Kapitalizm z ludzką twarzą?

Uchodzący za prekursora świadczeń pracowniczych Google powiększa ofertę dla swoich pracowników  wprowadza nową politykę dotyczącą świadczeń.  Przedstawiciele Google ogłosili, że firma zamierza wydłużyć do 18 tygodni urlop rodzicielski (dotychczas było to 12 tygodni). Oczekujące na narodzenie dziecka matki będą miały możliwość skorzystania z 24 tygodni zwolnienia (o sześć tygodni dłużej niż dotychczas).  Zmiany obejmą nie tylko pracowników firmy oczekujących potomstwa. Od kwietnia tego roku każda z zatrudnionych w Google osób otrzyma 20 dni płatnego urlopu, o 5 więcej niż dotychczas. Nowa polityka wdrożona zostanie we wszystkich oddziałach firmy na całym świecie, wskazuje rzecznik Google.

Amerykański gigant z Doliny Krzemowej jest od lat uznawany za prekursora świadczeń pracowniczych, szczególnie w obszarze urlopów pracowniczych. Jako że upowszechnienie pracy zdalnej sprawiło, że darmowe posiłki i inne biurowe udogodnienia przestały być atrakcyjne, kierownictwo Google postanowiło poszukać innych sposobów na walkę z wypaleniem zawodowym wśród kadry i ograniczenie odejść utalentowanych pracowników. Wyniki zeszłorocznej ankiety pracowniczej wykazały spadek dobrego samopoczucia wśród osób zatrudnionych w Google. W odpowiedzi na te doniesienia firma zwiększyła liczbę dni wolnych oraz wprowadziła dodatkowe bonusy pracownicze (przez niektórych żartobliwie określane “dniami Sundara” lub “dodatkami od Sundara”. Określenia te wzięły swoją nazwę od imienia prezesa spółki matki Google, Sundara Pichaia).

– Ponad 40 proc. naszych pracowników można zaliczyć do pokolenia kanapkowego (ang. sandwich generation), którego przedstawiciele z różnych względów mogą napotkać konieczność zaopiekowania się zarówno starszymi, jak i młodszymi członkami swoich rodzin – napisała w oświadczeniu przesłanym Insiderowi Fiona Cicconi, dyrektorka Google ds. zasobów ludzkich. – Naszą misją jest zapewnianie wsparcia naszym pracownikom na każdym etapie ich życia, m.in. poprzez system benefitów. Nowa polityka oferuje im możliwość poświęcenia większej ilości czasu nowo narodzonym dzieciom, chorym krewnym lub zadbania o swoje zdrowie – podkreśliła Cicconi.

 

American dream nie dla każdego…

Amerykański rynek pracy sprzyja specjalistom, ale pracownicy na niższych szczeblach mogą mieć problem ze znalezieniem dobrze płatnej (w stosunku do tamtejszych cen) pracy. Czasy “amerykańskiego snu” już dawno za nami. Ile obecnie zarabia się w USA?  Rynek pracy w USA jest bardzo zróżnicowany. Zarobki są uzależnione od ustalonych na poziomie lokalnym kwot minimalnych oraz od kompetencji pracowników. Jak podaje serwis aplikuj.pl, najpopularniejsze cele emigracji zarobkowej Polaków to Kalifornia oraz Illinois.  W Stanach Zjednoczonych największymi zarobkami mogą pochwalić się lekarze. Ich wynagrodzenie sięga średnio 233 tys. dol. rocznie. Dobrymi zarobkami mogą także pochwalić się prawnicy, którzy za rok pracy otrzymują średnio 159 tys. dol.

Większość polskich emigrantów w Stanach Zjednoczonych zajmuje jednak stanowiska niższych szczebli. Nawet osoby z wyższym wykształceniem mogą mieć problem ze znalezieniem dobrej pracy. Za rok pracy na tzw. zmywaku otrzymamy około 13 tys. dol. Z kolei kelner może liczyć na wynagrodzenie wynoszące około 10 tys. dol. rocznie. Średnie roczne zarobki w przeciętnych zawodach (zgodnie z danymi portalu aplikuj.pl):

Kierowca ciężarówki – 41 tys. dol.

Pracownik budowlany – 51 tys. dol.

Kucharz – 18 tys. dol.

Stolarz – 39 tys. dol.

Opiekun/opiekunka – 21 tys. dol.

Elektryk – 51 tys. dol.

Sekretarka/pracownik biurowy – 36 tys. dol.

Kasjer w supermarkecie – 14 tys. dol.

Przedstawione zestawienie prezentuje jedynie przybliżone dane. Zarobki roczne znacznie różnią się bowiem w poszczególnych stanach.  Amerykański rynek pracy najlepsze czasy ma już dawno za sobą. Obecnie pracując legalnie w Stanach Zjednoczonych, na niższych stanowiskach nie można liczyć na wysoki standard życia. Utrzymanie w USA dużo kosztuje. Zdecydowanie najwięcej zapłacimy za służbę zdrowia, która jest w większości prywatna. Wyjazd do Stanów Zjednoczonych opłaca się najbardziej wysoce wyspecjalizowanym pracownikom. Jednak niezależnie od naszego poziomu wykształcenia, warto znaleźć pracę jeszcze przed wyjazdem do USA, by uniknąć przykrych rozczarowań. Jak donosi serwis forsal.pl, dziesiątki milionów Amerykanów pracuje w pełnym wymiarze godzin, ale nie stać ich na jedzenie, mieszkanie, transport, opiekę zdrowotną oraz zaspokojenie innych potrzeb. Pomysł prezydenta USA Joe Bidena, by podnieść federalną płacę minimalną do 15 dolarów za godzinę, spotkał się natomiast z chłodnym przyjęciem znacznej części środowiska politycznego w USA.