Przestępcze bitcoiny na cenzurowanym

Departament Sprawiedliwości znalazł sposób na pozbycie się problemu nadmiaru przejętych w śledztwach aktywów cyfrowych wykorzystywanych do przeprowadzania nielegalnych transakcji. Zleci ich przechowywanie i sprzedaż zewnętrznemu podmiotowi, pisze Rebecca Heilweil dla Redcode i vox.com. Pod koniec lipca niewielka platforma do lokowania kryptowalut o nazwie Anchorage Digital ogłosiła, że wygrała kontrakt z na magazynowanie i upłynnianie cyfrowych walut, które federalne organy ścigania przejmują w wyniku dochodzeń kryminalnych. Działająca w San Francisco Anchorage Digital stała się pierwszym federalnym bankiem kryptograficznym.

Cyfrowe tokeny stają się coraz bardziej powszechne i dostępne. Jednak dla świata przestępczego o wiele większe znaczenie fakt, że zarówno konta jak i transakcje są bardzo trudne do prześledzenia. Dzięki temu wykorzystuje się je do prania pieniędzy, nielegalnej sprzedaży w darknecie, czy płacenia okupu po ataku ransomwarowym. Według Federalnej Komisji Handlu w pierwszej połowie 2021 roku ludzie wysłali oszustom podającym się w mediach społecznościowych za Elona Muska kryptowalutę o wartości ponad 2 milionów dolarów. Organy ścigania tropiące zorganizowaną przestępczość coraz częściej wyłapują nielegalne operacje kryptowalutowe, w związku z tym rząd USA może dysponować bardzo dużym wolumenem bitcoinów, ethereum i innych kryptowalut. Już wkrótce amerykańska administracja może stać się jednym z najważniejszych graczy na rynku kryptograficznym.

US Marshals Service jest agencją rządową odpowiedzialną za obsługę i aukcję wielu przejętych aktywów, w tym dzieł sztuki, rzadkich przedmiotów kolekcjonerskich, czy nieruchomości. W trakcie publicznej oferty nowych nabywców zyskały zarówno unikalna płyta zespołu Wu-Tang Clan jak i apartament Berniego Madoffa. Od co najmniej 2014 roku zasady programu przepadku aktywów dotyczą również przejętych kryptowaluty, które można kupić na ogólnodostępnej licytacji. Jednak w 2019 roku Marshals Service ogłosił, że szuka wsparcia w zarządzaniu wszystkimi tymi rozrastającymi się cyfrowymi zasobami.

W miarę jak Departament Sprawiedliwości rozwija swoje plany zarządzania aktywami cyfrowymi, coraz lepiej słychać głosy nawołujące do zaostrzenia przepisów dotyczących kryptowalut. Ostatnio w amerykańskim Senacie pojawiła się nawet propozycja opodatkowania obrotu kryptowalutami. Podatek ten miałby sfinansować plan infrastrukturalny prezydenta Joe Bidena. Na początku tego miesiąca przewodniczący Rezerwy Federalnej, Jerome Powell, zasugerował nawet, że również rząd federalny mógłby wprowadzić cyfrową wersję dolara amerykańskiego jako alternatywę dla kryptowalut. Ale na razie jeszcze nie zdecydowano, czy to dobry pomysł. Jedno trzeba przyznać: kryptowaluty są coraz popularniejsze. Według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Chicago, tylko w ubiegłym roku aż 13 proc. Amerykanów kupiło lub handlowało kryptowalutami. Dla porównania szacuje się, że połowa amerykańskich gospodarstw domowych inwestuje swoje pieniądze na giełdzie. Stąd tak ważne jest aby uważać w sieci i nie dać się nabrać na „wyjątkowe okazje”, które pozwolą wzbogacić się jedynie oszustom.

 

Tajemniczy właściciel Dino najbogatszym Polakiem?

Dino to jedna z najwspanialszych giełdowych historii ostatnich lat. Dzięki systematycznemu i dynamicznemu rozwojowi sieci inwestorzy z ogromnym optymizmem wyceniają spółkę. Jej wartość właśnie przekroczyła poziom 30 mld zł, a tajemniczy właściciel być może właśnie stał się najbogatszym człowiekiem w Polsce. Kwiecień 2017 roku, Dino debiutuje na GPW z wyceną na poziomie 3,7 mld zł. Lato 2021, wycena Dino przekracza 30 mld zł. Spółka, o której jeszcze do niedawna mieszkańcy wielu polskich miast mogli nie słyszeć, obecnie jest ósmą największą spółką na polskiej giełdzie. Wyprzedza m.in. LPP, czyli właściciela sieci Reserved, Bank Santander Polska, Bank Pekao, CD Projekt, PGE czy Lotos.

Za sukcesem Dino stoi stały i szybki wzrost organiczny. Spółka przed dekadą koncentrowała swój rozwój na wielkopolsko-dolnośląskim pograniczu, stawiając jednak kolejne sklepy, ruszyła na wschód oraz północ i obecnie, poza najbardziej skrajnymi wschodnimi województwami, posiada gęstą sieć sklepów w całej Polsce. Sieć Dino w sumie liczy już 1622 placówki (dane na koniec czerwca 2021), z czego 150 nowych zostało otwartych w pierwszym półroczu 2021 roku. Warto dodać, że Dino w teorii walczyło na bardzo konkurencyjnym rynku supermarketów. Błyskawiczny rozwój sieci przypadł przecież na okres rywalizacji m.in. Biedronki i Lidla, a także większych konceptów pokroju Kauflanda. Wiele firm nie poradziło sobie z tym otoczeniem, część rozwinęła się mniej, niż zakładała. Jedną z recept Dino na sukces było jednak postawienie na mniejsze ośrodki, często wsie, na których konkurencji na poziomie supermarketów nie było jeszcze zbyt wysokiej. To w połączeniu z efektywnością kosztową sprawiło, że Dino nie tylko przetrwało, ale i rzuciło realne wyzwanie gigantom. Widać to po wynikach finansowych. W 2014 roku spółka ledwie przekraczała 2 mld zł obrotu, w 2020 roku przekroczyła zaś poziom 10 mld zł. Zysk w omawianym okresie wzrósł z 66 mln zł do 644 mln zł. Dino jest jedną z niewielu spółek na GPW, które rok w rok raportowały wzrost przychodów i zysków, a także ich kurs regularnie kończył kolejne lata na plusie.

Skalę wzrostów Dino najlepiej obrazuje fakt z nieco innego pola. Zgodnie z ostatnią listą “Forbesa” dotyczącą “100 najbogatszych Polaków 2021” liderem okazał się Michał Sołowow, którego wartość majątku wyceniono na 15,5 mld zł. Niestety nie wiemy, jak od momentu publikacji rankingu zmienił się jego majątek, który swoje największe biznesy wycofał już z GPW. Wiemy jednak, że Tomasz Biernacki, główny akcjonariusz Dino, posiada 51,16 proc. akcji spółki. Te warte są 15,7 mld zł. Zatem sam majątek Biernackiego z akcji Dino jest obecnie większy niż wycena majątku najbogatszego Polaka z ostatniego rankingu “Forbesa”. I co ciekawe w przypadku Biernackiego, cały czas udaje mu się utrzymać w cieniu, co zdecydowanie odróżnia go od innych miliarderów z czołówki rankingu.