Zabójcze zmiany klimatyczne

Niemal 40 proc. zgonów spowodowanych przez fale upałów w ciągu ostatnich trzech dekad było do uniknięcia. Jak ustaliła międzynarodowa grupa naukowców, osoby te miałyby szansę na przeżycie, gdyby globalne ocieplenie nie podkręciło upałów na całym świecie. Do takich wniosków doszli naukowcy ze Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i USA w wyniku analizy danych klimatyczno-demograficznych z 732 miejsc w 43 krajach całego świata (wśród nich nie było Polski). Wyniki prezentują w artykule, który opublikowano w piśmie naukowym “Nature Climate Change”. Według badaczy, zaostrzenie fal upałów było powodem śmierci średnio aż 37 proc. ofiar upałów na całym świecie. Oznacza to, że w każdym z badanych regionów globalne ocieplenie było bezpośrednim powodem śmierci dodatkowych kilkudziesięciu – a nawet kilkuset – osób rocznie.

Dokładne szacunki zależą od regionu, o którym mowa. Zmiany klimatyczne najbardziej podkręciły bowiem fale upałów w Ameryce Środkowej i Południowej i w Azji Południowo-Wschodniej. W tym pierwszym regionie globalne ocieplenie odpowiadało nawet za 76 proc. zgonów z powodu wysokich temperatur, zaś w drugim – nawet za 61 proc. Autorzy publikacji nie mają dla nas dobrych wiadomości. Jak stwierdziła dr Ana M. Vicedo-Cabrera z Uniwersytetu w Bazylei, o ile nie powstrzymamy zmian klimatu lub się do nich nie dostosujemy, “powinniśmy się spodziewać, że liczba zgonów z powodu fal upałów będzie rosnąć”.

Naukowcy z University of Reading w Anglii ostrzegają, że nawet 34 proc. wszystkich lodowców szelfowych Antarktydy może oderwać się i zapaść do oceanu, podnosząc poziom wody. Taki scenariusz spełni się, jeśli średnia temperatura na Ziemi wzrośnie do 4 stopni Celsjusza powyżej poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Podniesiony poziom wody natomiast może doprowadzić w przyszłości do zalania niżej położonych terenów lądowych. W bardziej optymistycznym scenariuszu – wzrostu o 2 stopnie – obszar lodu zagrożony oberwaniem byłby mniejszy o połowę. Naukowcy twierdzą, że to najdokładniejsze badanie na ten temat przeprowadzone do tej pory. Według nich najbardziej zagrożonymi procesem topnienia lodowcami są Shackleton, Pine Island, Wilkins oraz Larsen C.

 

Wirtualne pieniądze też szkodzą Ziemi

Kryptowaluty są wybitnie nieekologiczne.  Według różnych szacunków wydobycie bitcoinów pochłania tyle samo energii, ile roczne zapotrzebowanie takich krajów jak Chile i Holandia. Naukowcy alarmują, że w tym roku bitcoin będzie mieć ślad węglowy wielkości Singapuru. Na świecie zaczęto poszukiwać alternatywy, która nie prowadzi do takiego zdewastowania środowiska. Coraz większą popularność zyskuje kryptowaluta Chia. W przeciwieństwie do innych kryptowalut, które potrzebują dużej mocy obliczeniowej podzespołów, do wydobycia Chia używa się jedynie wolnego miejsca na nośnikach SSD. To właśnie tam dochodzi do dużej ilość operacji zapisujących i odczytujących dane.

Najprościej mówiąc: dane niezbędne do prawidłowego funkcjonowania sieci są zebrane na dysku, dzięki czemu twój komputer może tworzyć wirtualne pieniądze, niepotrzebne są również tak duże moce przerobowe i energia. Jednocześnie “kopanie” kryptowaluty Chia skraca żywotność dysków. Te o pojemności 256 GB do 40 dni, 512 GB do 80 dni, a 1TB do 160 dni. W związku zainteresowaniem wokół CHIA, zamówienia na dyski SSD tajwańskiego producenta Adata wzrosły w kwietniu o 500 proc. W marcu top 3 najtańszych dysków 1TB można było znaleźć za średnio $81.99. W maju te same dyski kosztowały średnio $103.32. Oznacza to wzrost o 26 proc. w 3 miesiące.  Koniec końców – kryptowaluta Chia wcale nie jest tak dobrą ekologiczną alternatywą. Jej wydobycie generuje bardzo dużo odpadów ze względu na duże zużycie dysków.