Czerwono na Wall Street

Dow Jones poszedł w dół 0,2 proc., a S&P500 stracił 0,1 proc. Wartość obu indeksów spadła już trzecią sesję z rzędu. Nasdaq zniżkował o 0,6 proc. i była to jego pierwsza spadkowa sesja po czterech wzrostowych. Na amerykańskich rynkach akcji kolejny dzień inicjatywę miała podaż. Jako powód spadków kursów nadal wskazywane jest rosnące przekonanie inwestorów o słabnięciu ożywienia gospodarczego, także w związku z rosnącą liczbą zakażeń wariantem delta koronawirusa. Potwierdziła to opublikowana w środę „beżowa księga” Fed jak i niedawne obniżki prognoz Goldman Sachs i Morgan Stanley dla gospodarki i rynku akcji. Negatywnie mogła wpłynąć w środę na rynek także wypowiedź szefa Fed w St. Louis sugerująca, że piątkowy, bardzo słaby raport z rynku pracy, nie zmieni planu rozpoczęcia w tym roku redukcji zakupów obligacji przez bank centralny. W podobnym duchu wypowiedział się również szef Fed w Nowym Jorku. Rentowności obligacji spadały, umacniał się dolar. Zdrożała ropa, a cena gazu ziemnego doszła najwyżej od 7 lat.

W środę opublikowano „beżową księgę”, zawierającą oceny sytuacji gospodarczej w dystryktach regionalnych Fed. Pokazała, że na początku lipca i w sierpniu zanotowano osłabienie tempa wzrostu do umiarkowanego. – Wszystkie dystrykty nadal donoszą o rosnącym zatrudnieniu, a charakterystyka tempa kreacji miejsc pracy mieściła się od lekkiego do mocnego – głosi fragment „beżowej księgi”.

Sekretarz skarbu Janet Yellen ostrzegła, że Departament Skarbu prawdopodobnie wyczerpie możliwość uniknięcia naruszenia limitu zadłużenia długu federalnego w pewnym momencie w październiku. – Bazując na najlepszych i najnowszych danych, najprawdopodobniejszy wynik jest taki, że gotówka i specjalne środko będą wyczerpane podczas października – napisała Yellen w środę w liście do liderów Kongresu USA.

 

Duński patent na leniwych imigrantów

Część migrantów przebywających w Danii będzie musiała podjąć pracę. Świadczenia socjalne otrzymają tylko ci, którzy przepracują 37 godzin tygodniowo. W ostatnich latach Dania wielokrotnie zaostrzała swoją politykę imigracyjną. Obecnie ma jedne z najsurowszych regulacji w Europie. Wymóg pracy będzie dotyczył osób pobierających zasiłki od trzech lub więcej lat, które do tej pory nie osiągnęły dostatecznego poziomu znajomości języka duńskiego. Premier Mette Frederiksen zaznaczyła, że ​​przepisy te są skierowane bezpośrednio do kobiet z „niezachodnich środowisk” żyjących z zasiłków. Rząd twierdzi, że sześć na dziesięć kobiet z Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Turcji nie pracuje.

Nowy plan został stworzony po to, by pomóc migrantom w asymilacji z duńskim społeczeństwem. „Chcemy wprowadzić nową logikę pracy, w której ludzie mają obowiązek wnosić swój wkład i być użytecznymi, a jeśli nie mogą znaleźć stałej pracy, muszą pracować za zasiłek” – powiedziała dziennikarzom Frederiksen. „Przez zbyt wiele lat wyrządzaliśmy krzywdę wielu ludziom, nie żądając od nich niczego” – dodała premier Danii. „To ogromny problem, gdy mamy tak silną gospodarkę, w której środowiska biznesowe poszukują rąk do pracy i mamy dużą grupę, głównie kobiet o niezachodnim pochodzeniu, które nie są częścią rynku pracy” – powiedziała Frederiksen.

Minister zatrudnienia Peter Hummelgaard powiedział, że nie ma żadnych ograniczeń czy nakazów dotyczących zawodów, w jakich mają pracować migranci. Praca przy zbieraniu śmieci na plaży będzie miała taką samą wartość, jak praca biurowa. Jednak zdaniem krytyków powyższe zasady są chybione i niesprawiedliwe. Rzeczniczka lewicowej Listy Jedności, Maia Villadsen, skrytykowała powyższy plan, gdyż nie został on zatwierdzony przez prawodawców. „Obawiam się, że skończy się to wspieranym przez państwo dumpingiem socjalnym, wysyłającym ludzi do szalonych prac” – powiedziała państwowej telewizji TV2.  Problemem jest jednak brak pracy dla imigrantów. Nejat Chafehi, 51-letnia migrantka mieszkająca w Kopenhadze, uważa, że przepisy „nie są rozwiązaniem”. ​​Według Chafehi, ​​ona i wiele innych imigrantek aktywnie poszukuje pracy. „Gdzie pracować, jeśli dostaje się tyle odmów?”- dodała. Liczba wniosków o azyl drastycznie spadła pod rządami premier Frederiksen, która sprawuje władzę od 2019 roku. Od 1 stycznia do 31 lipca wpłynęło tylko 851 wniosków. W szczytowym momencie w 2015 roku o azyl w Danii wystąpiło ponad 21 000 osób.