Chiny odnotowały w grudniu najwyższe w historii poziomy eksportu, importu i nadwyżki handlowej. W całym 2020 roku naznaczonym pandemią koronawirusa, która wybuchła za Murem, sprzedaż za granicę była rekordowa, a dodatnie saldo wymiany – drugie największe w dziejach Państwa Środka. W ostatnim miesiącu ubiegłego roku eksport wzrósł o ponad 18 proc. w porównaniu do grudnia 2019 r. i sięgnął rekordowych 281,93 mld dol – wynika z danych chińskiego urzędu celnego. Import odbił o 6,5 proc. i również wszedł na historyczny szczyt, przekraczając 203 mld dol. W obu przypadkach analitycy spodziewali się niższych dynamik (15 proc. i 5,7 proc.) Sprzedaż za granicę rosła 7. miesiąc z rzędu, a zakupy sprowadzane za Mur – 4. Tyle że eksport pędzi w najszybszym tempie od 8 lat (pomijając ruchome okresy obchodów Nowego Roku księżycowego), a import – zważywszy na relatywnie dobrą kondycję chińskiej gospodarki oraz umocnienie juana wobec dolara – nie oszałamia. Eksport pod koniec roku był tak duży, że ceny frachtu wystrzeliły, a za Murem brakuje kontenerów. Gwałtowny wzrost sprzedaży za granicę powoduje, że Chiny notują rekordowe nadwyżki handlowe. W grudniu udało się poprawić historyczny wynik z listopada – dodatnie saldo wyniosło aż 78,2 mld dol. W całym 2020 r. eksport zza Muru wzrósł o 3,6 proc., a import spadł o 1,1 proc. – wynika z danych chińskiego urzędu celnego. Sprzedaż za granicę wyniosła 2,591 bln dol., a zakupy sprowadzone do Państwa Środka kosztowały 2,056 bln dol. Nadwyżka handlowa była o 1/4 wyższa niż w 2019 r. i sięgnęła 535 mld dol. – większa była tylko w 2015 r. (593,9 mld dol.).  Dzięki bezkompromisowemu lockdownowi Państwo Środka szybko zdusiło pandemię i wróciło do pracy, utrzymując rolę “fabryki świata” – mimo wojny handlowej wypowiedzianej przez Donalda Trumpa, rosnących kosztów produkcji czy coraz głośniej wyrażanych opinii o zbyt dużym uzależnieniu globalnych łańcuchów dostaw od zakładów w ChRL. Nawet wyraźne umocnienie juana w stosunku do dolara nie zatrzymało chińskiej maszyny eksportowej pod koniec roku.

Za Mur sprowadzono o ponad 7 proc. ropy więcej niż rok wcześniej, a zapłacono za nią o przeszło 27 proc. mniej. Zakupy chipów zwiększyły się o przeszło 22 proc., a ich koszt – o niespełna 15 proc. Oba “surowce” odpowiadały łącznie za ponad 1/4 importu. Przyspieszone w celu pobudzenia aktywności gospodarczej inwestycje infrastrukturalne wsparły m.in. popyt na miedź. Import miedzi nieobrobionej plastycznie i miedzianych materiałów zwiększył się o 1/3. O blisko 10 proc. więcej niż rok wcześniej wydano na rudy żelaza i koncentraty. Mniej za to kosztował sprowadzony za Mur węgiel (-13,5 proc.), mimo że nabyto go rekordową, nieznacznie większą niż w 2019 r. ilość. Aż o 60 proc. wzrosły zakupy mięs – do 30 mld dol. Wraz z odradzaniem krajowego pogłowia świń, rekordowy – przekraczający 100 mln ton – był również popyt na soję. Całościowo import jednak rozczarował – Chiny są jedyną dużą gospodarką, która oficjalnie ogłosi wzrost w 2020 r., co powinno odzwierciedlać się we wzroście zakupów za granicą. Ich zwiększeniu sprzyja także umocnienie juana wobec dolara, dzięki czemu zagraniczne towary są tańsze w przeliczeniu na chińską walutę. Państwo Środka dąży jednak do ograniczenia importu, stąd próby jego substytucji przez źródła krajowe. Strategicznym celem Pekinu jest samowystarczalność, szczególnie w kluczowych obszarach, np. technologii.

Największym partnerem handlowym Chin stały się kraje Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (685 mld dol.), wyprzedzając UE (650 mld dol.) i USA (587 mld dol.). W podziale na kraje przodowały Stany Zjednoczone, a za nimi znalazły się Japonia (318 mld dol.) i Korea Południowa (285 mld dol.). Te same kraje były również największymi odbiorcami eksportu z Chin – USA (452 mld dol.), Japonia (143 mld dol.), Korea Południowa (113 mld dol.). Tradycyjnie potężny była również sprzedaż do Hongkongu (273 mld dol.). Najszybciej rosła sprzedaż do Wietnamu i Wielkiej Brytanii (o 16,3 proc.). O ponad 10 proc. spadł eksport do Indonezji i Indii. Z kolei za Mur najwięcej importowano z Tajwanu (201 mld dol.), Japonii (175 mld dol.) i Korei Południowej (173 mld dol.). Najszybciej rosły zakupy z Wietnamu (o 22,4 proc.) i Indii (16 proc.). O ponad 20 proc. spadły import z Kanady i RPA. W kontekście powyższych danych warto pamiętać, że za ok. 40 proc. handlu zagranicznego Chin odpowiadają firmy z kapitałem zagranicznym. Eksportuje i importuje biznes, a nie państwa. Przedsiębiorstwa są wprzężone w globalne łańcuchy dostaw, więc proste wielkości eksportu czy importu nie mówią nam o wartości dodanej, wytworzonej na danym obszarze, ani o głównych beneficjentach wymiany.

Politycy starają się – jedni bardziej, inni mniej skutecznie – wpływać na strumienie handlu. Donald Trump wypowiedział Chinom wojnę handlową i długo szykował się na odcięcie Huawei od dostaw amerykańskich produktów. Firmy działające za Murem zwiększyły więc sprzedaż towarów do Wietnamu (skąd w końcu duża część i tak trafia do USA) i gromadziły zapasy chipów na czarną godzinę. A Stany Zjednoczone i tak zanotowały niemal 320 mld dol. deficytu w obrotach z Państwem Środka – o 25 mld dol. więcej niż rok wcześniej i raptem 8 mld dol. mniej niż w 2018 r. Władze Chin utrzymują przyjazne stosunki z Moskwą, a od kilku miesięcy trwa ich poważny konflikt z Canberrą. Mimo to import z Rosji spadł mocniej (-6,6 proc.) niż z Australii (-5,3 proc.).