Istnieje wiele podobieństw między obecną sytuacją na rynkach, a 1999 rokiem, czyli czasem słynnej bańki dot comów. Od nadmiernie wysokich wycen i pośpiechu ze strony inwestorów do jak najszybszego wprowadzania na giełdę nadmiernie wycenionych spółek. Z kolei powtarzające się działania banków centralnych i zmiany w prowadzonych politykach pieniężnych przeszkoliły inwestorów w podejmowaniu większego ryzyka.  Trwająca polityka Fed jest idealnym przykładem – zwabiła ona inwestorów do skrajnego poczucia samozadowolenia, czego dowodem jest gwałtowny spadek “krótkiego zainteresowania” indeksem S&P 500. To przekonanie, że rynki nie są już w stanie dokonać korekty, podsyca pogoń za kapitałem w spółkach o najgorszych podstawach fundamentalnych.  Jedną z kluczowych rzeczy, których nauczyliśmy się w ciągu ostatnich 12 lat, jest to, że Fed stał się bardzo wrażliwy na nagłe zaostrzenia warunków finansowych, zwłaszcza gdy akcje zaczynały agresywnie spadać. Kolejne 5 bilionów dolarów ma być wznowione w najbliższych miesiącach. W ten sposób amerykański kapitał trafiłby na nowe, wszechobecne rekordy. Fakt ten sprawia, że to nie jest dobry czas, by próbować grać na spadek akcji, ponieważ do gry wejdzie znaczny kapitał.

Czy oprócz wejścia nowego kapitału stymulującego popyt na rynku możemy jeszcze zauważyć jakieś niepokojące znaki? Cóż, podobieństw między obecną sytuacją rynkową, a tą sprzed 2 dekad nie trzeba szukać daleko. Podczas bańki internetowej mającej miejsce 2 dekady temu, rynek IPO (pierwszych ofert publicznych) przypominał istną kolejkę górską. Inwestorzy płacili szalone ceny za akcje debiutujących spółek, nawet tych, którym często brakowało przychodów, płynności finansowej, a w niektórych przypadkach nawet rzeczywistej działalności. Tym razem różnica polega na tym, że obecnie wysokie IPO pochodzą od innowacyjnych firm, które stały się dużymi przedsiębiorstwami, pielęgnowanymi przez prywatnych inwestorów rynkowych, a jednocześnie przyciągają rzesze fanów.  Nie zmienia to jednak faktu, że w tym roku miała miejsce rekordowa liczba IPO – wolumen ofert publicznych w USA wyniósł aż 175 mld dolarów (więcej o tym w artykule: Szaleństwo spekulacyjne ogarnia Wall Street oraz światowe rynki). Pierwsze dni podczas pierwszych ofert publicznych dawały średnio 40 proc. zwrotu – jest to jeden z najwyższych wyników w historii, poza rokiem 1999 i 2000. Obecne wyniki debiutujących spółek spowodowały również wzrost zainteresowania funduszami giełdowymi śledzącymi IPO – ich notowania wzrosły w tym roku o ponad 100 proc.  Nie zmienia to jednak faktu, że obecnie spekulanci decydują się płacić astronomiczne kwoty debiutującym spółkom z ujemnymi dochodami. Na powyższym wykresie widzimy powiększającą się różnicę między wartością indeksu S&P 500, a kwotą netto nowych spółek. Zauważalny jest również rajd inwestorów w SPAC zwłaszcza w III i IV kwartale 2020 roku (SPAC – Special-purpose acquisition company są to przejmujące spółki celowe, które wprowadzają spółki na giełdę bez przechodzenia przez tradycyjny proces IPO), którzy liczą na kolejny „wielki interes”.

Rok 2020 przyniósł znaczny wzrost aktywności nowych inwestorów detalicznych. Po krachu na światowych giełdach, coraz więcej osób zaczęło zakładać nowe konta maklerskie w celu osiągnięcia szybkich zysków. Skutkiem była hossa, która doprowadziła większość światowych indeksów do swoich nowych szczytów.  Ceny akcji coraz większej ilości spółek zaczynają jednak być oderwane od rzeczywistości – notują one coraz wyższe szczyty bez racjonalnych podstaw fundamentalnych. Rok 1999 był ostatnim okresem, w którym mieliśmy do czynienia ze skokiem cen aktywów o 20 proc. lub więcej w ciągu miesiąca, szczególnie w firmach bez znacznych przychodów, wykorzystujących złe modele biznesowe. Dobrym przykładem jest wykres przedsiębiorstwa Qualcomm z końca 1999 roku – firmy informatycznej w San Diego, specjalizującej się w komunikacji bezprzewodowej.  Kolejnym przykładem jest znana wszystkim firma Apple, która w ciągu ostatnich 5 lat co prawda systematycznie zwiększała swoje przychody, lecz cena jej akcji poszła parabolicznie do góry. W obecnych warunkach niemożliwe będzie zwiększenie przychodów tej firmy do poziomu, który byłby w stanie uzasadnić jej obecną cenę.  Znana również wszystkim inwestorom Tesla przekroczyła jednak wszystkie granice w 2020 roku – jej wzrosty przekroczyły 600 proc. Wskaźnik PE dla rentownych producentów samochodów oscyluje między wartością 10, a 20 jednak Tesla przy swoich zarobkach wynoszących 0,5 dolara w ciągu ostatnich czterech kwartałów, ma ten wskaźnik na poziomie 1.220. Obecny rynek posiada znacznie więcej takich przykładów, co świadczy o fakcie, że większość inwestorów po prostu goni za wynikami. Racjonalne inwestowanie zostało w tym roku zastąpione spekulacją. Bez względu na to, jak wielkie znaczenie będą miały fundamentalne podstawy większości spółek w odniesieniu do ceny ich akcji, jedno jest pewne – okresy nadmiernej spekulacji zawsze kończą się w ten sam sposób.

 

Prognozy walutowe na 2021 rok

John Hardy, szef strategii walutowej w Saxo Bank przyjrzał się najważniejszym światowym walutom pod koniec obecnego roku. Zobaczmy, co Bank przewiduje dla kursu euro, funta, dolara i franka, a także dla walut z Antypodów i jena japońskiego.

Euro pozostaje neutralne, domyślnie absorbuje siłę, chociaż jeśli po szczepieniach pojawi się silne globalne odbicie, wspólna waluta zyska dzięki sektorom eksportowym. Otwarte pozostaje pytanie, co jeśli odbicie inflacji spowoduje wzrost inflacji również w UE – miejscu, w którym ciężka ręka EBC utrzymuje rentowności poniżej rentowności w USA, nawet w Portugalii?

Funt szterling jest bardzo tani i chociaż rozczarowanie taktyczne jest dość znaczące dla byków, które mają nadzieję na rajd po nawet tej raczej „cienkiej” transakcji, trudno mi dostrzec, by waluta znacznie spadła w bliskim lub średnim terminie. Chyba, że szybko wpadniemy w prawdziwy bałagan inflacyjny, który pogrąży Wielką Brytanię w ujemnych realnych stopach. Podejrzewam, że funt może nieznacznie wzrosnąć w stosunku do euro w 2021 roku, spekuluje Hardy.

W przypadku dolara, pierwsze ważne wydarzenia w Nowym Roku to zbliżające się wybory uzupełniające do Senatu w Georgii w przyszły wtorek, aktualne propozycje zmian stymulacyjnych, rentowności papierów skarbowych USA a także to, czy wybijają w górę. Brak zmian w czekach stymulacyjnych, mandaty w Senacie, które nie trafią do Demokratów, jak i rentowności w USA wybijające w górę to najkorzystniejsze połączenie wspierające dolara – przypuszcza John Hardy.

Frank – rynek nie lubi walut z ujemnym stopami procentowymi, a depozyty a vista SNB zostały uziemione. Reflacyjne ożywienie może doprowadzić do nieco słabszego CHF w 2021 r.

Przywódcy polityczni Japonii zadeklarowali poziom 100,00 na kursie pary walutowej USD/JPY, a ostatnia dynamika sugeruje, że nie będą mieli problemów z obroną tego poziomu, chyba że wzrost gospodarczy w 2021 roku mocno się osłabi i zaryzykuje nagłe załamanie nastrojów. W takim przypadku presja wzrostowa na jena japońskiego byłaby bardziej prawdopodobnie gdzie indziej, np. na AUD/JPY, NZD/JPY itp.