Czwartkowa sesja zakończyła się spadkami nowojorskich indeksów.

Inwestorom zapewne nie spodobała się propozycja podwojenia opodatkowania zysków kapitałowych, co podobno zamierza uczynić ekipa prezydenta Bidena. Administracja Joe Bidena zamierza już w przyszłym tygodniu przedstawić projekt ustawy podnoszący podatki w Stanach Zjednoczonych. Najwyższa stawka podatku PIT ma wrosnąć z  37 do 39,6 proc. To jednak nic w porównaniu z planami drakońskiego opodatkowania zysków kapitałowych. Zyski przewyższające milion dolarów rocznie mają być opodatkowane na zasadach ogólnych –  a więc stawką 39,6 proc. Oznacza to podwojenie obecnej stawki. Nie wiadomo, od kiedy miałyby obowiązywać nowe stawki.Teoretycznie taki ruch nie powinien być żadnym zaskoczeniem. Dokładnie taka propozycja znalazła się w oficjalnym programie wyborczym Demokraty zaprezentowanym w ubiegłym roku. Tyle tylko że na Wall Street mało kto wierzył, że Joe Biden będzie realizował przedwyborcze obietnice. Zwłaszcza te dotyczące podnoszenia podatków. Wydaje się to jednak nieuchronne, skoro Demokrata zamierza odebrać bogatszym (ale nie najbogatszym) Amerykanom bilion dolarów, aby wydać te pieniądze na kolejne transfery socjalne.

Póki co mowa jest tylko o nieoficjalnych, medialnych przeciekach. Zwykle stanowią one jednak próbę wysondowania reakcji rynków i mediów. Ponadto ewentualną podwyżkę podatków czeka trudna droga przez podzielony Kongres, w którym większość Partii Demokratycznej wisi na włosku. – Jeśli to będzie miało szansę przejścia, to idziemy w dół o 2 000 punktów – skomentował Thomas Hayes z funduszu hedgingowego Great Hill Capital cytowany przez Reutersa. Nie wiadomo, czy Hayes miał na myśli średnią przemysłową Dow Jonesa, czy indeks S&P 500. Póki co reakcja Wall Street jest bardzo wstrzemięźliwa. W czwartek Dow Jones spadł o 0,94, proc. kończąc dzień na poziomie 33 815,90 pkt. S&P500 zniżkował o 0,92 proc., schodząc do 4 134,98 pkt. Nasdaq obniżył się o 0,94 proc. osiągając wartość 13 818,41 pkt.

Tymczasem na froncie makroekonomicznym pozytywnie zaskoczył cotygodniowy raport z rynku pracy. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych obniżyła się z 586 tys. do 547 tys., podczas gdy oczekiwano wzrostu do 625 tys. To także najniższy wynik od 13 miesięcy sugerujący, że rynek pracy w USA wraca do jako takiej normalności, choć zapewne wciąż przy znacznie gorszych parametrach niż przed zeszłorocznym lockdownem.

 

Gotówka do lamusa

Bank centralny Norwegii, gdzie staromodna gotówka jest obecnie używana rzadziej niż gdziekolwiek indziej na świecie, uznał, że nadszedł czas, by zrobić kolejny krok na drodze do wprowadzenia waluty cyfrowej.  Prezes Norges Bank, Oystein Olsen, którego nastawienie do walut cyfrowych banków centralnych wydawało się w przeszłości mniej entuzjastyczne niż jego odpowiedników w innych krajach, twierdzi, że obecnie argumenty za zbadaniem możliwości wprowadzenia cyfrowej waluty zostały wzmocnione. W ciągu najbliższych dwóch lat bank planuje gromadzić dane i przeprowadzić „eksperymentalne testy rozwiązań technicznych”, aby upewnić się, że rozumie „cel i konsekwencje” wprowadzenia CBDC (Central Bank Digital Currency), napisał w opublikowanym w czwartek raporcie. Norweski bank poświęcił już cztery lata na wstępne badania, ale nadal jest niezdecydowany w tej sprawie, podczas gdy inni idą do przodu. Banki centralne na całym świecie starają się reagować na powszechny trend bezgotówkowości, rozwijając własne waluty cyfrowe, pobudzane przez sukces kryptowalut, takich jak bitcoin, a także prywatne inicjatywy, w tym Diem, wspierane przez Facebooka.

Tylko 3-4 proc. transakcji w Norwegii odbywa się za pomocą banknotów i monet – wynika z danych Norges Bank, który szacuje, że jest to najniższy poziom wykorzystania gotówki na świecie. Według raportu McKinsey Global Payments, w sąsiedniej Szwecji, która jest jednym z najbardziej zaawansowanych krajów pod względem rozwoju CBDC, wskaźnik ten wynosi 9 proc. „Ewentualne wyemitowanie cyfrowego pieniądza banku centralnego będzie jeszcze odległe” – powiedział Olsen. Oś czasu opublikowana w czwartek „pokazuje, że ​​Norges Bank do tej pory nie widział natychmiastowej potrzeby wprowadzenia takiej waluty” – powiedział. Olsen podkreślił również, że każda decyzja o wprowadzeniu CBDC będzie wymagać zaangażowania politycznego i potencjalnych zmian w norweskim ustawodawstwie. Norges Bank poświęci teraz następne dwa lata na testowanie różnych modeli dla CBDC, zanim zdecyduje, którą wersję wykorzysta w projekcie pilotażowym. Tymczasem Szwecja może mieć cyfrową walutę banku centralnego już w ciągu pięciu lat, powiedział niedawno prezes Riksbanku Stefan Ingves.