Tańsze czarne złoto

Cena ropy naftowej WTI na początku nowego tygodnia opada w obliczu dalszego impasu w negocjacjach wewnątrz szeregów OPEC+, a finalna decyzja może potencjalnie wywołać spory ruch notowań surowca. Zdaniem TD Securities, porozumienie między członkami grupy może przynieść przecenę nawet do 70 dol. bbl. Cena ropy WTI notowanej na amerykańskiej giełdzie surowcowej NYMEX w poniedziałek rano opada o 0,50 proc. do 74,19 dol. za baryłkę, po tym gdy jeszcze przed tygodniem wystrzeliła ona do 7-letnich maksimów tuż poniżej 70 dol. bbl. Tymczasem, ropa Brent notowana na europejskiej giełdzie ICE w porannej części poniedziałkowej sesji tanieje nawet poniżej 75 dol. za baryłkę do 74,96 dol. Od wielu miesięcy na notowania ropy naftowej wpływały przede wszystkim dwa główne czynniki. Pierwszym z nich są perspektywy globalnej gospodarczej odbudowy, które napędzają oczekiwania co do wzrostu popytu na paliwa, co tym samym przekłada się na wzrost cen ropy. Jednak pod optymistycznym scenariuszem postawiony jest znak zapytania z uwagi na rozprzestrzenianie się wariantu Delta koronawirusa, co spowodowało powstanie ognisk zachorowań w niektórych regionach świata. Drugim czynnikiem są rzecz jasna ograniczenia produkcyjne od ponad roku podtrzymywane przez OPEC+. Jednak, przy okazji ostatniego spotkania grupy dała o sobie znać niezgoda w szeregach i od półtora tygodnia kartel nie może dojść do porozumienia w sprawie luzowania poziomu redukcji wprowadzanego od początku sierpnia. Zdaniem analityków TD Securities, zamieszanie związane z OPEC+ może wywołać silne wahania ceny ropy naftowej. – Raczej nie jest prawdopodobne by koniec sankcji na Iran spowodował zmianę sytuacji popytowo-podażowej przez większość tego czasu. Jednak, jeśli nie zostanie osiągnięty deal w OPEC+ i wszyscy producenci będą produkować do woli, pojawi się bardzo duża nadwyżka i ceny mogą zaliczyć spore spadki. – dodali. – Po obecnych niepewnościach i okresie wysokich cen, spodziewamy się, że OPEC+ dojdzie do porozumienia, które będzie zrównywać podaż ze wzrostem popytu, a ceny ropy WTI opadną 70 dol. bbl w kolejnych 12 miesiącach. – podkreślili analitycy TD Securities.

 

ChRL światowym hegemonem?

Czy i kiedy Chiny będą rządzić światem? Odpowiedź na to pytanie ma ogromne znaczenie, nie tylko dla kadry kierowniczej zastanawiającej się, skąd będą pochodzić długoterminowe zyski, inwestorów ważących status dolara jako globalnej waluty rezerwowej, ale też generałów opracowujących strategie dotyczące geopolitycznych punktów zapalnych. W Pekinie, który w tym roku świętuje setną rocznicę Komunistycznej Partii Chin, przywódcy robią wszystko, aby przedstawić potencjalne przejęcie przywództwa światowej gospodarki przez Chiny jako nieuchronne i nieuniknione. „Naród chiński w niepowstrzymanym tempie maszeruje w kierunku wielkiego odrodzenia” – powiedział w zeszłym tygodniu prezydent Xi Jinping. Na początku kryzysu związanego z pandemią Covid-19, kiedy Chinom udawało się kontrolować infekcje i utrzymać wzrost, podczas gdy Stany Zjednoczone notowały setki tysięcy zgonów i głęboką recesję, wielu było skłonnych zgodzić się ze zdaniem chińskich przywódców. Jednak niedawne, nieoczekiwanie szybkie ożywienie w USA pokazało, jak wiele wątpliwości jest jeszcze wokół momentu przejęcia przez Chiny od USA palmy pierwszeństwa w światowej gospodarce, a nawet tego, czy w ogóle to nastąpi. Jeśli Xi przeprowadzi reformy stymulujące wzrost, a jego amerykański odpowiednik, prezydent Joe Biden, nie będzie w stanie przeforsować swoich propozycji dotyczących inwestycji w infrastrukturę i powiększenia siły roboczej, to prognozy Bloomberg Economics sugerują, że Chiny mogą zająć pierwsze miejsce – będące w posiadaniu USA od ponad wieku – już w 2031 roku.

Jednak nie ma gwarancji, że tak się stanie, ponieważ program reform w Chinach już słabnie. Cła i inne ograniczenia handlowe zakłócają dostęp do światowych rynków i zaawansowanych technologii, a pocovidowa stymulacja gospodarki podniosła dług do rekordowych poziomów. Koszmarny scenariusz dla Xi polega na tym, że Chiny mogą podążać tą samą drogą, co Japonia trzy dekady temu, która również reklamowana była jako potencjalny pretendent do zastąpienia USA na szczycie listy światowych potęg gospodarczych. Japonii się nie udało. Chinom w dotarciu na szczyt może przeszkodzić połączenie niepowodzeń reform, międzynarodowej izolacji i kryzysu finansowego. Jest jeszcze inna możliwość, lansowana przez sceptyków. Według nich oficjalne dane dotyczące PKB Chin są przesadzone, dlatego przepaść między największą a drugą co do wielkości gospodarką świata może być większa niż się wydaje.

Niniejszy raport odnosi się do nominalnego poziomu PKB w dolarach — powszechnie uważanego za najlepszą miarę siły gospodarczej. Jeśli chodzi o alternatywną miarę parytetu siły nabywczej, która uwzględnia różnice w kosztach życia i jest często wykorzystywana do pomiaru jakości życia, Chiny już zajęły pierwsze miejsce. Na dłuższą metę tempo wzrostu gospodarki determinują trzy czynniki. Pierwszy to wielkość siły roboczej. Drugi to zasoby kapitału, czyli wszystko od fabryk, przez infrastrukturę transportową, po sieci komunikacyjne. Wreszcie jest produktywność, czyli to, co skutecznie może połączyć dwa pierwsze czynniki. W każdym z tych obszarów Chiny stoją przed niepewną przyszłością. Łącząc wszystkie te wątki, Bloomberg Economics opracował scenariusze wyniku wyścigu gospodarczego USA-Chiny. Jeśli wszystko pójdzie dobrze dla Chin – od reform wewnętrznych po stosunki międzynarodowe – mogą one rozpocząć następną dekadę łeb w łeb z USA – a następnie przyspieszyć.