USA zostaną (póki co) liderem globalnej gospodarki

Światowa gospodarka ma osiągnąć pułap 100 bilionów dolarów w przyszłym roku. Na podstawie raportu brytyjskiej firmy CEBR, w najbliższych latach szykują się również zmiany w rankingu największych gospodarek. Według raportu wyprzedzenie USA zajmie Chinom nieco więcej czasu, niż zakładano. Według brytyjskiej firmy konsultingowej CEBR Chiny staną się nominalnie numerem jeden w 2030 roku. Oczekuje się również, że Indie wyprzedzą Francję w przyszłym roku, a Wielką Brytanię rok później. Ponadto Niemcy mogą już w 2033 roku wyprzedzić Japonię pod względem wyników gospodarczych. Obecnie cztery kraje (Stany Zjednoczone, Chiny, Japonia i Niemcy) wytwarzają więcej niż 50% światowej produkcji gospodarczej według PKB w ujęciu nominalnym. PKB USA jest wyższy niż łączny PKB 170 krajów. Polska zajęła w rankingu 23 miejsce.

Według prognoz CEBR w ciągu najbliższej dekady będzie rósł udział krajów azjatyckich, kosztem Europy. Dotychczas niedościgniony lider, a więc Stany Zjednoczone mogą pochwalić się PKB wynoszącym prawie 23 biliony dolarów, co stanowi ok. 25 proc. światowej gospodarki. Do gospodarki kraju wnoszą najwięcej branże finansowe, ubezpieczeniowe i nieruchomości (4,7 bln dolarów). Chiny znajdują się na drugim miejscu pod względem nominalnym, a za ich PKB odpowiada głównie produkcja stali, elektroniki i robotyki. W Europie niezmiennie dominują Niemcy, które eksportują około 20 proc. światowych pojazdów silnikowych. W 2019 roku handel stanowił 90 proc. PKB kraju.

Światowa gospodarka w przyszłości zależeć będzie w dużej mierze od kondycji krajów azjatyckich. Warto pamiętać, że PKB nie jest wskaźnikiem idealnym, gdyż nie mierzy poziomu dobrobytu w państwie. Wiceprzewodniczący Cebr Douglas McWilliams komentując opublikowane prognozy, powiedział, że największym wyzwaniem na najbliższe lata jest zapanowanie nad rosnącą inflacją, która w USA osiągnęła obecnie 6,8 proc. Dodał, że jeśli to nie nastąpi, świat musi przygotować się na recesję w 2023 lub 2024 roku.

 

Bidena wojna z monopolami

Jak donosi The New York Times, Joe Biden obwinia monopole za aktualny, szybki wzrost cen w Stanach Zjednoczonych. Z tego powodu postanowił on rozpocząć z nimi walkę. Co warto zaznaczyć, jego polityka przyniosła już pierwsze efekty. Dzięki jego dekretom udało się zatrzymać dwie duże fuzje i utworzyć nowe przedsiębiorstwa w przemyśle mięsnym. Inflacja za oceanem rozpędza się coraz bardziej. W październiku wynosiła 6,2 proc. r/r, a w listopadzie osiągnęła 6,8 proc. r/r. Tak wysokiego odczytu nie widzieliśmy od 1982 roku, czyli od czasu kryzysu naftowego. Sytuacja ta staje się coraz bardziej problematyczna dla obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Niektórzy analitycy twierdzą, że jeśli Bidenowi nie uda się zatrzymać wzrostu cen, o następnej kadencji będzie mógł jedynie pomarzyć. Z tego powodu aktualny prezydent USA zaczął podejmować działania mające na celu obniżyć tempo inflacji. Według jego administracji za wzrost cen w Stanach Zjednoczonych odpowiada sytuacja na światowych rynkach surowców energetycznych oraz monopole działające na amerykańskim rynku. Według niej wykorzystują one aktualną sytuację gospodarczą w USA, aby podnosić ceny i zwiększać marże. Dowodem na to jest choćby fakt, że w tym roku amerykańskie niefinansowe firmy osiągnęły największą rentowność od 6 dekad temu! Biden postanowił wykorzystać specjalne antymonopolowe organy, aby rozpocząć walkę z monopolami. Prezydent nakłonił między innymi Departament Rolnictwa do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie dużych zakładów mięsnych, które kontrolują znaczną część rynku drobiu i wieprzowiny. Według administracji prezydenta firmy z tego sektora miały zaniżać płace rolnikom oraz podnosić ceny w celu osiągnięcia rekordowych zysków.

Jak podaje The New York Times, Joe Biden miał zmusić do podjęcia działań nawet mniejsze i mniej znane agencje. Choćby nakłonił on Federalną Komisję Morską, aby przyjrzała się dużym firmom przewozowych. Prezydent obawia się, że mogły one wykorzystać aktualną sytuację gospodarczą w kraju do dokonania „oszustw cenowych”.  Co więcej, Biden wydał specjalne dekrety ułatwiające amerykańskim organom blokowanie fuzji oraz uczynił Jonathana Kantera przewodniczącym wydziału antymonopolowego Departamentu Sprawiedliwości. Kanter jest znanym przeciwnikiem Facebooka i Googla, który żąda rozbicia tych firm na kilka mniejszych.  Już teraz organy administracji publicznej w Stanach Zjednoczonych wykorzystują politykę Bidena, aby uczynić różne rynki bardziej konkurencyjnymi. Jak informuje portal The New York Times, Departament Rolnictwa ostatnio przeznaczył 500 milionów dolarów na pomoc ludziom chcącym założyć przedsiębiorstwo w mięsnym przemyśle. Członkowie tego organu zaznaczają, że robią to, aby ktoś w końcu rzucił wyzwanie korporacyjnym gigantom, którzy zdominowali wspomniany rynek. Ponadto urzędnicy administracji publicznej zablokowali fuzję dużej amerykańskiej kolei, Kansas City Southern, z jej kanadyjskim odpowiednikiem oraz fuzję dwóch dużych firm ubezpieczeniowych, Aon i Willis Towers Watson. Według urzędników obie te fuzje doprowadziłyby do pogorszenia sytuacji finansowej amerykańskich konsumentów.  Co prawda dotychczasowe posunięcia administracji Bidena nie przyczyniły się do widocznego obniżenia tempa inflacji w Stanach Zjednoczonych. Jednak jak zaznaczają jej członkowie działania antymonopolowe nigdy nie miały doprowadzić do natychmiastowego spowolnienia wzrostu cen. Zaznaczają oni, że działania te przyniosą widoczne skutki dopiero w przyszłości.