA produkty z serii Similac. Zrobiła tak, ponieważ zaczęły pojawiać się skargi na infekcje bakteryjne u niemowląt, które je spożywały. Jej decyzja znacznie wpłynęła na dostępność analizowanych dóbr. Niedobór preparatów do żywienia niemowląt w negatywny sposób wpływa zarówno na bezpieczeństwo ekonomiczne, jak i zdrowotne wielu gospodarstw domowych w USA. Sytuacja jest tak poważna, że postanowił interweniować sam prezydent Stanów Zjednoczonych. Otóż Joe Biden w czwartek spotkał się z dyrektorami firm zajmujących się produkcją preparatów do żywienia niemowląt. Na spotkaniu naciskał na nich, aby zrobili co w ich mocy, aby zwiększyć produkcję.

 

Dolar rośnie i nie wszyscy się cieszą z tego powodu

Rosnąca siła dolara amerykańskiego (USD) popycha światową gospodarkę głębiej w zsynchronizowane spowolnienie, podnosząc koszty kredytu i podsycając niestabilność rynków finansowych, które coraz mocniej obawiają się recesji. Na horyzoncie widać niewiele oznak wytchnienia, co może wspierać „greenbacka” w kolejnych miesiącach. Jego indeks DXY oscyluje w poniedziałek nieco poniżej 20-letnich maksimów. Uważnie obserwowany indeks dolara wzrósł od stycznia o 9 proc. do najwyższego poziomu od dwudziestu lat, gdy Rezerwa Federalna rozpoczęła agresywną serię podwyżek stóp procentowych w celu ograniczenia inflacji, a inwestorzy kupowali dolary jako bezpieczną przystań w warunkach niepewności gospodarczej.

Rosnąca siła waluty powinna pomóc Fedowi obniżyć inflację i wesprzeć amerykański popyt na towary z zagranicy. Jednak grozi to też wzrostem cen importowych dla zagranicznych gospodarek, co jeszcze bardziej podsyci stopy ich inflacji i pozbawi je kapitału. Jest to szczególnie niepokojące dla gospodarek wschodzących, które są zmuszone albo pozwolić na osłabienie swoich walut, albo interweniować w celu złagodzenia spadków kursów swoich walut np. podnosząc własne oprocentowanie. W ostatnich miesiącach nie oszczędzano także rozwiniętych gospodarek. W zeszłym tygodniu euro osiągnęło nowe pięcioletnie minimum, frank szwajcarski osłabł, by po raz pierwszy od 2019 r. osiągnąć parytet z dolarem, a władze monetarne Hongkongu zostały zmuszone do interwencji w obronie swojej waluty. Jen również ostatnio zdołał osiągnąć dwudziestoletnie minimum. – Gwałtowne tempo podwyżek stóp procentowych przez Fed przyprawia wiele innych gospodarek na świecie o ból głowy, powodując osłabienie lokalnych walut – napisał Tuuli McCully, szef ekonomii w Scotiabanku.

Zgodnie z nową prognozą IIF, światowy wzrost w tym roku zasadniczo się wyczerpie, ponieważ Europa popada w recesję, Chiny gwałtownie spowalniają, a warunki finansowe w USA znacznie się zaostrzają. Ekonomiści z Morgan Stanley spodziewają się, że wzrost gospodarczy w tym roku będzie o ponad połowę niższy niż w 2021 roku. Wraz z ciągłym wzrostem stóp w obliczu trwającej globalnej zmienności – od wojny na Ukrainie po blokady w Chinach – skłoniło to inwestorów do skoku w stronę bezpieczeństwa. W efekcie gospodarki posiadające deficyty na rachunku bieżącym są zagrożone większą zmiennością. – Stany Zjednoczone zawsze były bezpieczną przystanią. Wraz z rosnącymi stopami procentowymi zarówno ze strony Fed, jak i stóp rynkowych, jeszcze więcej kapitału może napływać do USA, a to może być szkodliwe dla rynków wschodzących – stwierdził Clay Lowery, były asystent sekretarza skarbu USA ds. międzynarodowych.

 

Raport walutowy

Nowy tydzień rozpoczynamy bez większych zmian na polskim rynku walutowym. Globalnie zmagamy się z siłą dolara amerykańskiego, w dalszym ciągu wycenianego najwyżej od 20 lat. W poniedziałek rano kurs euro kształtował się na poziomie 4,6775 zł, a więc podobnie jak przed weekendem. Oznacza to utrzymania się kursu EUR/PLN w przedziale 4,60-4,72 zł, w którym tkwimy od końcówki marca.

Tymczasem globalnie tematem numer jeden jest niewidziana od 2002 roku siła dolara amerykańskiego patrząc przez pryzmat indeksu dolara. Rynek oczekuje dość silnego zaostrzenia polityki monetarnej w USA, wyceniając podwyżkę stopy funduszy federalnych do ok. 3 proc. Towarzyszy temu bierność Europejskiego Banku Centralnego, który w dalszym ciągu trzyma stopy procentowe w sferze niedodatniej oraz „drukuje” pieniądze poprzez skup obligacji skarbowych rządów strefy euro.

W rezultacie kurs EUR/USD notowany jest w pobliżu 1,04 dolara za euro. Są to jedne z najniższych wartości obserwowanych po grudniu 2002 roku. To przekłada się na to, że na polskim rynku za dolara musimy płacić aż 4,4943 zł. W dół poszły za to notowania franka szwajcarskiego. Kurs CHF/PLN w poniedziałek rano szedł w dół o blisko trzy grosze, schodząc do poziomu 4,4678 zł. Funt brytyjski wyceniany był na 5,49 zł, o grosz niżej niż przed weekendem.