Giełdowe wzrosty po przecenie

Dow Jones przerwał serię pięciu spadków z rzędu i wzrósł w poniedziałek o 1,8 proc., najmocniej od marca. W ubiegłym tygodniu wartość indeksu blue chipów spadła o 3,5 proc., najmocniej od października. S&P500, którego wartość spadała przez cztery poprzednie sesje, zyskał w poniedziałek 1,4 proc. Nasdaq wzrósł o 0,8 proc. Amerykańskie rynki akcji odrabiały w poniedziałek straty z minionego tygodnia. Przecena zachęciła inwestorów do kupowania pomimo tego, że szefowie Fed w Dallas i w St. Louis mówili w poniedziałek o korzyściach z szybszego rozpoczęcia ograniczania zakupów obligacji przez bank centralny. Rynku nie wystraszyły również ostrzeżenia Ray’a Dalio, twórcy największego na świecie funduszu hedgingowego, o przegrzaniu gospodarki USA oraz ryzyku spadków po każdej próbie zmiany polityki przez Fed. Popyt koncentrował się przede wszystkim na spółkach „value”, czyli tych, które mogą korzystać najmocniej z poprawiającej się koniunktury, oraz o średniej kapitalizacji. Słabł dolar, drożało złoto, a ropa WTI osiągnęła najwyższy kurs od 2018 roku.

Przyszłość polityki monetarnej USA pozostaje w centrum uwagi, wywołując turbulencje na szerokich rynkach finansowych. Po zaskakującym zwrocie w komunikacie FOMC w ubiegłym tygodniu, teraz pod lupę brane są komentarze poszczególnych przedstawicieli Fed. Po wstępnym rajdzie dolara wczoraj przyszło odreagowanie, ale huśtawka buja się w obie strony. Ruchy rynkowe nigdy nie są jednostajne i prostoliniowe. Każdy zryw prędzej czy później spotyka się z korekcyjnym odreagowaniem, polowaniem na okazje wśród przecenionych aktywów lub realizacją zysków. Wczoraj dolar tracił a apetyt na ryzyko odbudowywał się właśnie w klimacie korekty, gdyż brakowało istotnych informacji rynkowych. W centrum uwagi pozostają kolejne sygnały z Fed pozwalające przewidzieć, kiedy nastąpi następny krok w temacie redukcji tempa skupu aktywów lub podwyżki stóp procentowych. Poniedziałkowa runda wystąpień publicznych przedstawicieli Fed miała mieszany wydźwięk. Szef oddziału Fed w Nowym Jorku John Williams stwierdził, że ostatni wzrost inflacji postrzega jako przejściowy. Z kolei Robert Kaplan z Fed w Dallas opowiada się za rozpoczęciem procesu ograniczania zakupów obligacji „raczej wcześniej niż później”. James Bullard z Fed w St. Louis powtórzył swoje zdanie z piątku, że „właściwym” posunięciem było rozpoczęcie debaty o wygaszaniu QE. Nie było tu nic, co był odbiegało od przekazu z posiedzenia FOMC, toteż niewykluczone, że brak impulsu do podsycania aprecjacji dolara chwilowo mu nawet zaszkodził.

Japoński rynek akcji poszedł śladem amerykańskiego, gdzie w poniedziałek sesję zdominował popyt, donosi Reuters. Indeks japońskich blue chipów Nikkei rósł o 3,1 proc., najmocniej od czerwca ubiegłego roku. Wzrosły kursy wszystkich 225 spółek wchodzących w jego skład. Podobnie jak na Wall Street, Nikkei rósł mocno po równie mocnej przecenie. W poniedziałek wartość indeksu spadała o 3,3 proc.

 

Google na cenzurowanym
Unia Europejska rozpoczęła dochodzenie antymonopolowe w sprawie ogromnego biznesu reklamowego Google, twierdząc, że firma mogła działać na niekorzyść konkurencyjnych usług, utrudniając markom dotarcie do konsumentów, a wydawcom – finansowanie swoich treści. Formalne dochodzenie, które następuje po wstępnej analizie z 2019 r., zbada, czy Google tłumi działanie konkurencji, ograniczając dostęp do danych użytkowników do celów reklamowych, jednocześnie rezerwując takie dane na własny użytek – poinformowała we wtorek Komisja Europejska.

Rzecznik Google powiedział, że firma będzie angażować się w rozmowę z Komisją Europejską „aby odpowiedzieć na pytania urzędników i wykazać korzyści naszych produktów dla europejskich firm i konsumentów”. Google stoi w obliczu już kilku spraw antymonopolowych w Stanach Zjednoczonych, w tym jedną wniesioną przez rząd federalny, który oskarża firmę o prowadzenie monopolu na rynkach wyszukiwania online i reklamy w wyszukiwarkach. Firma generuje około 80 proc. swoich przychodów z reklam. W okresie trzech miesięcy zakończonym 31 marca br. przychody Google w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce wyniosły 17 mld dolarów, co czyni ten region drugim po obu Amerykach najważniejszym dla firmy.

Całkowite wydatki na reklamę typu display w Unii Europejskiej były warte około 20 miliardów euro (24 miliardy dolarów) w 2019 roku. Jest to biznes zdominowany przez Google i Facebooka, który jest już badany przez regulatorów UE w związku z podejrzeniem, że wykorzystanie danych przez serwis daje mu nieuczciwą przewagę w biznesie.