Amazon znów na cenzurowanym

Jak donosi The New York Times, system zajmujący się obsługą płatnych i bezpłatnych urlopów w Amazonie działał bardzo źle. Doprowadziło to do pogorszenia sytuacji finansowej tysięcy pracowników wspomnianej firmy. Wielu z nich przez jego złe funkcjonowanie zostało zwolnionych i nie otrzymało należytych im pensji.  2021 rok był dla Amazona najlepszym rokiem pod względem finansowym i jednym z najgorszych pod względem wizerunkowym. To właśnie w ostatnich kilku miesiącach Vice ujawnił, że wielu kierowców zatrudnionych przez wspomniane przedsiębiorstwo musiało załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne do butelek oraz toreb, bo nie mieli czasu na zrobienie tego w normalny sposób. Do tego to właśnie w lipcu bieżącego roku ITV News poinformowało, że w jednym z 24 centrów Amazona działających w Wielkiej Brytanii, podczas ogromnego kryzysu związanego z pandemią, firma wyrzucała ogrom niesprzedanych produktów.  Od czasu wybuchu wspomnianych afer przedstawiciele Amazona zaczęli zaznaczać, że zamierzają stać się “najlepszym pracodawcą na Ziemi”. Jednak wiele osób nie wierzy w zapewnienia tego przedsiębiorstwa, a nowa afera związana z system obsługującym urlopy nie polepszy ich nastawienia do tej firmy.

Co interesujące, usterkę wspomnianego systemu wykryto przypadkiem. Jak donosi The New York Times, rok temu Tara Jones, pracownica magazynu Amazona w Oklahomie, po narodzinach swojego dziecka, zerknęła na otrzymaną od wspomnianego przedsiębiorstwa wypłatę. Zauważyła, że dostała ona za mało pieniędzy. Otrzymała ona jedynie 90 z obiecanych 540 dolarów. Co więcej, błąd ten powtarzał się w następnych miesiącach. Sytuacja ta wpędziła ją w długi, więc postanowiła ona napisać maila do samego Jeffa Bezosa.  Mail ten spowodował, że Amazon rozpoczął wewnętrzne dochodzenie. Jak donosi The New York Times, wynikło z niego, że przez co najmniej półtora roku Amazon nie opłacał odpowiednio świeżo upieczonych rodziców, pacjentów zmagających się z kryzysami zdrowotnymi i innych pracowników na urlopie.

Z danych uzyskanych przez The New York Times wynika, że systemem obsługi płatnych i bezpłatnych urlopów w firmie Amazon działa bardzo źle. Często, gdy jakiś pracownik nie przychodził do pracy, gdyż posiadał urlop, był z niej automatycznie zwalniany lub jego pensja była automatycznie obniżana. Do tego odzyskanie utraconej przez błąd systemu pracy było bardzo trudne. Udowodnienie przez danego pracownika, że nie był w konkretnym dniu w pracy, bo był chory i wysłał zwolnienie od lekarza, zajmowało sporo czasu. Przez tę sytuację wiele osób zatrudnionych przez Amazona musiało przeżyć długie tygodnie bez żadnego dochodu.  Andy Jassy, obecny dyrektor generalny Amazona, stwierdził, że system urlopów nie działa dobrze. Co więcej, obiecał on, że sam dołoży wszelkich starań, aby został on jak najszybciej naprawiony. Według niego winne opisanej sytuacji są problemy technicznie. Otóż w przeszłości wspomniane przedsiębiorstwo zlecało zarządzanie swoimi programami urlopowymi firmom zewnętrznym. Jednak w pewnym momencie firmy te przestały nadążać za zleceniami od amerykańskiego giganta. Z tego powodu Amazon postanowił sam stworzyć system zarządzający urlopami. Przedsiębiorstwo to postanowiło wykorzystać oprogramowania firm Salesforce, Oracle i Kronos. Jednak, jak wskazuje Andy Jassy, skoordynowanie działania wszystkich tych programów na raz okazało się zbyt trudne dla Amazona.

 

Total wiedział że truje…

Francuski gigant naftowy Total już w 1971 roku wiedział o swoim negatywnym wpływie na środowisko. Według najnowszych informacji przedstawiciele firmy milczeli aż do 1988 roku o tym, jakie znaczenie ma wydobycie paliw kopalnych na klimat.  Czasopismo Global Environmental Change opublikowało badania bezpośrednio oparte na wewnętrznych materiałach firmy, które pochodzą z drugiej połowy XX wieku. Na ich podstawie wykazano, że koncern był ostrzegany już w 1971 roku o swoim negatywnym wpływie na środowisko naturalne, jednak zarząd w tej kwestii pozostawał bierny przez prawie dwie dekady. Jak można przeczytać w opublikowanych badaniach, Total, od tego roku TotalEnergies, „zaczął budzić wątpliwości co do naukowych podstaw globalnego ocieplenia kilkadziesiąt lat temu.” W latach 90 zaakceptowano nowe spojrzenie na naukę o klimacie, jednak otwarcie promowano „opóźnienie polityki lub polityki peryferyjne w stosunku do kontroli paliw kopalnych”.

Publikacja badań obciążających wizerunkowo Total była impulsem do powstania hashtagu #Totalknew w mediach społecznościowych. Podobnymi doniesieniami obciążono już firmy takie jak ExxonMobil i Shell. Warto przywołać szacunki Międzyrządowego Zespołu ONZ ds. Zmian Klimatu (IPCC), według których emisje z paliw kopalnych stanowią główną przyczynę globalnego ocieplenia, a w 2018 r. aż 89% globalnej emisji dwutlenku węgla pochodziło właśnie z paliw kopalnych i przemysłu. Po publikacji badań rzecznik koncernu Total oświadczył, że: „Wiedza o ryzyku klimatycznym od lat 70. nie różniła się od tej publikowanej w ówczesnych czasopismach naukowych, co w pełni potwierdza opublikowany dzisiaj artykuł naukowy. Błędem jest twierdzenie, że Total lub Elf ukrywali ryzyko klimatyczne w latach 70. lub później. TotalEnergies żałuje, że nigdy nie skontaktowali się z nim ani nie skonsultowali z nim autorzy artykułu, który przedsiębiorstwo  zbada szczegółowo. TotalEnergies ubolewa nad procesem wskazywania sytuacji sprzed pięćdziesięciu lat, bez podkreślania wysiłków, zmian, postępów i inwestycji poczynionych od tego czasu”.  Oświadczenie korporacji ma poprawić wizerunek medialny, który ucierpiał wskutek opublikowanych badań. Analizy eksportów ds. klimatu rzucają nowe światło na branżę, jednak po raz kolejny dowodzą, że celem przedsiębiorstwa jest maksymalizacja zysku, inne kwestie są traktowane natomiast drugorzędnie.

W Europie bez zmian

Podczas czwartkowego posiedzenia, Europejski Bank Centralny nie dokonał żadnych istotnych zmian w swojej polityce monetarnej. Mimo najwyższej od lat inflacji, stopy procentowe pozostały na dotychczasowym poziomie, a gospodarka eurolandu ma nadal być zalewana miliardami euro.  EBC będzie nadal kupował obligacje w tempie „umiarkowanie” wolniejszym niż w poprzednich dwóch kwartałach i utrzyma swoją referencyjną stopę na poziomie minus 0,50 proc. Władze monetarne strefy euro nadal twierdzą, że wysoka presja inflacyjna ma ograniczony czasowo charakter i większym niebezpieczeństwem dla gospodarki byłoby zbyt wczesne wycofanie bodźców stymulacyjnych grożące zduszeniem ożywienia niż pozwolenie inflacji na pozostanie na wysokim poziomie przez nieco dłuższy czas.

Bank potwierdził swój plan dalszego kupowania obligacji, by utrzymać koszty finansowania w pobliżu rekordowo niskich poziomów, a także obiecał utrzymać stopy procentowe na niskim pułapie w nadchodzących latach. Tymczasem inflacja w 19-tu krajach strefy euro zbliża się do 4 proc., a w wielu gospodarkach bloku jest na najwyższych poziomach od kilku dziesięcioleci. Jeśli nawet obecny wzrost cen ma przejściowy charakter to jednak istnieje ryzyko, że taka „przejściowa” inflacja może utrwalić się, jeśli utrzyma się wystarczająco długo.