Inauguracja 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych zbiegła się w czasie z mocno wzrostową sesją na nowojorskich parkietach. Indeksy z Wall Street poprawiły historyczne rekordy ustanowione raptem dwa tygodnie temu. Kwestie polityczne zdawały się dziś dominować nad tematami stricte finansowymi. Rzecz w tym, że obie rzeczy powoli stają się coraz bardziej nierozłączne. Oficjalne zaprzysiężenie Joe Bidena na prezydenta USA otwiera drogę do szybkiego przegłosowania pakietu wydatków fiskalnych opiewających na kwotę 1,9 bln dolarów. Póki co inwestorzy zdają się ignorować ryzyko, że administracja Demokraty „odkręci” wiele prorynkowych i probiznesowych reform Donalda Trumpa. Co ciekawe, uwaga inwestorów znów skupiła się na spółkach, które mocno skorzystały na wiosennym lockdownie. Tymczasem prezydent Biden zapowiedział, że na początku kadencji skupi się na przezwyciężeniu pandemii Covid-19. Na początek w ramach dekretu wykonawczego zaproponuje Amerykanom sto dni noszenia masek.

Być może w kartach jest jakiś pomysł na nowe federalne restrykcje, na czym mogą skorzystać firmy spod szyldu FANG+. To właśnie akcje technologicznych gigantów w środę napędziły wzrosty na Wall Street. Notowania Netfliska poszły w grę o blisko 17 proc. po tym, jak internetowa „wypożyczalnia video” pochwaliła się nieoczekiwanie silnym przyrostem użytkowników w IV kwartale. Akcje Amazona podrożały o 4,6 proc., Microsoftu o 3,7 proc., Alphabetu o 5,4 proc., a Facebooka o blisko 5 proc. Zwyżkujące „fangi” podbiły Nasdaq o blisko 2 proc., wyprowadzając go na nowy rekordowy kurs zamknięcia leżący na poziomie 13 457,25 punktów. S&P500 zyskał 1,39 proc., finiszując z wynikiem 3 851,85 pkt. co także jest nowym historycznym maksimum. Dow Jones urósł o 0,83 proc. i minimalnie przewyższył poprzedni rekord.

– Sektor technologiczny zdominował dzień, co w ciągu ostatnich dwóch, trzech miesięcy zdarzało się dość rzadko, ponieważ miała miejsce rotacja w stronę spółek cyklicznych (…) To tylko przypomniało nam, że spółki FAANG i kilka innych podmiotów technologicznych z S&P500 wciąż są w formie i wciąż będą wykładać na stół niesamowite wyniki kwartalne w dającej się przewidzieć przyszłości – skomentował dzień Ross Mayfield, analityk strategii inwestycyjnych z firmy Baird cytowany przez agencję Reuters. Za kadencji Donalda Trumpa Dow Jones zyskał blisko 57 proc., S&P500 urósł o 68 proc., a Nasdaq Composite aż o 143 proc. Zwolennicy Demokratów przypominają jednak, że podczas pierwszej kadencji Baracka Obamy DJIA wzrósł o 65 proc., a S&P500 o 75 proc.

Rekordowe zadłużenie Europy

Na koniec września 2020 roku dług publiczny państw Unii Europejskiej przekroczył 12 bilionów euro, a w strefie euro zbliżył się do bariery 100 proc. produktu krajowego brutto. Póki co nikt jednak nie mówi o konieczności ograniczenia zadłużenia. Raczej wręcz przeciwnie. Zadłużenie rządów państw UE na koniec III kwartał o 2020 roku wyniosło 12 036 166 000 000 euro – poinformował Eurostat. Z tego ponad 11,1 bilionów euro (a więc ponad 92 proc.) przypadło na kraje strefy euro. W samym III kwartale dług publiczny eurolandu wzrósł o 162 mld euro. Relacja zadłużenia państwowego do PKB w strefie euro podniosła się z 95 do 97,3 proc. Jeśli dług przyrastał w podobnym tempie także w poprzednich trzech miesiącach, to na koniec 2020 roku zadłużenie rządów ze strefy euro najprawdopodobniej niemalże zrównało się z produktem krajowym brutto.

Rekordzistami w obciążeniu długiem publicznym pozostały kraje z południa Starego Kontynentu. Według danych Eurostatu zadłużenie Grecji wynosiło blisko 200 proc. PKB, Włoch 154 proc., Portugalii prawie 131 proc., Cypru 120 proc., a Francji i Hiszpanii odpowiednio 117 i 114 proc. Dług wyższy niż PKB odnotowano jeszcze w Belgii (113 proc.).  Wzrost relacji długu publicznego do PKB zaobserwowano we wszystkich krajach UE. Jednakże w zasadzie regułą było, że to najbardziej zadłużone kraje Europy zadłużały się najszybciej. Względem III kwartału 2019 roku największy wzrost relacji długu publicznego do PKB odnotowano na Cyprze (+22,9 pkt. proc.), w Grecji (+17,3 pkt. proc.), we Włoszech (+17,4 pkt. proc.) oraz w Hiszpanii (+16,6 pkt. proc.) i Francji (+16,5 pkt. proc.). Najmniejszy przyrost relacji długu do PKB stał się udziałem Irlandii, Szwecji i Bułgarii. Ale w samym trzecim kwartale redukcję obciążenia długiem udało się osiągnąć władzom Austrii (-3,4 pkt. proc.), Finlandii (-1,7 pkt. proc.), Czech (-1,5 pkt. proc.), Belgii (-0,9 pkt. proc.) oraz Irlandii (-0,7 pkt. proc.). Te przykłady pokazują, że nawet w obliczu lockdownów i głębokiej recesji możliwe jest prowadzenie odpowiedzialnej polityki fiskalnej.

W przypadku Polski poziom zadłużenia względem PKB podniósł się o 9,7 punktów procentowych, co było wynikiem zbliżonym do unijnej średniej (+10,6 pkt. proc.). Oznacza to, że na koniec września dług publiczny naszego kraju osiągnął wartość 56,7 proc. PKB. Najprawdopodobniej do końca 2020 roku przekroczona została konstytucyjna bariera 60 proc. Tyle tylko, że polska ustawa o finansach publicznych do zadłużenia państwa nie zalicza niektórych zobowiązań, przez co na papierze krajowy dług publiczny jest niższy od tego, co podaje Eurostat stosujących jednolitą unijną metodykę. Europejscy politycy i większość ekonomistów radzą jednak, aby nie przejmować się długiem, skoro gospodarka idzie na dno. Eksperci z tzw. głównego nurtu doradzają wręcz zwiększenie zadłużenia, aby „zastymulować” wzrost PKB, a długiem mamy martwic się „później”. Bardzo podobne myślenie panowało w roku 2009, gdy nadzwyczajne, „antykryzysowe” pakiety fiskalne doprowadziły tylko do krótkotrwałego ożywienia gospodarczego i wieloletniego kryzysu nadmiernego zadłużenia w wielu krajach Europy.