Malejące bezrobocie w USA podtrzymuje giełdową hossę

Na ok. dwie godziny przed rozpoczęciem piątkowej sesji na amerykańskich rynkach akcji kontrakt na Dow Jones zmieniał się mniej niż 0,1 proc., na S&P500 rósł o 0,1 proc., a na Nasdaq 100 szedł w górę o niespełna 0,2 proc.

W maju 2021 r. stopa bezrobocia w amerykańskiej gospodarce spadła do 5,8 proc., wynika z zaprezentowanych w piątek danych przez Departament Pracy.

Na rynkach akcji w Azji nie ma jednoznacznego kierunku zmiany. Wartości głównych indeksów zmieniają się pozytywnie i negatywnie. Nikkei nieco traci na wartości, ale już Hang Seng lekko zyskuje, podobnie jak indeks z Szanghaju. Kontrakty na indeksy w Europie i USA mają za sobą lekki nocny ruch spadkowy i próbę jego odrobienia, co lepiej wychodzi kontraktom na niemiecki DAX niż kontraktom na indeksy amerykańskie. Technicznie, w przypadku indeksu niemieckiego mamy wartości bardzo bliskie rekordom, a zatem trudno w takiej sytuacji nie zakładać, że mogą pojawią się nowe. Nie jest to jednak przesądzone. Rezerwa, jaką widać na rynku w USA daje do myślenia. Tym samym, nawet jakby pojawiły się nowe rekordy na DAXie, to wcale nie musiałoby to oznaczać dużej fali przyspieszenia zwyżki, o ile w Stanach nadal będzie niemrawo.

Dolar kontynuuje dzisiaj odbicie wobec większości walut, jakie było obserwowane wczoraj po południu po publikacji dość dobrych danych ADP (szacunki 978 tys. etatów w sektorze prywatnym w maju), oraz ISM dla usług (wzrost do 64,0 pkt. z 62,7 pkt. miesiąc wcześniej). Ponownie nasiliły one oczekiwania związane z dyskusją nt. zmian w polityce monetarnej FED. “Jastrzębi” Robert Kaplan ponownie wezwał do dyskusji nt. taperingu (ograniczenia skali QE) dodając jednak, że sytuacja zaczyna być “krytyczna”. Niemniej o wiele ciekawsza i ważniejsza może być wypowiedź Johna Williamsa z nowojorskiego oddziału FED, którego zdaniem dyskusja nt. opcji, jakie mógłby zastosować bank centralny ma sens, chociaż nie oznacza wcale, że będą one szybko wdrożone. Po słowach Richarda Claridy sprzed blisko dwóch tygodni, jest to kolejny ważny głos za tym, aby coraz uważniej obserwować dane i nie odrzucać możliwości dyskusji, która prędzej, czy później okaże się być konieczna.

 

Kina przebojem lata?

Mimo, ze za nami dopiero trzy sesje handlowe czerwca, to akcje AMC Entertainment (AMC) podrożały już o ponad 96 proc. (choć w skrajnym momencie zasięg ich aprecjacji przekraczał 178 proc.), powiększając w ten sposób zasięg trwającej od początku roku aprecjacji do ponad 3094 proc. (choć w skrajnym momencie było to przeszło 4418 proc.). Tak znaczna aprecjacja sprawiała, że notowania amerykańskiej sieci kin znalazły się a najwyższym poziomie od maja 2017 roku.  Wczoraj na zamknięciu akcje spółki kosztowały jednak już “jedynie” 52,15 dolara, a w piątek w handlu przedsesyjnym spadły do 47,05 USD. Warto zauważyć, że mówimy tu o spółce, która jeszcze kilka miesięcy temu stała w obliczu potencjalnego bankructwa i brutalnej konkurencji ze strony serwisów streamingowych. Wśród manii na akcji-memów (z angielskiego meme stocks), akcjonariusze odsunęli jednak na bok wątpliwości co do rozsądku licytowania spółki o około 3000 proc., gdy jej przetrwanie było tak niedawno wątpliwe, i zarezerwowali dodatkową pogardę dla profesjonalistów z Wall Street.

– Dzisiejsza akcja może wydawać się szalona, ale jest o wiele bardziej normalna niż akcja, którą akcje widziały przez poprzednie siedem dni handlowych – powiedział po czwartkowych spadkach Matt Maley, główny strateg w Miller Tabak + Co, dodając w odniesieniu do wcześniejszych, szalonych wzrostów, że nic, co miało miejsce w ciągu ostatnich dwóch tygodni, nie powinno być uważane za normalne, aż do dzisiaj. Analitycy tacy jak Chad Beynon z Macquarie nie cofają się także przed przewidywaniami większego spadku w przyszłości. – Na podstawie tego, co widzieliśmy z innymi akcjami detalicznymi i biorąc pod uwagę papierowe zyski tych inwestorów, spodziewamy się, że akcje będą słabnąć – powiedział Beynon dodając, że fundamentalnie, nadal wierzy, że AMC jest warte 6 dolarów.