Niespokojnie na Wall Street

Wtorkowa sesja w Stanach Zjednoczonych nie należała do spokojnych. Inwestorzy nie byli do końca zdecydowani w którą stronę mocniej pchnąć indeksy, zdezorientowani nieco zaskakująco wysokim odczytem inflacji. Ożywiło to spekulacje, że Rezerwa Federalna może być zmuszona do podjęcia szybszych niż zakładano działań w celu ukrócenia zapędów ze strony rosnących gwałtownie cen.

Duże zaskoczenie w inflacji z USA przynosi nową falę awersji do ryzyka i podgrzewa dyskusję odnośnie tego, ile jeszcze Fed utrzyma ultra-łagodną politykę. Szczegóły raportu nie dają jasnej odpowiedzi, w jak dużym stopniu wzrosty cen są tymczasowe, stąd nie ma pewności, czy dziś po południu prezes Fed Powell całkowicie zbagatelizuje ryzyko wysokiej inflacji i oddali wizję przyspieszonej normalizacji polityki.

Finalnie wczorajsza sesja na Wall Street zakończyła się kosmetycznymi spadkami po nieoczekiwanym dalszym wzroście inflacji w USA. W czerwcu wskaźnik okazał się wyższy od wszystkich prognoz i wspiął się do poziomu 5.4 proc. r/r wobec oczekiwanego przez rynek spadku do 4.9 r/r z 5.0 proc. r/r odnotowanych w maju. Choć skala zaskoczenia była ogromna to można powiedzieć, że reakcja okazała się raczej umiarkowana. Jest to wynikiem struktury wzrostu cen. Najmocniej podskoczyły one w odmrażanych usługach, podobnie jak w maju, co daje nadzieje, że w kolejnych miesiącach ten efekt wygaśnie. Inwestorzy z reakcją wstrzymali się do dzisiejszego półrocznego przesłuchania Powella w Kongresie. Główne pytanie będzie dotyczyło tego czy mimo dalszego wzrostu dynamiki cen dotychczasowa retoryka będzie podtrzymana i szef Fed będzie bronił przejściowych przyczyn podwyższonej inflacji, czy też retoryka zacznie się zaostrzać. W pierwszym przypadku indeksy szybko powinny powrócić do wzrostów, a rynek skupić się na sezonie wyników w USA. Jeśli jednak Powell uderzy w jastrzębie tony, sprzyjałoby to korekcie. Opublikowane wczoraj wyniki Goldman Sachs i JP Morgan okazały się lepsze od prognoz. W ostatnim przypadku II kwartał był nawet najlepszy w historii. Wyniki nie zostały jednak dobrze odebrane przez rynek z powodu uwolnienia dużej części rezerw na niespłacone kredyty, czy spadku przychodów z działalności tradingowej.

Aż do września 1991 roku należy się cofnąć, aby zobaczyć inflację bazową w USA powyżej bieżącego poziomu 4,5 proc. Wczoraj dane o cenach konsumenta zaskoczyły po raz kolejny, ale reakcja (pomijając może dolara) była bardzo skromna. Fed całkowicie uśpił rynki. Wzrost wszystkich cen w ujęciu rocznym wyniósł 5,4 proc. i tu również mamy spore zaskoczenie, bo konsensus rynkowy zakładał minimalny spadek z 5 proc. odnotowanych w maju. To prawda, że inflacja nadal w ogromnym stopniu napędzana jest przez roczny wzrost cen paliw i używanych samochodów (aż 45 proc. w skali roku!), ale widać też rosnący wkład innych kategorii. Również prawdą jest, że roczna inflacja zacznie spadać, prawdopodobnie już od kolejnego miesiąca. Jednak na ten moment nie wiemy w jakim tempie, ani do jakiego docelowego poziomu. Rozsądnym działaniem byłoby teraz ograniczenie ekspansji, która jest teraz tak samo silna, jak w apogeum kryzysu. Postuluje to część członków FOMC, jednak ich głosy są skutecznie zagłuszane. Dziś i jutro będziemy mieć wystąpienia szefa Fed w Kongresie i nie należy oczekiwać, że zmieni on zdanie. Wbrew wszelkim sygnałom będzie powtarzać, że gospodarka nadal potrzebuje wsparcia.

 

Powell w Kongresie

Największy od 13 lat wzrost cen konsumpcyjnych w USA sprawił, że inwestorzy coraz bardziej skupiają się na komunikatach Rezerwy Federalnej (Fed), której prezes ma wystąpić w dziś przed Kongresem, gdzie wypowie się w temacie rosnącej presji cenowej i możliwego zacieśnienia polityki pieniężnej. Wiele osób wypatrywać będzie sygnałów wskazujących, że trzeci z rzędu miesiąc wysokiej inflacji skłania bank centralny do zmiany stanowiska w sprawie rosnących cen konsumpcyjnych, które według niego są “przejściowe”, i może zacząć zacieśniać politykę pieniężną wcześniej niż oczekiwano. – Wczorajsze dane dot. inflacji były wyraźną niespodzianką – powiedział Michael Brown, starszy analityk Caxton w Londynie dodając, że mogą one sprawie, iż zeznania Powella na Kapitolu będą o wiele trudniejsze niż w innym przypadku, biorąc pod uwagę, że będą one wywierać dodatkową presję na narrację ‘przejściową’. W jego ocenie, wszelkie oznaki szybszego niż oczekiwano wycofywania się z ultra luźnej polityki Fed w celu ograniczenia inflacji, takie jak ograniczenie programu skupu obligacji czy też sygnalizacja ewentualnych podwyżek stóp proc. mogą wywołać wstrząs w cenach aktywów.

Ankieta BofA Global Research przeprowadzona na początku tego miesiąca wśród zarządzających funduszami wykazała, że aż 70 proc. uważa, iż wzrost inflacji jest przejściowy, a jedynie 26% jest zdania, że będzie on bardziej długotrwały. Niektórzy analitycy wskazywali po wczorajszym odczycie na szczegóły wzrostu CPI, w tym na duży wzrost cen używanych samochodów, jako na potwierdzenie tezy, że inflacja może być przejściowa. – Raport był nieco wstrząsający, ale nic w nim nie było na tyle szokujące, aby zmienić narrację – powiedział Brian Jacobsen, starszy strateg inwestycyjny w Wells Fargo Asset Management dodając, że nadal wygląda na to, że presja inflacyjna jest silnie skoncentrowana w pewnych obszarach związanych z ponownym otwarciem gospodarki, takich jak używane samochody, energia i ceny hoteli.

Warto przypomnieć tu także, że wystąpienia Powella przed komisją Izby Reprezentantów w środę i panelem Senatu w czwartek poprzedzają kolejne posiedzenie polityki Fed w dniach 27-28 lipca. Inwestorzy koncentrują się również na sympozjum polityki gospodarczej Fed w Jackson Hole, które rok rocznie odbywa się pod koniec sierpnia. Zdaniem wielu, to wówczas bank centralny może zasygnalizować jakąś zmianę.