S&P500 i Nasdaq straciły w poniedziałek 1,5 proc. wartości. Dow Jones spadał na zamknięciu o 1,3 proc., choć w trakcie sesji tracił nawet 2,4 proc. Pierwsza sesja nowego roku na amerykańskich rynkach akcji została zdominowana przez podaż choć rozpoczęła się od nowych rekordów intraday S&P500; i średniej Dow Jones. Wśród powodów odwrotu inwestorów z rynku akcji wskazywano nasilenie pandemii po okresie świąt, które zawsze budzi obawę nowych ograniczeń, potwierdzoną w poniedziałek przez wprowadzenie kolejnego lockdownu w Wielkiej Brytanii. Źródłem niepewności zachęcającej inwestorów do pozbywania się akcji miały być także wtorkowe wybory w stanie Georgia, mogące dać Demokratom kontrolę nad Senatem, co miałoby istotny wpływ na skalę i rodzaj kolejnych działań gospodarczych administracji Joe Bidena.

Stratedzy firmy Oppenheimer prognozują spadek S&P500; o 6-10 proc. w takim przypadku. Tymczasem Byron Wien, weteran Wall Street z Blackstone Group przewiduje spadek wartości indeksu o prawie 20 proc. w pierwszym półroczu bez względu na wynik wyborów. Wien oczekuje spadku S&P500 w nadchodzących miesiącach. Po tym okresie oczekuje przyspieszenia wzrostu gospodarczego, rajdu rynku akcji oraz zwyżki inflacji i rentowności obligacji USA. Potem nastąpi odbicie, które wyniesie wartość indeksu do 4500 pkt. Oczekuje, że tempo wzrostu gospodarczego USA przekroczy 6 proc., a rentowność obligacji 10-letnich USA dojdzie do 2 proc.  Dane dla S&P 500 pokazują, że indeks podczas pierwszej sesji roku tracił 1 proc. lub więcej 12 razy na przestrzeni ostatniego stulecia. Spośród tych 12 razy, miesiąc styczeń kończył się spadkami 5 razy, tak samo z resztą jak rok kalendarzowy.  Stratedzy ostrzegają jednak, by nie wczytywać się zbytnio w ruch notowań akcji na tak wczesnym etapie roku, szczególnie w przypadku, gdy wiele zależy od skutecznej reakcji na najgorszą pandemię stulecia. – Pierwszy dzień niekoniecznie nadaje ton na resztę roku – napisała Lindsey Bell, główny strateg inwestycyjny w Ally Invest. – Najlepszy rok S&P 500 w najnowszej historii – 1995 – rozpoczął się od niewielkiego spadku pierwszego dnia. Jest szansa 50/50, że rynek wzrośnie lub spadnie po spadku pierwszego dnia – dodała Bell.  Po stosunkowo silnym spadku z poniedziałku, który wymazał zyski z poprzednich kilku sesji, dziś notowania kontraktów terminowych E-mini na indeks S&P 500 dalej tracą.

Dziś druga tura wyborów do amerykańskiego Senatu w stanie Georgia. Średnia z ostatnich sondaży wskazuje na lekką przewagę kandydatów Partii Demokratycznej. Jeśli to oni zwyciężą w Senacie, będzie remis: 50 senatorów republikańskich i 50 demokratycznych i współpracujących z nimi niezależnych. W przypadku remisowych głosowań rozstrzygać będzie głos wiceprezydentki Kamali Harris, co oznacza, że Demokraci uzyskają przewagę w Senacie. Zrealizuje się więc przedwyborczy scenariusz „blue wave”, czyli błękitnej fali, który oznacza przejęcie przez Demokratów pełnej kontroli nad całym procesem legislacyjnym w USA. To tego podobno boi się teraz amerykańska giełda, która zaczęła nowy rok najgorzej od pięciu lat, zaliczając spadek indeksów S&P 500 oraz Nasdaq o półtora procent. Demokratyczna większość w Izbie Reprezentantów i w Senacie wraz z prezydentem Joe Bidenem na pewno będzie chciała wprowadzić znacznie większe programy pomocowe dla gospodarki, które dotychczas były blokowane przez Republikanów, jednak inwestorzy mogą martwić się o to, że oznacza to także zdecydowanie większe niż dotąd prawdopodobieństwo wprowadzenia podwyżek podatków dla najbogatszych. Czyli akurat dla sporej części z nich.

 

Amerykańska giełda jednak nie wyrzuci chińskich spółek

31 grudnia New York Stock Exchange (NYSE) ogłosiła, że stosując się do dekretu prezydenta Donalda Trumpa wycofa z giełdy trzy chińskie spółki telekomunikacyjne. W poniedziałek wycofała się z tego. W listopadzie Trump wydał dekret, w którym zakazał Amerykanom inwestować w chińskie spółki powiązane z armią tego kraju. 31 grudnia operator giełdy w Nowym Jorku ogłosił, że z tego powodu rozpoczyna wycofywanie z niej spółek China Mobile, China Telecom i China Unicom. 4 stycznia NYSE ogłosiła jednak, że „po dalszych konsultacjach” z regulatorami wycofuje się z tej decyzji, która miała być realizowana nawet już w tym tygodniu.

Wcześniej, zanim Japonia ponownie je zepsuła, nastroje na rynkach poprawiały się, ponieważ władze giełdy nowojorskiej zaskoczyły wszystkich komunikatem o tym, że nie będą one usuwać z rynku akcji kilku chińskich spółek. Zaskoczenie wynika stąd, że zaledwie kilka dni temu te same władze giełdy zapowiedziały, że to zrobią, nastąpiła więc zmiana o 180 stopni. Z punktu widzenia inwestorów oczywiście zmiana na lepsze, bo siłowe usuwanie z giełdy spółek z powodu nacisków politycznych zawsze wprowadzana na rynku dodatkową nerwowość. Decyzje dotyczą trzech dużych firm telekomunikacyjnych, między innymi China Mobile. Ich usunięcie nakazał wcześniej prezydent Donald Trump. Władze giełdy dziś tłumaczą, że wycofują się ze swojej wcześniejszej decyzji po konsultacjach z właściwymi władzami regulującymi rynek, czyli zapewne z amerykańską Komisją Papierów Wartościowych i Giełd.

Prezydent Trump jeszcze w listopadzie zakazał amerykańskim inwestorom dokonywania inwestycji w papiery wartościowe chińskich spółek powiązanych z armią, kwalifikując do tego grona między innymi telekomy notowane przy Wall Street. Sytuację zinterpretowano w ten sposób, że spółki te należy też wyrzucić z amerykańskich giełd. Chiny oczywiście zapowiedziały kroki odwetowe. Dziś wiadomo, że na razie wyrzucania chińskich telekomów z NYSE nie będzie.