Wahania na giełdzie, gaz ziemny coraz droższy

Amerykańskie akcje wahały się w czwartek między zyskami a stratami. Rentowności obligacji skarbowych wzrosły, a dolar umocnił się. Ostatecznie Dow Jones i S&P 500 zamknęły sesję na minusie, a Nasdaq Composite na plusie. Dow Jones spadł o 0,18 proc. do 34,751.32 pkt, a S&P 500 o 0,16 proc. do 4,473.75 pkt. Nasdaq Composite zwyżkował jako jedyny z głównych amerykańskich indeksów – o 0,13 proc. do 15,181.92 pkt.

Wczorajsze dane o sprzedaży detalicznej okazały się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Amerykański konsument jest coraz mniej optymistyczny, ale nadal ma pieniądze, więc je wydaje. To kolejny argument za cięciem QE, a to umacnia dolara. Sprzedaż wzrosła o w sierpniu o 0,7 proc. m/m, co nie robi specjalnego wrażenia, ale jeśli tylko wyłączymy samochody (z których dostępnością jest coraz większy problem) mamy wzrost na poziomie 2 proc. miesięcznie, a to już sporo. Jednak nie to jest najważniejsze – sprzedaż jest znacząco powyżej trendu sprzed pandemii i utrzymuje się na tym wyższym poziomie. To efekt ogromnego impulsu fiskalnego, którego najbardziej medialną częścią były „czeki Trumpa”, a następnie „czeki Bidena”. W efekcie gospodarstwa domowe mają więcej środków, niż miałyby gdyby pandemii w ogóle nie było i te pieniądze po prostu wydają.

Ostatnie tygodnie i miesiące na rynku gazu ziemnego to ciąg systematycznych – i coraz bardziej dynamicznych – zwyżek. O ile jeszcze wiosną 2020 roku notowania gazu ziemnego w Stanach Zjednoczonych oscylowały w okolicach 1,60 USD za mln BTU, to obecnie przekraczają one 5 USD za mln BTU, a więc są ponad trzy razy wyższe. W ostatnich tygodniach kropką nad „i” na rynku gazu ziemnego okazał się dotkliwy sezon huraganowy w Stanach Zjednoczonych. Uderzenie huraganu Ida, które przyczyniło się do przerw w wydobyciu gazu w rejonie Zatoki Meksykańskiej, jedynie przyspieszyło wzrost cen gazu ziemnego i doprowadziło do zwyżki notowań z okolic 4 USD za mln BTU pod koniec sierpnia do obecnych rejonów, o ponad jedną piątą wyższych.

W piątek rano dolar daje mieszane sygnały, częściowo korygując wczorajsze umocnienie po lepszych danych makro, które nasiliły spekulacje, co do możliwego wcześniejszego terminu taperingu ze strony Fed. Wpływ na to miały zaskakująco dobre dane nt. sprzedaży detalicznej za sierpień, oraz mocniejsze odbicie indeksu Philly Fedwe wrześniu – w środę poznaliśmy z kolei imponujący odczyt indeksu NY Fed Mfg oraz zgodną z prognozami dynamikę produkcji przemysłowej. Mimo tego wydaje się, że tapering 22 września byłby mało prawdopodobny, część członków Fed będzie chciała zaczekać na publikację danych Departamentu Pracy, które poznamy na początku października, ale sam komunikat, oraz projekcje makro mogą zawierać w sobie pewne “jastrzębie akcenty”.

 

Raport znanych ekonomistów pokazuje największe wyzwania gospodarcze

Emmanuel Macron, prezydent Francji, miał dobre przeczucie, że wkrótce stanie się najważniejszym politykiem Europy. Gdy ze stanowiska odejdzie Angela Merkel, nie będzie miał właściwie sobie równych. By podbić swoje szanse na efektywne przywództwo, zamówił u grupy znanych i wpływowych ekonomistów raport na temat najważniejszych wyzwań stojących przed Francją, Europą i światem. Raport pojawił się kilka tygodni temu po francusku, a w tym tygodniu również w innych europejskich językach, w tym po polsku. Sądzę, że jest to ważny materiał, który może stać się punktem odniesienia dla każdego, kto chce sobie usystematyzować kluczowe trendy ekonomiczne. Raport „Budowanie gospodarki jutra” jest sygnowany przez Oliviera Blancharda, byłego głównego ekonomistę Międzynarodowego Funduszu Walutowego, i Jeana Tirole’a, noblistę z ekonomii z 2014 r., ale jest owocem prac komisji, w której zasiadało 25 ekonomistów z Europy i USA. Wśród nich byli m.in. Paul Krugman czy Lawrence Summers. Wnioski są przedstawione jako konsens, więc z natury rzeczy nie mogą być zupełnie nowatorskie — konsensy wykuwają się długo, w bólach i są zwykle sformułowane okrągłymi słowami. Ale jest też w raporcie wiele obserwacji niebanalnych, które postaram się przedstawić.

Są trzy kwestie, które stanowią — według Blancharda i Tirole’a — największe wyzwanie dla gospodarki w najbliższych latach i dekadach. Pierwszą są zmiany klimatyczne i konieczna odpowiedź polityki gospodarczej i społecznej. Drugą są nierówności społeczne i redystrybucja dochodu. Trzecią — starzenie się społeczeństwa. Moim zdaniem w tym trójkącie brakuje jednego elementu — globalizacji i konkurencji. Definiują one współczesną gospodarkę, a napotykają potężne przeszkody polityczne. To trochę słoń w salonie, ale może francuscy ekonomiści stwierdzili, że nie będą już bardziej narażać się francuskiemu wyborcy.

W obszarze zmian klimatycznych Blanchard i Tirole piszą jasno: konieczne jest zdecydowanie większe opodatkowanie emisji gazów cieplarnianych. Dziś efektywny podatek (czyli np. opłaty w ramach systemu handlu emisjami w ramach Unii Europejskiej) jest nałożony zaledwie na połowę emisji, a tylko w przypadku 10 proc. emisji jest on zgodny z celami polityki klimatycznej (jako minimalny przedział podatku autorzy wskazują 34-68 EUR za tonę). Pozytywnie oceniają zatem pakiet Fit for 55, który zakłada, że do systemu handlu emisjami wejdą dwa potężne sektory — transport i budownictwo.

Jednocześnie autorzy raportu ostrzegają, że nie ma czegoś takiego jak zielony rozwój, czyli przyjazny dla wszystkich wzrost gospodarczy oparty na zielonych technologiach. Polityka klimatyczna będzie niosła potężne koszty. Podatki węglowe są regresywne, czyli najmocniej dotykają najbiedniejszych. Zaostrzenie polityki klimatycznej będzie więc wymagało dużo większej redystrybucji, na przykład — co autorzy piszą wprost — w kierunku polskich górników. W obszarze nierówności dochodowych i majątkowych piszą m.in. o edukacji, większym opodatkowaniu kapitału zamiast pracy oraz konieczności zdecydowanie większej współpracy organizacji pracodawców i pracowników.

Wśród tych wielu dość oczywistych rekomendacji jedna wydaje mi się intrygująca i zasługująca na szczególną uwagę. Blanchard i Tirole podkreślają, że mamy — jako społeczeństwa — kontrolę nad tym, jak zmiany technologiczne i makroekonomiczne wpływają na rynek pracy i rodzaj tworzonych miejsc pracy. Poprzez podatki, regulacje i inne instrumenty rządy, a także organizacje społeczne, mogą determinować rodzaj i jakość zawodów, które powstają lub znikają. Innymi słowy — nie jesteśmy biernymi obserwatorami festiwalu, w którym główne role grają rynek, technologie i globalizacja. Możemy w demokratyczny sposób decydować, które zmiany uważamy za dobre, a których nie. Jest w tym myśleniu oczywiście przejaw francuskiego etatyzmu, ale sądzę, że staje się to powoli globalnym konsensem, wyrażającym się w popularnym ostatnio haśle „future is a policy choice” (przyszłość to kwestia naszego wyboru politycznego).

I trzecia kwestia: starzenie się społeczeństw. W samym procesie nie ma nic złego, ponieważ jest m.in. objawem rosnącej przeciętnej długości życia (choć w wielu krajach też niskiej dzietności), ale stawia on ogromne wyzwania dla rynku pracy, który będzie musiał dostosować się do zatrudniania osób przeciętnie dużo starszych niż w przeszłości, oraz dla systemów emerytalnych. Blanchard i Tirole nie owijają w bawełnę — skoro możliwość podnoszenia oskładkowania pracy jest niska, to musimy zaakceptować albo wyższy wiek emerytalny, albo niższe emerytury. Co ciekawe — nie sugerują, który wybór jest lepszy, podkreślają jedynie, że wybór musi być dla obywateli przejrzysty i zrozumiały.

Niebanalna ich obserwacja jest taka, że system emerytalny musi być dla obywateli znacznie bardziej intuicyjny. Dziś przeciętny człowiek dobrze wie, ile zarabia, ale nie wie, jak to dokładnie przekłada się na jego emeryturę. Utrudnia to obywatelom zrozumienie wyborów, które stoją przed nimi i społeczeństwem. Jednym z rozwiązań może być wprowadzenie systemu prostych punktów, które ludzie zbierają w trakcie życia w zależności od zarobków, wykonywanego zawodu i czasu pracy. Punkty przekładałyby się na wysokość emerytury. Raport Blancharda i Tirole’a jest bardzo ważny, zawiera wiele ciekawych obserwacji, kilka niebanalnych propozycji i pewnie parę istotnych braków, ale jego dużą słabością jest to, że pokłada wielką wiarę w konsensach. Między bogatymi i biednymi, między firmami i pracownikami, między różnymi krajami, między odmiennymi poglądami. Czy w coraz bardziej skonfliktowanym świecie takie konsensy są możliwe?