Inwestorzy na zakupach

Na Wall Street wrócił popyt na akcje technologicznych Behemotów spod szyldu FANG+. Dzięki temu Nasdaq odnotował trzecią wzrostową sesję z rzędu i powrócił w pobliże wrześniowego rekordu wszech czasów. Zrzeszający największe pod względem kapitalizacji amerykańskie spółki technologiczne indeks FANG+ w poniedziałek poszedł w górę o niemal 2 proc., powracając w zasięg rekordu sprzed półtora miesiąca. Akcje Apple’a podrożały o 1,2 proc., Alphabetu o 1 proc., Amazona o 1,1 proc., Netfliksa o 1,7 proc., a Facebooka aż o 3,3 proc. Dzięki temu Nasdaq poszedł w górę o 0,84 proc. i finiszując z wynikiem 15 021,81 punktów zbliżył się na niespełna 2,5 proc. do swego historycznego maksimum ustanowionego na początku września. Ale już S&P500 urósł tylko 0,34 proc. i nie sforsował bariery 4500 punktów. A średnia przemysłowa Dow Jonesa odnotowała regres o 0,10 proc. i zakończyła poniedziałek na poziomie 35 258,61 pkt. – Wygląda to trochę jak syndrom FOMO (ang. fear of missing out, czyli strach przed przegapieniem wzrostów) wymieszany z górą gotówki znajdującą się poza rynkiem – tak sesję skomentował John Augustine, główny zarządzający w Huntington National Bank cytowany przez agencję Reuters.

Sentymentu amerykańskich inwestorów nie osłabiły gorsze dane z Chin. W trzecim kwartale druga gospodarka świata wyraźnie wyhamowała, co potwierdziły nawet oficjalne (czyli w chińskim przypadku zwykle niezbyt wiarygodne) statystyki PKB. Za kilka dni może się okazać, że równie ostre hamowanie zaliczyła też gospodarka USA. Mocno zawiodły też dane z amerykańskiego przemysłu. Produkcja przemysłowa w USA we wrześniu spadła o 1,3 proc. mdm po spadku o 0,1 proc. mdm w sierpniu (po korekcie w dół. Pierwotnie raportowano wzrost o 0,4 proc. mdm). Wrześniowy regres tłumaczono niedoborami procesorów, który wstrzymał pracę fabryk motoryzacyjnych, ale czynnik ten przecież musiał być znany ekonomistom, którzy średnio prognozowali wzrost produkcji o 0,2 proc. mdm.

Teraz jednak uwaga inwestorów zza Atlantyku skupiona jest na raportach kwartalnych spółek. Analitycy szacują, że w III kwartale zyski spółek przypadające na indeks S&P500 były o 32 proc. wyższe niż przed rokiem. Od początku 2021 roku S&P500 urósł jednak już o blisko 20 proc., zatem spora część poprawy wyników zapewne została już uwzględniona w wycenach akcji.

 

30 mln pustych mieszkań w ChRL

Kłopoty upadającego dewelopera-giganta Evergrande są częścią znacznie większego problemu. Rynek nieruchomości w Chinach stygnie po latach nadpodaży, a dziesiątki milionów mieszkań stoją puste. W piątek chińskie władze w końcu wypowiedziały się na temat kryzysu w Evergrande. Bank Ludowy Chin oświadczył, że firma źle zarządzała swoją działalnością, ale ryzyko dla systemu finansowego było „możliwe do kontrolowania” – podaje redakcja CNN. „W ostatnich latach firma nie zdołała dobrze zarządzać swoim biznesem i działać zgodnie ze zmianami na rynku” – powiedział na briefingu prasowym Zou Lan, dyrektor departamentu rynku finansowego w chińskim banku centralnym. „Zamiast tego, ślepo dywersyfikowała i rozszerzała działalność, co spowodowało poważne pogorszenie jej wskaźników operacyjnych i finansowych, co ostatecznie doprowadziło do kryzysu” – dodał. Jeszcze przed krachem Evergrande zwracano uwagę, że dziesiątki milionów mieszkań w całym kraju stoją puste. W ostatnich latach problem ten tylko się pogłębił.

Mark Williams, główny ekonomista ds. Azji w Capital Economics, szacuje, że w Chinach wciąż stoi około 30 milionów niesprzedanych nieruchomości, w których mogłoby zamieszkać 80 milionów ludzi. To prawie cała populacja Niemiec. Na dodatek, około 100 milionów nieruchomości zostało prawdopodobnie kupionych, ale nie zamieszkanych – według szacunków Capital Economics mogłyby one pomieścić około 260 milionów ludzi. Takie projekty od lat przyciągają uwagę, a nawet zostały nazwane chińskimi „miastami duchów” bądź „miastami-widmami”. Nieruchomości i powiązane z nimi sektory stanowią ogromną część chińskiej gospodarki, odpowiadając aż za 30 proc. PKB. Proporcja produkcji gospodarczej związanej z budownictwem i działalnością powiązaną jest „znacznie wyższa niż w innych głównych gospodarkach” – mówi Williams.

Przez dziesięciolecia pomagało to krajowi w utrzymaniu szybkiego wzrostu gospodarczego. Ale przez lata krytycy zastanawiali się, czy ten motor wzrostu nie tworzy tykającej bomby zegarowej dla drugiej co do wielkości gospodarki świata – po części z powodu ogromnego zadłużenia, jakie wielu deweloperów zaciągnęło, by sfinansować swoje projekty. Jako najbardziej zadłużony deweloper w Chinach, Evergrande stał się wzorcowym przykładem niezrównoważonego wzrostu – ma ponad 300 miliardami dolarów długu.

Jednakże Evergrande nie jest jedynym deweloperem, który boryka się z problemami. W ciągu ostatnich kilku dni wielu innych deweloperów ujawniło swoje własne problemy z przepływem gotówki, prosząc kredytodawców o więcej czasu na spłatę lub ostrzegając przed potencjalnym niewypłacalnością. Aż 12 chińskich firm z branży nieruchomości nie spłaciło w pierwszej połowie roku obligacji na łączną kwotę około 19,2 mld juanów (prawie 3 mld dolarów). Pandemia spowodowała tymczasowy zastój w działalności. Jednak później, po ponownym otwarciu Chin, budownictwo znów zaczęło tętnić życiem, a rynek nieruchomości w kraju przeżył krótkie ożywienie. Jednak od tego czasu rynek znów zaczął zamierać i nie ma żadnych perspektyw dla odbicia.

W sierpniu sprzedaż nieruchomości, mierzona ilością sprzedanej powierzchni, spadła o 18 proc. w porównaniu do tego samego okresu w poprzednim roku. W tym samym miesiącu ceny nowych domów w Chinach wzrosły o 3,5 proc. w stosunku do roku poprzedniego, co stanowi najmniejszy wzrost od czasu, gdy rynek nieruchomości odbił się od dna po pandemii w czerwcu 2020 roku. „Popyt na nieruchomości mieszkaniowe w Chinach wkracza w erę trwałego spadku” – skomentował Williams. Według niego to właśnie jest źródłem kłopotów Evergrande i innych zadłużonych deweloperów. Pojawia się również problem niedokończonych projektów, nawet jeśli jest na nie popyt. Większość nowych nieruchomości w Chinach – ok. 90 proc. – jest sprzedawana przed ukończeniem, co oznacza, że jakiekolwiek problemy firm budujących domy mogą mieć bezpośredni wpływ na kupujących. Eksperci podkreślają, że większość głównych deweloperów jest w znacznie lepszej sytuacji finansowej niż Evergrande. To powinno uspokoić nastroje na rynku nieruchomości, jednak w dłuższej perspektywie może to nie mieć większego znaczenia. Rozciągająca się na wiele lat konsolidacja sektora wydaje się bardziej prawdopodobna niż nadchodząca fala upadłości deweloperów.

 

Walka z fałszywymi doniesieniami trwa

Będzie to pierwszy taki projekt w Polsce: jego zadanie to ochrona internautów przed fałszywymi informacjami w sieci. Naukowcy z Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej rozpoczęli prace nad systemem AntyFakeNews. AntyFakeNews ma ostrzegać osoby korzystające z różnych portali przed treściami typu fake news. W zamian będzie pokazywać treści, które mają podstawy naukowe, które odnoszą się do nieprawdziwych informacji, bazując na sprawdzonych i rzetelnych źródłach – donosi wyborcza.pl. – W pierwszym etapie skupimy się na poznawaniu “społecznego DNA fake newsów”. Musimy dokładnie poznać mechanizmy funkcjonowania dezinformacji w różnych grupach użytkowników mediów, opisać i sklasyfikować modele uwzględniające poziomy wrażliwości na poszczególne rodzaje fałszywych informacji, ich znaczenia, sposoby odnoszenia się do fake newsów, mechanizmy chronienia się przed nimi, a także ich rozprzestrzenianie się – mówi dr Michał Szyszka z Akademii WSB.

W drugiej fazie ma powstać system, którego metody wykrywania będą oparte na algorytmach sztucznej inteligencji. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Pew Research Center wśród dorosłych w Stanach Zjednoczonych, aż 36 proc. z nich uważa, że teorie spiskowe są prawdopodobne lub zdecydowanie prawdziwe.  – Dezinformacja napędzana przez plotki, stygmatyzację i teorie spiskowe może mieć bardzo poważne konsekwencje jeśli stawiane są ponad wytycznymi opartymi na faktach – ostrzegają naukowcy w artykule opublikowanym w piśmie “The American Journal of Tropical Medicine and Hygiene”. Jako przykład tego, jak niebezpieczne mogą być takie plotki, badacze podają popularny mit, w myśl którego koronawirusa można pokonać spożywając wysokoprocentowy alkohol. Tylko w Iranie plotka ta przyczyniła się do ok. 800 śmierci spowodowanych przez spożycie metanolu. Podobne przypadki odnotowano również w Turcji i w Katarze.