Zwyżki po publikacji raportów finansowych gigantów

We wtorek główne rynki akcji w Stanach Zjednoczonych zamknęły się na wyższych poziomach w związku z publikacją kilku raportów o wynikach finansowych w ciągu dnia. Inwestorzy czekali na raporty takich spółek jak 3M Co., Raytheon Technologies Corp., Eli Lilly and Co. oraz United Parcel Service Inc. (UPS) oraz największych gigantów rynku: Alphabet Inc, Microsoft Corporation, Twitter Inc i Visa Inc. Tymczasem S&P 500 i Dow Jones ustanowiły kolejne, rekordowe szczyty.  Nasdaq 100 wzrósł o 0,29 proc.głównie napędzany przez spółkę NVIDIA Corp., która podskoczyła o 6,70 proc. zaś S&P 500 wzrósł o 0,17 proc. Dow Jones Industrial Average niewiele ruszał się podczas wtorkowej sesji, kończąc dzień w okolicach zera, podczas gdy euro straciło 0,07 proc. do dolara amerykańskiego. Inwestorzy tego dnia skupiali się przede wszystkim na dalszych publikacjach raportów finansowych spółek z amerykańskiego parkietu. Wśród nich mieliśmy m.in spółkę 3M Co, UPS, Alphabet Inc, Microsoft Corporation i Visa Inc.

Według raportu udostępnionego przez Microsoft jego przychody w pierwszym kwartale roku obrotowego 2022 wyniosły 45,3 mld dolarów i wzrosły o 22 proc. w porównaniu z tym samym okresem w roku poprzednim. Dochód netto wzrósł o 48 proc. w ujęciu rocznym i wyniósł 20,5 miliarda dolarów w kwartale zakończonym 30 września 2021 roku, natomiast dochód operacyjny wyniósł 20,2 miliarda dolarów, co oznacza wzrost o 27 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Rozwodniony zysk na akcję wyniósł 2,71 USD, wzrastając o 49 proc. w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami roku obrotowego 2021.

Spółka córka Google, Alphabet podał, że w III kw. jego przychody wyniosły 65,1 mld dolarów, wzrost o 41 proc. r/r. W raporcie czytamy, że przychody w trzecim kwartale wyniosły 65,1 mld dolarów, bijąc oczekiwania na poziomie 63,3 mld dolarów. Rozwodniony zysk na akcję (EPS) wyniósł 27,99 USD, znacznie więcej niż oczekiwane 23,48 USD i 70,6 proc. więcej rok do roku. Dochód netto skoczył o 68,7 proc. w ujęciu rocznym, osiągając poziom 18,9 mld USD.

Społecznościowy Twitter tymczasem podał, że jego przychody w trzecim kwartale 2021 r. wyniosły 1,28 mld dolarów, co oznacza wzrost o 37 proc. w skali roku, ale wciąż nie spełnia oczekiwań. Z drugiej strony, odnotował stratę operacyjną w wysokości 743 mln USD i stratę netto w wysokości 537 mln USD, które spadły zarówno z dochodów operacyjnych, jak i netto obserwowanych w tym samym okresie w 2020 roku.

Na końcu Visa Inc. ujawniła, że jej zysk GAAP na akcję wyniósł 1,65 dolara w czwartym kwartale roku fiskalnego 2021, co oznacza wzrost o 70% w porównaniu z tym samym okresem w roku 2020. W ciągu trzech miesięcy kończących się 30 września 2021 r. przychody netto spółki wzrosły do 6,6 mld USD, co oznacza wzrost o 29 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, natomiast dochód netto wzrósł o 68 proc. w ujęciu rocznym do 3,6 mld USD.

Tego dnia również była sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych Hillary Clinton odniosła się do kwestii portali społecznościowych, w tym Facebooka, wokół którego głośno w mediach z powodu wycieku dokumentacji i zeznań byłego pracownika firmy. Clinton wyraziła, że „Facebook uprzywilejował kłamstwa, zniszczył naszą demokrację i pogłębił podziały w naszym społeczeństwie… świadomie, dla zysku” co oznaczało dość silną wypowiedź skierowaną przeciwko gigantowi. Przypomnijmy, że wcześniej whistleblower, Frances Haugen zeznała, że kadra kierownicza giganta mediów społecznościowych nie traktuje priorytetowo bezpieczeństwa publicznego i że Facebook promuje ludzi „skłonnych do odwracania wzroku od ważnych rzeczy„, a nie tych, którzy „podnoszą alarm„.

 

Bańka na rynku nieruchomości  przestała rosnąć

Wzrost cen domów w Stanach Zjednoczonych nieco zwolnił, zaskakując przy tym ekonomistów. Może to być pierwszy sygnał hamowania na amerykańskim rynku nieruchomości. Do września ceny domów w USA biły rekordy, rosnąc w niespotykanym wcześniej tempie i jednoznacznie przebijając ekscesy z lat 2000-2006, które później doprowadziły do największego kryzysu finansowego od 1929 roku.  Ale we wtorek opublikowano dane, które sugerują, że cenowe szaleństwo w Ameryce powoli wytraca impet. Zacznijmy od indeksu S&P/Case-Shiller, który mierzy ceny domów w 20 amerykańskich metropoliach. W sierpniu wskaźnik ten rzecz jasna ustanowił kolejny rekord wszech czasów, rosnąc do 274,05 punktów. Oznacza to wzrost o blisko 20 proc. względem sierpnia 2020 roku oraz zwyżkę o 1,2 proc. względem poprzedniego miesiąca. Tyle tylko że:

– wzrost miesięczny był najsłabszy od roku,

– dynamika roczna nieznacznie spowolniła względem rekordowych 20,1 proc. odnotowanych miesiąc wcześniej,

– był to rezultat nieco niższy od oczekiwań analityków (na poziomie 20,1 proc. rdr).

Mamy zatem wciąż do czynienia z cenami rekordowo wysokimi i wciąż wyraźnie wyższymi niż przed rokiem, ale miesięczne tempo wzrostu zaczęło hamować. Także sierpniowy indeks cen nieruchomości FHFA wzrósł „tylko” o 1,0 proc. mdm wobec wzrostu o 1,4 proc. mdm w lipcu i oczekiwanej przez ekspertów zwyżki o 1,5 proc.

Jednakże hipotezy o szczycie bańki nie potwierdziły statystyki za wrzesień, jakie także we wtorek wyszły z rządowego Biura Cenzusowego. Według tego źródła mediana ceny nowego domu sprzedanego w USA osiągnęła nowy rekord na poziomie 408 800 dolarów. To o 18,7 proc. więcej niż przed rokiem i o 1,8 proc. więcej niż w sierpniu. Od czasu wprowadzenia ogólnokrajowego lockdownu w USA w kwietniu 2020 roku mediana cen nowo wybudowanego domu podniosła się o 31,8 proc., praktycznie eliminując z rynku nabywców z chudszymi portfelami (a raczej słabszą zdolnością kredytową). W dalszym ciągu mówimy więc o rynku znajdującym się w stanie odległym od równowagi. Ceny rosną jak szalone, co miesiąc bijąc historyczne rekordy. To w znacznej mierze zasługa Rezerwy Federalnej, która od półtora roku prowadzi skrajnie ekspansywną politykę monetarną, sztucznie zaniżając stopy procentowe i kreując nadzwyczajny popyt na aktywa pozwalające zachować realną siłę nabywczą kapitału w warunkach wysokiej, przekraczającej 5 proc. inflacji CPI.

Od marca 2020 Fed w hurtowych ilościach skupuje obligacje skarbowe i hipoteczne za świeżo wykreowane rezerwy bankowe (tzw. dodruk pieniądza). Dzięki temu Amerykanin o dobrej zdolności kredytowej może zaciągnąć 30-letni kredyt hipoteczny o stałym (w całym okresie kredytowania!) oprocentowaniu w wysokości 3,09  proc. Na początku tego roku parametr ten wynosił raptem 2,66 proc. W przypadku kredytu na 15 lat średnie oprocentowanie wynosi 2,33 proc. To stawki, które zapewne okażą się niższe od oficjalnie raportowanej inflacji w okresie spłaty tych pożyczek. Trudno się zatem dziwić, że realnie niemal „darmowy” kredyt hipoteczny napędził zainteresowanie nawet rekordowo drogimi nieruchomościami mieszkaniowymi w Stanach Zjednoczonych. Ale to się może wkrótce skończyć. Od kilku miesięcy oprocentowanie kredytu hipotecznego w USA powoli idzie w górę. A już za tydzień Fed może ogłosić ograniczenie ilości skupowanych obligacji (tzw. tapering), co powinno przełożyć się na wzrost kosztu kredytu w gospodarce. To może być pierwsze posunięcie zmierzające do przekucia nieruchomościowego balona. I to nie tylko w Ameryce.