Po mocnym spadku we wtorek także środową sesję Nasdaq zakończył pod kreską. Trudno jednak pisać o spadkach, skoro średnia przemysłowa Dow Jonesa poprawiła rekord wszech czasów. Inwestorów mogły jednak zaniepokoić dane z sektora usług. Po wtorkowej wyprzedaży akcji wielkich spółek technologicznych sytuacja się uspokoiła. Amazon zakończył środę spadkiem o 1,2 proc., Facebook Facebook o 1,1 proc., a Netflix o 1,4 proc. Ponad kreską utrzymały się notowania Alphabetu oraz Apple’a. Mimo to  Nasdaq zakończył dzień spadkiem o 0,37 proc., schodząc do poziomu 13 582,42 pkt. Ale już Dow Jones zyskawszy 0,29 proc. ustanowił nowy rekord wszech czasów, wspinając się na wysokość 34 230,34 punktów. Bez rekordu pozostał S&P500, który środową sesję ukończył z wynikiem 4 167,59 pkt., co oznaczało wzrost o 0,07 proc. względem wtorkowego zamknięcia. – Biorąc pod uwagę fakt, że giełdowe indeksy znajdują się blisko historycznych szczytów i że mają za sobą potężne wzrosty z poprzedniego roku, to mamy do czynienia z kontrintuicyjną funkcją reakcji na pozytywne raporty finansowe – tłumaczył Art Hogan, główny strateg rynkowy w nowojorskim National Securities. Optymizm inwestorów z Wall Street powrócił w umiarkowanym wymiarze dzięki doprecyzowaniu przez Janet Yellen wypowiedzi na temat wzrostu stóp procentowych oraz obiecującym danym o zatrudnieniu w sektorze prywatnym.  Yellen sprecyzowała swoją ostatnią wypowiedź, która wywołała duże poruszenie wśród inwestorów. Stwierdziła, że ​​ani nie przewiduje, ani nie zaleca, aby Rezerwa Federalna podniosła w najbliższym czasie stopy procentowe. Kontrakty terminowe na złoto zdrożały w środę, jednak odrobiły jedynie część strat z wtorku.

Giełdowym bykom nie pomogły raporty makroekonomiczne. Co prawda zarówno dane z rynku pracy jak i z sektora usług w ujęciu bezwzględnym wyglądały bardzo dobrze, to jednak oba raporty okazały się jednak słabsze od oczekiwań. Raport ADP pokazał, że w kwietniu wzrost zatrudnienia w sektorze prywatnym wyniósł 742 tys. wobec 565 tys. miesiąc wcześniej. Ale rynkowy konsensus wynosił aż810 tys. Lekki niepokój mógł się też wkraść po publikacji indeksu ISM mierzącego koniunkturę w sektorze usług. Wskaźnik ten w kwietniu spadł z historycznego szczytu (63,7 pkt.) do  62,7 pkt. To wciąż drugi najwyższy rezultat w dziejach tego indeksu, lecz ekonomiści spodziewali się wzrostu do 64,3 pkt. Widać więc, że rzeczywistość nie jest już w stanie sprostać bardzo wyśrubowanym oczekiwaniom inwestorów i analityków.

Drugim zagrożeniem jest nasilająca się presja inflacyjna. Supindeks cen „usługowego” ISM-a osiągnął najwyższą wartość od lipca 2008 roku, sygnalizując w zasadzie powszechne podwyżki cen usług. Rosnąca inflacja może przełożyć się na wzrost rynkowych stóp procentowych, co już w lutym mocno uderzyło w wyceny spółek „wzrostowych”. Jednakże póki co rynek długu reaguje bardzo spokojnie. Rentowność 10-letnich obligacji USA w środę obniżyła się o niespełna 2 pb., do 1,575 proc. Dla przypomnienia, pod koniec marca sięgała 1,75 proc., a na początku roku wynosiła zaledwie 1,00 proc.