Wojna producentów procesorów

Akcje Advanced Micro Devices (AMD) wzrosły o ponad 5 procent w środę, do poziomu 118,77 dolarów – szósty dzień wzrostów z rzędu – po tym, jak producent chipów opublikował dobre wyniki za drugi kwartał. W sumie od 27 lipca akcje zyskały ponad 33 proc., a według danych AMD, ten wygrywa walkę z jego największych konkurentem, Intel Corp. Z danych również wynika, iż prognoza wzrostu sprzedaży giganta na cały rok 2021 podniesiona została z 50 do 60 proc.

Jeszcze przed laty słabsza, jednak wysoce rentowna firma AMD stała się siłą, z którą należy się obecnie liczyć. Przekonał się o tym jego największy rywal Intel Corp., która znacznie traci udziały w rynku względem Advanced Micro Devices (AMD). Transformacja Advanced Micro Devices (AMD) z firmy produkującej układy scalone w dominującego projektanta sprzętu komputerowego nowej generacji została zakończona, jak wynika z danych. Podane przez spółkę wyniki finansowe pokazują, że w drugim kwartale AMD odnotowało przychód w wysokości 3,85 mld dolarów, co oznacza wzrost o 99 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym i przyspieszenie z 93 proc. tempa osiągniętego w pierwszym kwartale.

Dodatkowo również w raporcie czytamy, iż oczekuje się, że przychody całkowite AMD wzrosną o około 60 proc. w porównaniu z rokiem 2020, podczas gdy wcześniejsze prognozy mówiły o niecałym 50 proc. wzroście. Przez to również akcje giganta rosną już szósty dzień pod rząd, ponad 35 procent od momentu udostępnienia danych. Analitycy na kilka dni przed pokazaniem danych przez spółkę szacowali zakres docelowy akcji na poziomie 100 – 106 dolarów, a jak widać w tym momencie, ich szacunki mocno zostały przekroczone już na tym etapie. Dalszy ich wzrost spowoduje jedynie, że wcześniejsze prognozy były mocno nietrafione. A tak istotnie może się stać, ponieważ według raportu z serwisu wccftech.com wynika, że procesory AMD nadal sprzedają się lepiej niż Intela, co może jedynie napędzać tempo wzrostów giganta.

 

Niewiarygodny wzrost akcji Robinhhod

Drugi dzień z rzędu przyniósł potężne wzrosty akcji Robinhood Markets – czyli właściciela popularnej w USA platformy inwestycyjnej. Wiele wskazuje na to, że także tym razem za wszystkim stoją rzesze inwestorów indywidualnych. Akcje Robinhood Markets zadebiutowały na giełdzie Nasdaq w ubiegły czwartek, 29 lipca. Debiut nie wypadł zbyt okazale. Czwartkowy kurs zamknięcia znalazł się ponad 8 proc. poniżej ceny emisyjnej ustalonej na 38 dolarów. Walory spółki sprzedało kilku insiderów. Papier intensywnie kupowali za to sami klienci platformy Robinhood. Takich inwestorów było ponad 301 tysięcy – podaje serwis marketwatch.com. Po stronie kupujących stanął także bardzo popularny i budzący wiele kontrowersji fundusz ARK Investment Management, skupując 1,3 mln walorów w czwartek i kolejne 3,6 mln w piątek. Jednak prawdziwe emocje pojawiły się dopiero w poniedziałek, gdy akcje Robinhood Markets podrożały o ponad 24 proc. We wtorek ich notowania wzrosły o kolejne 50 proc., na zamknięciu regularnej sesji osiągając cenę 70,39 USD. Ale po otwarciu wtorkowych notowań kosztowały nawet 85 USD, co było kursem o 123 proc. wyższym od ceny emisyjnej.

Cały ten ruch odbył się przy braku nowych informacji ze spółki wycenianej w tym momencie na ok. 40-krotność przychodów zaraportowanych za ostatnie cztery kwartały. To wycena absolutnie kosmiczna, przebijająca nawet mnożniki znane z czasów szczytu bańki internetowej z końcówki XX wieku. Raz jeszcze powtórzmy, że mówimy tu o przychodach, a nie o zyskach, których Robinhood jak każdy szanujący się start-up z Ameryki w ogóle nie przynosi. Założona w kwietniu 2013 roku przez Vladimira Teneva i Baiju Bhatta spółka Robinhood Markets stała się symbolem inwestycyjnej rewolucji, wprowadzającej nowe pokolenie drobnych inwestorów na parkiety Wall Street. Hasłem Robinhooda jest dostarczenie dostępu do rynku wszystkim, „a nie tylko bogatym”. Robinhood nie pobiera prowizji za handel akcjami, ani opłat za prowadzenie podstawowej wersji rachunku. Aplikację szczególnie upodobali sobie inwestorzy młodzi zarówno wiekiem jak i giełdowym stażem.

Ale prawdziwa eksplozja popularności platformy Robinhood miała miejsce w marcu 2020 roku, gdy podczas pierwszej fali lockdownów miliony początkujących inwestorów indywidualnych zaczęło swoją przygodę z rynkiem akcji. Giełdowe „żółtodzioby” nierzadko szybko podwajały kapitał, zarabiając na hossie wywołanej bezprecedensową interwencją Rezerwy Federalnej i rządu USA. Głośno o Robinhoodzie było też w styczniu i lutym 2021 roku, gdy z platformy masowo korzystali uczestnicy forum Wallstreetbets, „wyciskający” fundusze grające na krótko na takich walorach jak GameStop, czy AMC. Wtedy według niektórych Robinhood „przeszedł na ciemną stronę Mocy”, blokując swoim użytkownikom handel popularnymi akcjami. Jednakże mit dobrego brokera zaczął pękać już wcześniej po tym, jak ukazały się informacje, że Robinhood sprzedaje dane o transakcjach swoich klientów innym firmom inwestycyjnym.