Po dwóch spadkowych sesjach nowojorskie indeksy poszły w górę, przybliżając się do historycznych szczytów. Mocnej przeceny doznały akcje Netfliksa. Dow Jones odnotował wzrost o 0,94% i zakończył środową sesję na poziomie 34 138,69 punktów. Czyli o niespełna 100 pkt. od rekordu wszech czasów sprzed trzech dni. S&P500 po zwyżce o 0,93% osiągnął wartość 4 173,46 pkt., a więc o niespełna 0,5% poniżej rekordu. Nasdaq wzrósł o 1,19%, kończąc dzień na wysokości 13 950,22 pkt. – Gdy wyciągniesz z równania Netflix, to po prostu masz szeroko rozpowszechnione wzrosty – skwitował środową sesję JJ Kinahan, główny strateg rynkowy w TD Ameritrade. Akcje wspomnianego Netfliksa poszły w dół o ponad 7% po tym, jak spółka rozczarowała przyrostem liczby abonentów w poprzednim kwartale i przedstawiła bardzo niską prognozę na bieżący kwartał.

Na Wall Street trwa właśnie sezon publikacji raportów za I kwartał. Analitycy szacują, że spółki tworzące indeks S&P500 odnotowały wzrost zysków o przeszło 30% rdr. Po części jest to efekt niskiej bazy sprzed roku, ale też odzwierciedlenie szybkiego powrotu do rentowności amerykańskich korporacji. W ostatnich tygodniach na amerykańskim rynku akcji wyraźnie zmalała zmienność. Indeks VIX spadł w środę o 9% i po raz pierwszy od wybuchu koronakryzysu w lutym 2020 znalazł się poniżej 17 pkt.

Wczorajszy kalendarz ekonomiczny nie był zbyt porywający, a najważniejszym wydarzeniem była decyzja Banku Kanady. Gdyby taką podjął Fed, dziś obserwowalibyśmy na rynku niekontrolowaną panikę. Marcowa inflacja w Kanadzie wzrosła do 2,2 proc., nieco poniżej oczekiwań. To mniej niż 2,6 proc. w USA, gdzie była ona powyżej oczekiwań. Również ścieżka inflacji w USA zapowiada się być wyższą niż kanadyjska. Jednak jak dotąd dla Fed wzrost inflacji jest „przejściowy”, podczas gdy dla Banku Kanady był wystarczającym argumentem, aby ograniczyć program luzowania ilościowego z 4 do 3 mld CAD tygodniowo. To tak, jakby Fed ograniczył QE o 30mld dolarów miesięcznie. Warto zwrócić uwagę, że w Kanadzie nie prowadzono nad tą kwestią nieskończonych debat – po prostu uznano, że perspektywy wzrostu poprawiły się i że choć wzrost inflacji jest w dużej mierze wywołany efektami bazy, należy zareagować zmniejszeniem ekspansji monetarnej. Szokującym jest to, że tak normalna, logiczna decyzja jest dziś na rynkach czymś nienormalnym, czymś czego inwestorzy panicznie się boją. Wypadałoby zapytać o to Powella, a okazja będzie już w przyszłym tygodniu (posiedzenie Fed) – na konferencjach jednak zbyt wiele trudnych pytań do szefa banku centralnego nie pada.