Piątkowa sesja na Wall Street przyniosła nowy rekord w wykonaniu Nasdaqa oraz umiarkowane spadki średniej przemysłowej Dow Jonesa.

W obliczu lockdownowych lęków inwestorzy preferowali spółki technologiczne ponad walory przedsiębiorstw z branż tradycyjnych. Pełny lockdown w Austrii oraz obawa, że tą drogą podążą także Niemcy – czyli największa gospodarka Europy – pogorszyły nastawienie wobec spółek wrażliwych na stan koniunktury gospodarczej.
Przykładowo akcje Boeinga poszły w dół o prawie 6 proc. Z kolei 3-procentowa przecena ropy naftowej zaszkodziła notowaniom firm paliwowych – kurs Exxona spadł o ponad 4 proc., a Chevrona o ponad 2 proc. Taniały też walory banków, na niekorzyść których działały malejące rentowności obligacji skarbowych w USA. W rezultacie średnia przemysłowa Dow Jonesa zakończyła piątkową sesję ze stratą 0,75 proc. i na poziomie 35 601,71 punktów. Pod kreską znalazł się także S&P500, który straciwszy 0,14 proc. finiszował nieznacznie poniżej niedawnych rekordów wszech czasów. Nowy rekord padł za to łupem Nasdaqa, który zyskał skromne 0,40 proc. i na zamknięciu notowań osiągnął wartość 16 057,44 pkt.

– To normalny czas na zmniejszenie ryzyka. A w tym przypadku jest tak dużo płynności, że rynek nie może pójść w dół – inwestorzy po prostu redukują ryzyko przechodząc do bezpiecznych przystani – tak sytuację skomentował Jay Hatfield, szef nowojorskiego Infrastructure Capital Management cytowany przez agencję Reuters. Owymi „bezpiecznymi przystaniami” w czasach nawrotu covidowych lockdownów dziś okazały się przede wszystkim walory spółek technologicznych. Akcje Meta Platforms (do niedawna: Facebook) zyskały prawie 2 proc. Wycena Apple’a poszła w górę o 1,7 proc. ustanawiając przy tym nowy rekord. Kurs nVidii zwyżkował o ponad 4 proc. Producent chipów ma podać wyniki kwartalne w przyszłym tygodniu.

Piątek był kolejnym dniem skrajności na rynkach. Informacje o lockdownie i obowiązku szczepień w Austrii wpłynęły bardzo negatywnie na europejskie rynki, podczas gdy w USA świętowane są kolejne rekordy. Dolar jest coraz mocniejszy. W ostatnim czasie złoty ma fatalną passę i wszystko zdaje się mu szkodzić. Głównym czynnikiem jak już wielokrotnie wskazywano są spadki na parze EURUSD, do których dokładają się kolejne czynniki.

Piątek był kolejnym fatalnym dniem dla euro, głównie w wyniku strachu wywołanego decyzją o przymusowych szczepieniach w Austrii, a obawy o kolejne lockdowny oznaczają, że europejska gospodarka będzie jeszcze bardziej odstawać od amerykańskiej. Do tego doszły dwie wypowiedzi z Fed opowiadające się za przyspieszeniem redukcji dodruku, co zdaje się zwiększać prawdopodobieństwo takiego ruchu na kolejnym posiedzeniu. To wszystko sprawiło, że w piątek w pewnym momencie para EURUSD testowała już poziom 1,1250, a to oznacza presję na złotego. A to nie wszystko. Coraz gorsza sytuacja pandemiczna w kraju (szczególnie dla rynków w kontekście austriackiej decyzji), napięta sytuacja na granicy z Białorusią, obawy, iż NBP będzie chciał słabego złotego na koniec roku dla celów księgowych (większa wpłata z zysku do budżetu) – wszystko to jedynie dolewa oliwy do ognia i przekłada się na jeszcze szybszą przecenę złotego. Staje się jasne, że o ile nie ulegną zmianie czynniki globalne (a na razie się na to nie zanosi), złoty musi liczyć na kumulację poprawy w niemal wszystkich kwestiach krajowych (o co też nie będzie łatwo, ale jest to wykonalne).

Inwestorzy a rynek spółek o niskiej kapitalizacji
Rynki w Stanach Zjednoczonych mogą istotnie znajdować się w pobliżu maksimów jakie osiągnąć mogą w tym roku, ale nadal akcje o małej kapitalizacji są notowane daleko za głównymi spółkami. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy S&P 500 o dużej kapitalizacji zyskał około 13 proc, podczas gdy SPDR S&P 600 Small Cap ETF (indeks małych spółek) zaledwie 9,8 proc. Czy to podwyższy apetyt inwestorów z Wall Street? W trzecim kwartale gospodarka amerykańska straciła dynamikę wzrostu, głównie z powodu odrodzenia się wariantu Delta wirusa COVID-19. W IV kwartale gospodarka powinna jednak odbić się od dna. W swojej najnowszej projekcji z 4 listopada, Atlanta Fed podała, że gospodarka USA wzrośnie o 8,5 proc. w IV kwartale 2021 roku oraz kolejnych kilka procent więcej w 2022 roku. To daje kolejny pretekst do tego, aby wśród inwestorów nie przygasł pozytywny sentyment wobec skupowania akcji.

W tym momencie jednak widać dużą dysproporcje pomiędzy klasycznym rynkiem dużych spółek (spółek o dużej kapitalizacji) a indeksem SPDR S&P 600 Small Cap ETF (indeksem spółek o małej kapitalizacji) co może nadal kusić inwestorów. Zresztą, już w tym momencie widać zmiany idące w tym kierunku od kilku tygodni. Do tej pory w tym miesiącu do funduszy akcji amerykańskich o małej kapitalizacji napłynęło około 2,4 mld dolarów, co jest już największym miesięcznym napływem od marca, według dostawcy danych EPFR. Pomogło to napędzić 8 proc. wzrost indeksu spółek o małej kapitalizacji S&P 600.

Warto przypomnieć, że indeksy spółek o małej kapitalizacji zmniejszyły nieco zyski w tym tygodniu z powodu obaw o ponowne pojawienie się COVID-19. Jednak plan infrastrukturalny Bidena może zadziałać w tym zakresie. 5 listopada, większością 228-206 głosów, Izba Reprezentantów uchwaliła dwupartyjny projekt ustawy infrastrukturalnej o wartości 1,2 bln dolarów. Ustawa ta została zatwierdzona przez Senat w sierpniu. To by umieścić 550 miliardów dolarów nowych funduszy na projekty transportowe, sieci użytkowej i szerokopasmowego. Przez to również może pojawić się i więcej szczepień. Więcej firm stara się opracować terapie przeciwwirusowe, ponieważ są tez mocniej dofinansowywane. Ostatnio Pfizer ogłosił, że jego eksperymentalna tabletka przeciwwirusowa zmniejszyła liczbę hospitalizacji i zgonów u dorosłych o 89 proc. Powrót do normalności może tylko wspomóc wolniej rosnące spółki o mniejszej kapitalizacji i dogonić spółki z głównego parkietu.

Zamieszanie na rynku kryptowalut
Dyrektor generalna ARK Invest, Cathie Wood, twierdzi, że duże podmioty instytucjonalne o ogromnym kapitale w pośpiechu przechodzą na rynek bitcoina (BTC). W najnowszym wywiadzie dla Barron’s, Wood oświadczyła, że instytucje mają oko na najpopularniejszą kryptowalutę częściowo ze względu na jej brak korelacji z innymi aktywami.
Kurs BTC/USD spada w poniedziałek drugą sesję z rzędu poniżej 58 tys. dolarów. – Widać, kto się wprowadza na ten rynek i wyglądają na silnych, instytucjonalnych właścicieli. Dlaczego się angażują w rynek bitcoina? Ze względu korelację między kryptowalutami, zwłaszcza bitcoinem, a innymi aktywami – akcjami, obligacjami, walutami, towarami – która jest bardzo niska – podkreśliła Wood.
Choć pozostaje bycza względem BTC, Wood powiedziała, że zaangażowanie takich firm jak Tesla Elona Muska, które dodały główny zasób cyfrowy do swojego bilansu, zaskoczyło ją. – Czego się nie spodziewaliśmy, kiedy przeprowadzaliśmy własne badania nad bitcoinem to tego, że instytucje, głównie korporacje, zaczną dywersyfikować swoje środki pieniężne w bilansie za jego pomocą – dodała. Wood utrzymała swoją poprzednią prognozę ceny bitcoina na poziomie 500 000 USD, mówiąc, że wzrost inwestycji instytucjonalnych może to urzeczywistnić. – Powodem, dla którego użyliśmy poziomu 500 000 USD jako ceny docelowej dla bitcoina, jest to, że jeśli inwestorzy instytucjonalni przejdą na BTC i przeznaczą na niego 5 proc. swoich portfeli, według naszych szacunków kurs wzrośnie do 500 000 USD. Możemy stwierdzić, że tak się dzieje, patrząc na analizy on-chain – podsumowała.

Dyrektor generalny Three Arrows Capital, Su Zhu, skrytykował Ethereum i jego społeczność w pogardliwym tweecie. Miliarder kryptowalut twierdzi, że definitywnie porzucił drugą co do wielkości kryptowalutę z powodu tego, jak bardzo jest ona wykluczająca dla nowych graczy. Zhu kwestionuje wygórowane opłaty na blockchainie ethereum oraz niechęć niektórych z najbardziej wpływowych głosów w społeczności do zajęcia się tym problemem. W jego ocenie, ethereum odwróciło się od swoich użytkowników, mimo, że wspierało ich w przeszłości. Na uwagę zasługuje fakt, iż Zhu Su nie poprzestał na słowach. Adres ethereum powiązany z Three Arrows Capital wysłał bowiem na giełdę FTX ETH o wartości około 77 milionów dolarów. Analizując wysokość opłat transakcyjnych w sieci ethereum, nie sposób zaprzeczyć, że Su ma wiele racji. Średnia opłata transakcyjna w przypadku ETH wynosi bowiem obecnie niemal 37 dolarów, podczas gdy w przypadku BTC jest to zaledwie 2,45 USD.

Mimo tego, że cena BTC spadła na przestrzeni ostatnich dni o ponad 12 tysięcy dolarów, tj. niemal 18 proc., to coraz większa liczba menedżerów i zarządzających funduszami decyduje się lokować kapitał w najstarszej kryptowalucie zamiast w złocie. Zarządzający funduszami i inwestorzy instytucjonalni coraz częściej decydują się na inwestowanie w bitcoina zamiast w złoto, postrzegając kryptowalutę jako lepszy magazyn wartości i preferowane zabezpieczenie przed inflacją. Miliarder i prezes Galaxy Digital Mike Novogratz podziela zdanie, że bitcoin jest lepszym magazynem wartości niż złoto.
Mimo to, nadal uważa on także, że złoto jest prawdopodobnie dobrym aktywem, jednak “zostało ono po prostu zmiażdżone przez bitcoina”. – Bitcoin jest po prostu lepszą wersją przechowywania wartości i jest akceptowany w coraz szybszym tempie … Obecnie jest ponad dwieście milionów ludzi na całym świecie, którzy uczestniczą w ekosystemie bitcoina i ta liczba nadal rośnie – wskazał Novogratz. Równie optymistycznie na temat kryptowanuty wypowiada się także założyciel Skybridge Capital Anthony Scaramucci, który spodziewa się, że bitcoin prześcignie złoto. – Bitcoin “w końcu przyćmi złoto” – wskazał w zeszłym tygodniu dodając, że najstarsza z walut wirtualnych jest na bardzo wczesnym etapie rozwoju i jej cena “z łatwością” osiągnie 500 tys. USD. Innym znanym menedżerem funduszu, który niedawno przyznał, że woli bitcoina od złota, jest Paul Tudor Jones. Powiedział on w zeszłym miesiącu, że woli bitcoina jako zabezpieczenie przed inflacją w obecnym środowisku gospodarczym. Szef działu badań nad energią w Goldman Sachs twierdzi z kolei, że tak jak srebro jest złotem ubogiego człowieka, tak złoto może stać się kryptowalutą ubogiego człowieka.

Przełom w naprawach wyrobów Apple’a
Apple zapowiedziało, że rozpoczyna zupełnie nowy rozdział: zerwania z koniecznością biegania do autoryzowanych salonów z każdą usterką i otwartości na “do-it-yourself”. Firma uruchamia program samoobsługowej naprawy, który umożliwi samodzielne reperowanie produktów z nadgryzionym jabłkiem. Ale uwaga – przy użyciu oficjalnych części i narzędzi Apple. Na początku 2022 samoobsługa będzie dostępna w Stanach Zjednoczonych, później w innych krajach.
Na start Apple dostarczy środki na naprawienie iPhone’a 12 lub iPhone’a 13 – donosi engadget.com. Wśród części na wymianę znajdą się: aparat, ekran oraz bateria. Inne komponenty będą dostępne w późniejszym terminie, podobnie jak części do nowych MacBooków z chipami Apple M1. Apple zaznacza, że program jest przeznaczony dla osób z pewnym doświadczeniem w naprawie elektroniki. Jak tłumaczy, w przypadku “zdecydowanej większości” osób – nadal lepiej korzystać z usług profesjonalistów, czy to w sklepach Apple, czy u autoryzowanych dostawców. Aby zabrać się za samodzielny lifting sprzętu, w pierwszym kroku Apple poprosi klientów o zapoznanie się z instrukcją naprawy, a następnie zamówienie odpowiednich części za pośrednictwem internetowego sklepu samoobsługowego. Firma jeszcze nie podała, ile będą kosztować komponenty i narzędzia do naprawy, ale zapowiedziała, że ci klienci, którzy oddadzą zużyte części do recyklingu, otrzymają ekwiwalent ich wartości na karcie podarunkowej. Inicjatywa Apple to odpowiedź na uchwalane w wielu stanach USA, a także Unii Europejskiej tzw. “right to repair”, czyli prawo do naprawy. Chodzi o dostęp do części zamiennych oraz oficjalnego serwisu nawet kilka lat po rynkowej premierze danego sprzętu. Ma to na celu ograniczenie ilości elektrośmieci.

Wiadomości z rynków finansowych i technologicznych
Punchbowl News twierdzi, że w poniedziałek Biały Dom poinformuje o nominowaniu Jerome Powella na kolejną kadencję na stanowisku szefa Fed, informuje Reuters. Punchbowl News powołuje się na anonimowe źródła mające wiedzę w tej sprawie. Nie podał żadnych szczegółów.

Rosnąca wycena kontraktów terminowych na indeksy sugeruje, że pierwsza sesja, krótszego tygodnia na Wall Street toczyć się będzie przy przewadze strony popytowej. Istnieje więc szansa na nowe rekordy indeksów, szczególnie w przypadku Nasdaq.

Poprzedni tydzień był już czwartym z kolei spadkowym tygodniem na rynku ropy naftowej. Zniżki w ostatnich kilku dniach były wyjątkowo dotkliwe i doprowadziły ceny ropy do poziomów widzianych ostatnio w pierwszej połowie października br. Presja na spadek notowań ropy naftowej, która wyraźnie zwiększyła się w poprzednim tygodniu, wynika przede wszystkim z oczekiwań uwolnienia rezerw ropy naftowej przez kluczowe gospodarki świata. Jako pierwsze oficjalnie o takich planach wspomniały Stany Zjednoczone, które poszukują sposobów na skuteczną walkę z inflacją. Uwolnienie części rezerw ropy naftowej, zwiększenie podaży tego surowca i jednoczesna presja na spadek jego cen, jest jednym ze sposobów na obniżenie poziomu inflacji w kolejnych miesiącach.

Wstępne dane wskazują, że po pierwszych dwudziestu dniach listopada podtrzymana została wzrostowa tendencja w południowokoreańskim eksporcie. Napędzany jest on półprzewodnikami oraz produktami destylacji ropy naftowej, informuje Reuters.

Przyjęcie przez Kongres pakietu socjalno-klimatycznego Bidena jest coraz bliższe. USA będą zwiększać swój deficyt budżetowy średnio rocznie o 160 mld USD przez kolejne lata. Dolar umacnia się a paliwem do wzrostów amerykańskiej waluty były piątkowe wypowiedzi przedstawicieli Fed (m.in. Claridy). Być może szybsze tempo „taperingu” będzie dyskutowane na grudniowym posiedzeniu FOMC. Silna amerykańska waluta dewastuje złotego. Tydzień dla złotego zaczął się od kontynuacji trendu spadkowego. Analitycy zaczynają przebąkiwać o interwencji ze strony NBP. W poniedziałek w południe za euro płacono 4,7182 zł (+0,77 proc.), dolar kosztował 4,1854 zł (+0,80 proc.), a frank 4,5066 zł (+0,95 proc.).

Kilka dni temu zadebiutował trzeci ETF oparty na kontraktach na bitcoinie. Premiera zbiegła się w czasie z wyraźnym wyhamowaniem popytu. VanEck Bitcoin Strategy ETF (ticker XTBF) ujrzał światło dzienne nieco ponad miesiąc po debiucie pierwszego przedstawiciela tej grupy funduszu – ProShares Bitcoin Strategy Fund (BITO). Zainteresowanie derywatem kontraktów na bitcoinie w pierwszych dniach przerosło wszelkie oczekiwania – w ciągu dwóch dni fundusz przyciągnął około 1,1 mld dolarów kapitału, najszybciej w historii tego rodzaju aktywów.

Wysocy rangą menedżerowie Amazon India usłyszeli zarzuty po tym jak wykryto, że za pośrednictwem strony internetowej firmy sprzedano ok. tonę marihuany, donosi BBC. W ubiegłym tygodniu policja aresztowała w stanie Madhya Pradesh dwóch mężczyzn, którzy przysyłali za pośrednictwem serwisu Amazon.com 20 kg marihuany do innego stanu. Oficjalnie przesyłka miała zawierać liście stewii. Dochodzenie wykazało, że wcześniej sprzedano łącznie ok. 1 tonę marihuany za pośrednictwem strony giganta e-commerce.

Ericsson, szwedzki producent sprzętu sieciowego stanie się nowym właścicielem firmy Vonage. Koszt transakcji to 6,2 mld dolarów.