ChRL gasi pożar pieniędzmi miliardera

Władze Chin poleciły miliarderowi Hui Ka Yanowi, by wykorzystał swój osobisty majątek do złagodzenia pogłębiającego się kryzysu zadłużenia Evergrande Group – donosi Bloomberg, powołując się na nieoficjalne informacje. Jak podaje agencja, zalecenie nadeszło z Pekinu po tym, jak Evergrande nie wypłaciło inwestorom 83,5 mln dol. odsetek od obligacji w terminie do 23 września. Spółka uregulowała zobowiązania blisko miesiąc później, tuż przed upływem okresu karencji, o włos unikając niewypłacalności.

Nieoficjalne informacje wpisują się w narrację, według której chińskie władze nie zamierzają za wszelką cenę ratować drugiego największego dewelopera za Murem, choć są zdecydowane powstrzymać rozlanie się kryzysu na resztę gospodarki. Od kilku miesięcy Pekin propaguje kampanię “powszechnego dobrobytu” – jej istotnym elementem jest, przynajmniej na poziomie retorycznym, walka z nierównościami społecznymi.

Tymczasem założyciel i większościowy akcjonariusz Evergrande Group zasłynął ostentacyjnym epatowaniem bogactwem. Majątek pochodzącego z Henanu Huia szacowany jest na równowartość blisko 8 mld dol., podczas gdy raptem 4 lata temu przekraczał 40 mld dol., czyniąc go najbogatszym człowiekiem za Murem. Bloomberg podkreśla, że powyższe szacunki są wysoce niepewne. Tak czy inaczej zobowiązania Evergrande Group są zdecydowanie większe – w połowie roku były oficjalnie bliskie 2 bln juanów (ponad 300 mld dol.), a nieoficjalnie sięgały nawet 3 bln juanów. Sam dług oprocentowany (m.in. kredyty i obligacje) przekraczał 570 mld juanów. Spółka podejmuje próby sprzedaży aktywów, ale idą one dość marnie. Gigant ma czas do piątku, by zapłacić obligatariuszom kolejne 45 mln dol. Większym wyzwaniem będzie wykup zapadających w marcu przyszłego roku obligacji za 2 mld dol.

 

Internet na Srebrnym Globie

ASA ogłosiła, że prowadzi badania dotyczące możliwości założenia sieci wifi na Księżycu. Celem prac jest nie tylko ułatwienie komunikacji z uczestnikami misji księżycowych w ramach programu Artemis, ale również rozwiązanie problemów z dostępem do Internetu, jaki dotyka wielu mieszkańców USA.  Wykluczenie cyfrowe i brak dostępu do sieci internetowej jest poważnym problemem społeczno-ekonomicznym m.in. w całym USA, podkreślono na konferencji prasowej NASA. Sytuacji nie poprawiła również pandemia, która jedynie to zjawisko zintensyfikowała.

W związku z tym organizacja Greater Cleveland Partnership zwróciła się do NASA Glen Research Center z prośbą o zbadanie technicznych barier stanowiących przyczynę cyfrowej nierówności. Przedstawiciele lokalnej izby handlu zapytali również o to, czy księżycowa infrastruktura nie pomogłaby rozwiązać problemów dotykających mieszkańców Ziemi. – Chociaż sprzęt, jaki poleci na Księżyc, będzie się różnił od tego, z którego korzysta się na Ziemi to częstotliwości wifi w obydwu przypadkach mogą być takie same – przekazał Insiderowi Steve Oleson, dyrektor Compass Lab w NASA Glen Research Center. Badanie i rozwój programu Artemis są nadal w fazie koncepcyjnej, jednak zespół NASA ma nadzieję, że eksperyment dotyczący sieci wifi pomoże w zapewnieniu stabilnego łącza internetowego w tych regionach, które zmagają się z problemami w tym zakresie.

To nie koniec szalonych pomysłów NASA. Zleciła ona bowiem grupie ekspertów opracowanie koncepcji teleskopu, który miałby zostać umieszczony na Księżycu. Miałby on zastąpić ziemski największy na świecie teleskop Arecibo, który w grudniu 2020 roku zakończył swój żywot. Kosmiczny teleskop miałby znaleźć się w jednym z kraterów po ciemnej stronie Księżyca. Umiejscowienie teleskopu na Księżycu byłoby dla astronomów o tyle atrakcyjne, że urządzenie mogłoby odbierać fale radiowe z dala od ziemskich zakłóceń i pozwolić naukowcom “dostrzec to, czego dotychczas nie mogli zobaczyć”. – Chodzi o ten moment w historii wszechświata, kiedy powstawały dzisiejsze gwiazdy, a nawet wcześniejszy okres, w którym tworzyła się dzisiejsza materia, a gwiazdy jeszcze nie istniały – stwierdził w rozmowie z Bussines Insider Saptarshi Bandyopadhyay, inżynier NASA.

 

Black Friday zagrożony

Czarny Piątek, czyli wielkie święto zakupów, ma być w tym roku najsłabszy od lat. Okazuje się, że winę za ten stan rzeczy ponoszą dostawcy i brak części produktów. Tym samym tegoroczny Black Friday faktycznie może przejść bez echa. Brakować ma między innymi opakowań. To z kolei przekłada się na możliwości platform sprzedażowych. Bo jak niby wysłać produkt na Black Friday, skoro nie go w co zapakować? Poza brakiem tekturowych pudełek problemów jest jednak więcej.

Sprzedawcy martwią się również o opóźnienia. Statki na całym świecie borykają się bowiem od dłuższego czasu z ograniczoną przepustowością. Powód? Brak kontenerów oraz przypadki koronawirusa, które czasowo paraliżują działanie portów. Sprawę Black Friday komplikuje również… brak chipów. Okazuje się, że niedobory tego produktu sięgają początku pandemii, kiedy cały świat w pośpiechu zamykał rodzime gospodarki. To z kolei przełożyło się na problemy z dostawami poszczególnym półproduktów.

Choć część branży bije na alarm, to największe platformy sprzedażowe nadal zacierają ręce i przekonują, że tegoroczny Black Friday nie będzie się różnił od poprzednich. Czy Allegro i Amazon mogą się mylić? To okaże się już wkrótce. Przypomnijmy, że Black Friday wypada w tym roku 26 listopada. W Polsce zniżki nie są tak duże jak np. w USA, za to promocje często trwają przez cały weekend. Już w poniedziałek 29 listopada przypada z kolei Cyber Monday, czyli dzień promocji na elektronikę.