Europejskie pracownicze paradoksy

Wraz z ożywieniem gospodarczym we Francji, które nadeszło wcześniej niż oczekiwano, powróciły też głębokie problemy na rynku pracy od dawna hamujące wzrost gospodarczy – uważa francuski bank centralny. Aktywność w drugiej co do wielkości gospodarce strefy euro zbliża się do normy szybciej niż jeszcze w czerwcu przewidywał Bank Francji. Jednak wraz ze spodziewanym w tym roku wzrostem gospodarczym sięgającym 6,3 proc., firmy odnotowują coraz więcej trudności z pozyskaniem siły roboczej. Jednocześnie utrzymuje się niski wskaźnik zatrudnienia wśród najstarszych i najmłodszych pracowników. Francja nie jest osamotniona w obliczu zbliżającej się walki o znalezienie lub przekwalifikowanie pracowników w następstwie pandemii Covid-19. W Niemczech pandemia pogłębiła długotrwały niedobór siły roboczej w niektórych sektorach, a w Wielkiej Brytanii trudności ze znalezieniem pracowników już napędzają wzrost płac.

Tym, co sprawia, że sytuacja na francuskim rynku pracy jest bardziej niepokojąca, jest połączenie problemu z zatrudnieniem ze stosunkowo wysoką stopą bezrobocia. „Jest to społecznie nieakceptowalny paradoks i jest to nasze największe wyzwanie gospodarcze – nie ma pilniejszych i bardziej niezbędnych reform niż te, które zwiększają podaż dostępnej siły roboczej” – powiedział prezes Banku Francji Francois Villeroy de Galhau w wywiadzie dla francuskiej gazety La Croix. Rząd nie może po prostu polegać na skutkach obecnego odbicia gospodarczego, powiedział Villeroy. Wezwał władze publiczne i przedsiębiorstwa do poprawy praktyk i szkoleń oraz do uatrakcyjnienia pracy dzięki połączeniu wyższych wynagrodzeń i zmian w zasiłkach dla bezrobotnych. Villeroy uważa, że korzystając z takich reform Francja może podnieść tempo wzrostu do około 2 proc. z około 1 proc. przed pandemią Covid.

Oprócz podwyższenia swoich krótkoterminowych prognoz wzrostu, Bank Francji podniósł swoje prognozy inflacji w swojej najnowszej prognozie gospodarczej. Ceny surowców i wyrobów gotowych były wyższe niż oczekiwano w okresie letnim, a bank centralny dostrzega rosnącą presję ze strony płac i sektora usług w 2022 i 2023 roku. Chociaż oczekuje, że inflacja spadnie od przyszłego roku, to jednak istnieje ryzyko wzrostu.

 

Nowy i jakże stary iPhone 13

Na wczorajszej konferencji Apple zaprezentowało swoje nowe produkty. Jednym z nich jest bazowy smartfon iPhone 13, który  wizualnie bardzo przypomina iPhona 12 i na dobrą sprawę ciężko te smartfony od siebie odróżnić. Nowością jest min. ułożenie aparatów na wysepce. Notch pozostaje, podobnie jak Face ID, które jak widać udało się upchnąć w mniejszej przestrzeni. Wcięcie jest bowiem o 20 proc.  mniejsze niż w poprzednim modelu telefonu – zmiana więc na plus, ale jednak rozwiązanie bardzo mocno odstające od dzisiejszych standardów w Androidach. Czy iPhone 12s nazwany iPhone 13 zapowiada jakiś przełom w modelu z 2022 r.? Raczej nie. Zresztą nowości, które mają sprzedać kolejną generację topowego smartfonu, powoli stają się wręcz karykaturalne. W nowym iPhonie 13 Pro jest to — chyba, bo nic innego mocniejszego nie dostrzegłem — cinematic mode w kamerze, czyli tryb pozwalający kręcić profesjonalne filmy pełnometrażowe smartfonem Apple’a.

Coroczne konferencje Apple poświęcone nowym iPhone’om to niewątpliwie jedne z najważniejszych branżowych wydarzeń. Jednak nie tylko nowe smartfony cieszą się na nich uwagą widowni. W tym roku Apple, oprócz iPhone’ów 13, zaprezentowało także nowy smart zegarek Apple Watch 7. Użytkowników może ucieszyć pyłodporność z certyfikatem IP6X, a także o 33 proc. szybsze ładowanie za pomocą łącza USB-C. W 45 minut naładujemy Apple Watch w około 80 proc. Na Apple Watch Series 7 będziemy mogli wygodniej pisać – smartwatch obsłuży ekranową klawiaturę, która nie różni się niczym od tej, którą znamy ze smartfonów. Czekają nas także nowe kolory oraz nowe cyfrowe tarcze, ekran ma być także jeszcze bardziej odporny na uszkodzenia mechaniczne. Apple Watch 7 trafi do sklepów jesienią 2021 r. Cena urządzenia zaczyna się od 399 dol.