Rok 2021 należy do dolara amerykańskiego

„Zielony”jest jedną z najsilniejszych walut grupy G8 osłabiającą się jedynie w relacji do dolara kanadyjskiego. Zdaniem ekonomistów, dobra passa amerykańskiej waluty ma szansę dalej trwać. W ich ocenie, kurs dolara ma nawet szansę osiągnąć nowe maksima w nadchodzących miesiącach, gdy spodziewane ograniczenie stymulacji ze strony Rezerwy Federalnej i sezonowy popyt wyzwolą falę byczych zakładów na walutę. Dowody dominacji greenbacka są liczne, ponieważ presja inflacyjna wspiera wzrost rentowności, a obawy o stagflację zwiększają jego znaczenie jako bezpiecznej przystani. To wszystko sprawiło, że kurs dolara znalazł się na najwyższym poziomie od grudnia 2018 r. w stosunku do jena. Równocześnie, dane CFTC pokazują, że fundusze lewarowane są najbardziej bycze w stosunku do dolara od ponad roku.

Ekonomiści dostrzegają, że nawet ubiegłotygodniowy, rozczarowujący raport z amerykańskiego rynku pracy nie wykoleił waluty, ponieważ traderzy nadal oczekują, że Fed zacznie ograniczać poziom skupu aktywów jeszcze w tym roku. W rzeczywistości, rynek odczytał sygnały inflacyjne w raporcie jako kolejny dowód na to, że stopy procentowe w USA będą musiały wzrosnąć wcześniej niż później, co wsparłoby wzrosty rentowność i dolara. Kontrakty terminowe na fundusze Fed wskazują obecnie na aż 95 proc. szans na podwyżkę stóp proc. do listopada 2022 r., przy czym pod koniec września szanse te wynosiły około 50 proc. Jane Foley z Rabobanku należy do strategów, którzy twierdzą, że dolar może dalej zyskiwać na wartości w miarę wzrostu rentowności i osłabienia popytu na aktywa rynków wschodzących. John Hardy z Saxobanku uważa nawet, że dolar może „uprzykrzyć życie niedźwiedziom w IV kwartale”, przewidując, że rynek w końcu zacznie poważnie traktować tapering Fedu. Większość strategów spodziewa się, że greenback będzie szczególnie silny w stosunku do walut o niskich stopach procentowych, takich jak euro i jen japoński, ponieważ oczekuje się, że ich banki centralne będą wstrzymywać się z decyzjami przez następne dwa-trzy lata, co ostatecznie sprzyjać będzie długim pozycjom w dolarze. Spoglądając na notowania indeksu DXY śledzącego siłę dolara wobec koszyka wybranych walut dostrzec można, że amerykańska waluta jest obecnie najsilniejsza od września 2020 roku.

Ekonomiści wskazują, iż aprecjacja dolara wskazuje na ucieczkę kapitału w kierunku bezpiecznych przystani. Przez zawirowania w chińskim sektorze nieruchomości oraz spowolnienie globalnego wzrostu gospodarczego i przyspieszającą inflację zauważalnie spadła awersja do ryzyka. Ponadto, w ich ocenie, w obliczu kryzysu energetycznego, który w dalszym ciągu wstrząsa rynkami, dolar może ponownie zyskać w najbliższym czasie. Jak pisze Meera Chandan z JPMorgan w piątkowej nocie badawczej, osłabienie prognoz globalnego wzrostu w połączeniu z rosnącą inflacją sprawia, że amerykańska waluta jest jeszcze bardziej atrakcyjnym zakładem. – Kontekst sprzyja posiadaniu dolarów na szerokiej podstawie, nie tylko w stosunku do walut o wyższej becie, które są zazwyczaj wrażliwe na wzrost, ale także w stosunku do innych defensywnych walut, takich jak JPY – wskazuje Meera Chandan.

 

Będzie trudniej o nowego iPhona

Według raportu Bloomberga, spółka-gigant Apple znacznie skrócił swój harmonogram produkcji dla serii iPhone 13. Dzieje się tak ze względu na trwające niedobory chipów i niektórych części. Łańcuch dostaw rzekomo nie jest w stanie zrealizować swoich pierwotnych celów dla dostaw iPhone’a 13, czego skutkiem może być produkcja 10 milionów mniej sztuk, niż planowano.  Wobec tego akcje giganta spadły blisko o 1 proc. do poziomu 141,5 dolarów. Według raportu kluczowi dostawcy Apple, w tym Broadcom i Texas Instruments, nie są w stanie dostarczyć niezbędnych ilości komponentów, więc spółka została zmuszona wyhamowania działań na wielu etapach swoich produkcji.

Warto przypomnieć również, że na ostatniej konferencji prasowej Apple ostrzegł inwestorów, że problemy z łańcuchem dostaw mogą wpłynąć na dostawy iPhone’ów w bieżącym kwartale. Wcześniej w tym roku, Apple powiedział, że ograniczona dostępność „starszych zespołów/podzespołów” wpływa również na produkcję iPadów i MacBooków. W tym momencie już globalny niedobór układów scalonych utrzymuje się od ponad roku, sabotując niemal wszystkie globalne firmy. Ograniczona dostępność krzemu szczególnie dotknęła przemysł samochodowy, ponieważ producenci nie mogą dostać w swoje ręce wystarczającej ilości chipów.

Firma spodziewała się wyprodukować 90 milionów nowych modeli iPhone’a w ostatnich trzech miesiącach roku, ale teraz mówi partnerom produkcyjnym, że suma ta będzie niższa o 10 milionów sztuk. Jak dotąd problemy z łańcuchami dostaw nie wpływały aż tak mocno na firmę Apple, co pozwoliło jej zachować najwyższy priorytet dla dostępnej pojemności z dostawcami i nie widać było aż tak poważnego wpływu na ich flagowy produkt – iPhone’a.