Coraz droższe nieruchomości na Wyspach

Rynek mieszkaniowy w Wielkiej Brytanii zaskoczył swoją siłą. Mimo wygaśnięcia wsparcia nie doszło do jego załamania, a wręcz przeciwnie, wzrost cen jeszcze przyspieszył, informuje Reuters. W listopadzie br. – jak podaje Nationwide, jeden z największych kredytodawców hipotecznych – ceny wzrosły o 0,9 proc. w ujęciu miesięcznym przebijając 0,7 proc. dynamikę w październiku. To wynik dużo lepszy od mediany prognoz, która zakładała zwyżkę rzędu 0,5 proc. Licząc rok do roku ceny w listopadzie były o 10 proc. wyższe i również zdołały pokonać konsensus rynkowy na poziomie 9,3 proc. Jeszcze bardziej spektakularnie wygląda to jeśli porównywać do marca 2020 r. kiedy to pandemia dopiero zaczynała się rozkręcać. Od tamtej pory ceny zwiększyły się aż o 15 proc.

Z końcem września wygasł program zachęt podatkowych, który miał ożywić rynek po mieszkaniowy pandemii, kiedy dopadła go lekka zadyszka. Nawet jego zakończenie nie zdeprymowało nabywców, a sytuacja – zdaniem ekspertów – nadal będzie zmuszała do wzrostów cen, gdyż popyt jest nadal wysoki, za podaż mieszkań i domów mocno ograniczona. Problemem jest przystępność cenowa, która systematycznie się pogarsza. Rzeczywisty wzrost cen domów jest bowiem znacząco większy od wzrostu dochodów.

Lekki wzrost złotówki

Środowy poranek przyniósł delikatne umocnienie złotego. Kurs euro spadał przez poprzednie dwa dni po tym, jak w ubiegłym tygodniu znalazł się na najwyższym poziomie od 12 lat. Trwa odreagowanie listopadowej zapaści polskiej waluty. W środę kurs euro wynosił 4,6514 zł, choć jeszcze kilkanaście minut wcześniej zniżkował o ponad pół grosza. W poniedziałek kurs EUR/PLN obniżył się o ponad dwa grosze, a we wtorek poszedł w dół o blisko 3 grosze. Łącznie od początku tygodnia kurs euro spadł o przeszło 5 groszy po tym, jak w zeszłym tygodniu po raz pierwszy od marca 2009 roku przekroczył barierę 4,70 zł. Złotemu pomogły zarówno czynniki krajowe jak i zagraniczne. Szybko rosnąca i przebijająca rynkowe oczekiwania inflacja CPI w zasadzie zmusza Radę Polityki Pieniężnej do podjęcia stanowczych działań.  Kolejni członkowie RPP otwarcie mówią o potrzebie mocnych podwyżek stóp procentowych, do czego przychyla się nawet słynący z ultra-gołębiego podejścia prezes NBP Adam Glapiński. Już za tydzień Rada może podnieść stopę referencyjną NBP o 50-75 pb. Wciąż jednak stopy procentowe w Polsce będą bardzo wyraźnie niższe od bieżącej inflacji CPI.

Dobrą wiadomością dla naszej waluty jest też zatrzymanie aprecjacji dolara. Kurs EUR/USD wreszcie przestał spadać, dając szansę na chwilę oddechu całemu sektorowi rynków wschodzących, do których zaliczana jest także Polska. W środę rano za dolara płacono 4,1135 zł, a więc o pół grosza więcej dzień wcześniej. Przez ostatnie siedem sesji notowania dolara na polskim rynku obniżyły się  już o prawie 9 groszy, choć w dalszym ciągu utrzymują się na bardzo wysokich poziomach. Trzeci dzień z rzędu taniał frank szwajcarski, o poranku wyceniany na 4,4690 zł. Jeszcze w piątek helwecka waluta ustanowiła nowy rekord wszech czasów na poziomie 4,5220 zł. Niestety, także w przypadku pary frank-złoty nadal mówimy o poziomach, których nie widzieliśmy nigdy wcześniej przed listopadem ’21.

 

Zmiana prezesa bankowego giganta

UBS zatrudnił byłą szefową JP Morgan Chase, Sarah Youngwood, na stanowisko dyrektora finansowego grupy, poinformował szwajcarski bank. Sarah Youngwood zastąpi obecnego dyrektora finansowego Kirta Gardnera, gdy ten ustąpi ze stanowiska w maju 2022 roku, poinformował największy szwajcarski bank. – Z doświadczeniem z różnych obszarów bankowości i dogłębną wiedzą z zakresu finansów Sarah idealnie nadaje się do kierowania naszą finansową w przyszłością – powiedział prezes UBS, Ralph Hamers.

Od 2020 roku Youngwood kierowała finansami globalnej jednostki technologicznej JP Morgan Chases, a także jej zespołu ds. różnorodności i integracji. W latach 2012-2016 była szefem relacji inwestorskich w JPMorgan Chase, a wcześniej spędziła 14 lat na różnych stanowiskach w Financial Institutions Group. Europejski Bank Centralny poinformował na początku tego roku, że chciałby zobaczyć większą różnorodność w zarządach banków i wśród kadry kierowniczej. Powodem jest dysproporcja, której dopatrzył się bank. Obecnie tylko 8 proc. dyrektorów naczelnych europejskich instytucji kredytowych i inwestycyjnych to kobiety.