Fatalny kwiecień na giełdach

Dow Jones spadł o 1,2 proc., S&P500 stracił 1,8 proc. Nasdaq kończył sesję zniżką o 2,2 proc. Amerykańscy inwestorzy wycofywali w poniedziałek pieniądze z rynku akcji w związku ze wzrostem rentowności obligacji, który coraz mocniej zmniejsza premię za ryzyko trzymania akcji w relacji do bezpiecznych papierów dłużnych. W poniedziałek rentowność obligacji 10-letnich USA wzrosła siódmą sesję z rzędu i wspięła się najwyżej od stycznia 2019 roku. Główne rynki akcji  zakończyły poniedziałkową sesję na czerwono w następstwie wypowiedzi prezesa Fed z Chicago Charlesa Evansa, który stwierdził, że problemy z inflacją i podażą będą trwały dłużej niż przewidywano. Kolejna spadkowa sesja sprawia, że kwiecień staje się krwawym miesiącem niedającym dużej szansy na poprawę sytuacji.

Chociaż marzec budował pozytywną atmosferę wokół światowych rynków, pozwalając indeksom odrobić część strat z początku roku, to w momencie wkroczenia w kwiecień sentyment wyraźnie uległ zmianie. Obecnie spada wszystko, od akcji po obligacje – nawet ropa naftowa wycofała się z rekordowych poziomów w ramach zgodnego tąpnięcia na światowych rynkach. Według analityków z Wall Street winę za to ponosi Rezerwa Federalna, która zamierza ograniczyć politykę w celu stłumienia najgorszej od czterech dekad inflacji, nawet jeśli zagraża to wzrostowi gospodarczemu. Podobnie do sytuacji sprzed czterech lat, gdy przewodniczący Jerome Powell musiał stawić czoła wstrząsom na rynku, w ostatnich tygodniach inwestorzy byli poddawani kolejnej fali zapowiedzi o podwyżkach.

Zbliżając się już do połowy miesiąca na dole głównego indeksu S&P 500 znajdują się producenci chipów i firmy spedycyjne – firmy, których perspektywy zysków są ściśle związane z gospodarką. W sumie najbardziej obserwowany na świecie indeks giełdowy spadł w tym miesiącu o 2,6 proc., w tym tylko w poniedziałek o 1,8 proc. Tymczasem rentowność 10-letnich obligacji wzrosła do poziomu 2,75 proc., zaś stopy skorygowane o inflację poszybowały jeszcze wyżej. Indeks Bloomberga śledzący obligacje rządowe spadł w kwietniu o prawie 2 proc., co oznacza piąty z rzędu miesięczny spadek, najdłuższy od 2016 roku. Jeśli przez kolejne dwa tygodnie rynek nadal wyglądać będzie podobnie jak teraz – będzie to pierwszy od 2018 r. przypadek, gdy wszystkie główne aktywa poniosą straty.

 

Śmieci, temat śmiertelnie poważny

Trwa globalna bitwa o to, kto zajmie się światowymi śmieciami. Po tym, jak Chiny zakazały importu odpadów z tworzyw sztucznych w 2019 r., inne kraje azjatyckie rozszerzyły swoją działalność w tym sektorze. A to niesie ze sobą ryzyko zanieczyszczenia powietrza, lądu i morza. Recykling zagranicznych odpadów z tworzyw sztucznych może być dochodowy, ale brak regulacji i nadzoru spowodował mnóstwo problemów w krajach przyjmujących odpady z innych państw. Po wycofaniu się Chin, to Wietnam i Malezja stały się jednymi z największych importerów odpadów z tworzyw sztucznych w Azji, podczas gdy w Europie Turcja okazała się największym importerem netto europejskich odpadów tego typu.

Eksperci oczekują, że przepływy odpadów z tworzyw sztucznych eksportowanych z krajów uprzemysłowionych będą nadal przesuwać się do państw, w których (jeszcze) nie obowiązują przepisy. Większość odpadów z tworzyw sztucznych pochodzi z krajów takich jak Japonia, Stany Zjednoczone i Francja, które były jednymi z największych eksporterów netto odpadów z tworzyw sztucznych w 2020 roku. Niemcy, główny eksporter w poprzednich latach, nie zgłosił żadnych danych w 2020 roku.

Według danych uzyskanych z platformy ONZ Comtrade, Japonia wysłała w tym roku prawie 821 tys. ton za granicę, nie importując prawie żadnych zagranicznych odpadów z tworzyw sztucznych, co dało eksport netto na poziomie 819 tys. ton.