Wydajność sieci bitcoina wróciła do normy

Po wprowadzeniu przez Chiny całkowitego zakazu wydobywania kryptowalut wydajność sieci bitcoina spadła o blisko 53 proc. W niecałe pół roku górnikom udało się niemal w całości odtworzyć utracony potencjał. 14 maja współczynnik haszowania, który mierzy moc obliczeniową przeznaczoną na wydobywanie i przetwarzanie transakcji, osiągnął szczytową wartość około 180 milionów terahashy na sekundę, podał Blockchain.com. Zakaz wydobywania kryptowalut wydany przez chińskie władze spowodował, że 04 lipca poziom wydobycia spadł do 86 milionów terahashy. W środę 08 grudnia ponownie zanotowano 176 milionów terahashy.

Teoretycznie wydobywanie bitcoinów pochłania bardzo dużo energii. Na razie brak jednoznacznych danych dotyczących poziomu zużycia prądu i wpływu farm kryptowalut na środowisko. Twórcy raportu BTIG LLC opublikowanego 8 listopada szacują, że z powodu wprowadzonych w Chinach obostrzeń około 50 proc. światowych platform wydobywczych praktycznie z dnia na dzień przestało działać. Powstałą lukę powoli zapełniają górnicy z głównie z Kanady i USA. W przeciwieństwie do tradycyjnych centrów danych, które wymagają zapewnienia dużych rezerw by móc działać na bieżąco, centrum danych służące kopaniu bitcoinów jest elastyczne. Z łatwością można je odłączyć i podłączyć z powrotem do sieci. Wydobywanie kryptowalut może odciążać sieci energetyczne w czasie gdy na rynku pojawia się krótkotrwały nadmiar energii na przykład ze źródeł odnawialnych, czytamy w raporcie analityków BTIG napisanym pod kierownictwem Gregory’ego Lewisa.

 

Strach przed inflacją w ChRL

Inflacja producencka w Chinach wzrosła już do 13,5 proc. Tak źle nie było od 1995 roku. Eksperci ostrzegają, że zwiastuje to znaczący wzrost cen towarów sprowadzanych z tego kraju. Poważnie niepokoją np. podwyżki cen warzyw, które przekraczają już 30 proc. w skali roku. Chińska gospodarka ma coraz większe globalne znaczenie. Niektórzy już wskazują, że przeskoczyła Stany Zjednoczone. Dla Polski to drugi największy partner handlowy pod względem importu towarów, zaraz za Niemcami. W obliczu szalejącej w Polsce inflacji niepokoją najnowsze, czwartkowe doniesienia na temat cen w Chinach. Sugerują dalszy wzrost globalnej presji inflacyjnej, która nas nie ominie. Ceny dóbr i usług konsumpcyjnych w Chinach są średnio o 2,3 proc. wyższe niż rok wcześniej. To niby niewiele przy prawie 8-procentowej inflacji w Polsce, ale widać wyraźny skok wskaźnika w porównaniu z poprzednim miesiącem, gdy inflacja wynosiła 1,5 proc. Jednak z perspektywy Kowalskiego, jako odbiorcy wielu towarów produkowanych w Chinach, znacznie bardziej martwią doniesienia o podwyżkach cen producentów. Te wynoszą już 13,5 proc. w skali roku. To najwyższy poziom od 1995 roku.

– Nie wróży to dobrze na najbliższe kilka miesięcy, biorąc pod uwagę, że inflacja producencka ma tendencję do wyprzedzania wskaźników inflacji konsumenckiej – ostrzega Michael Hewson, główny analityk CMC Markets. Skoro chińscy producenci za materiały i półprodukty potrzebne do produkcji płacą teraz o kilkanaście procent więcej, będzie musiało to znaleźć odzwierciedlenie w cenach m.in. towarów z etykietą “made in China”. Ekspert CMC zwraca też uwagę na jeszcze jedną statystykę z czwartkowego raportu. – O wiele bardziej niepokojący jest wzrost cen żywności. Ceny warzyw wzrosły o 30,6 proc. i podobne tendencje można zaobserwować na całym świecie – wskazuje Hewson.  Swoje trzy grosze do cen żywności dorzucają też problemy związane z logistyką. Światowe łańcuchy transportu są mocno nadszarpnięte przede wszystkim przez brak wykwalifikowanych kierowców i ograniczenia związane z pandemią koronawirusa. Wydłużają one proces rozładowywania towarów transportowanych szlakami morskimi i lotniczymi.