Poświąteczne wznowienie handlu na nowojorskich giełdach przyniosło nowe rekordy wszech czasów w wykonaniu Dow Jonesa, S&P500 i Nasdaqa. Zdaniem analityków to pokłosie wdrożenia nowych nadzwyczajnych wydatków rządowych. Podczas bożonarodzeniowego weekendu prezydent Donald Trump podpisał pakiet nadzwyczajnych wydatków rządowych opiewających na łączną kwotę ok. 900 miliardów dolarów. Przewiduje on m.in. drugą turę bezpośrednich transferów dla Amerykanów (600 dolarów per capita) oraz dopłaty do zasiłków dla bezrobotnych (po 300 dolarów tygodniowo, do końca marca). To jednak nie koniec, bo zarówno sam Donald Trump jak i Demokraci w Kongresie domagali się zwiększenia tych covidowych transferów do 2 000 dolarów. Izba Reprezentantów ma głosować nad tą propozycją. Dodatkowy zastrzyk gotówki dla Amerykanów prawdopodobnie przełoży się na wzrost wydatków konsumpcyjnych oraz poprawi jakość portfeli kredytowych banków. I te krótkoetrminowe efekty liczą się dla giełdowych inwestorów, którzy od dekady nie przejmują się kwestią błyskawicznie rosnącego długu publicznego. Na Wall Street panuje bowiem przekonania, że „w razie czego” Rezerwa Federalna brakujące biliony po prostu „dodrukuje”. Stąd też trudno się dziwić poniedziałkowej reakcji rynku akcji, gdzie trzy główne nowojorskie indeksy po raz kolejny w tym roku poprawiły nominalne rekordy wszech czasów. Dow Jones wzrósł o 0,68 proc., dochodząc do 30 403,97 pkt. S&P500 po zwyżce o 0,87 proc. zakończył dzień na poziomie 3 735,36 pkt. Nasdaq zwyżkował o 0,74 proc., do 12 899,42 punktów.  Przewaga popytu utrzymywała się do końca. Optymizm wsparł Goldman Sachs podwyższając w reakcji na decyzję Trumpa prognozę wzrostu gospodarki w USA w pierwszym kwartale 2021 roku z 3 proc. do 5 proc., a w całym roku z 5,3 proc. do 5,8 proc. Inwestorzy ignorowali jednocześnie doniesienia dotyczące pandemii, wierząc w skuteczność rozpoczętych szczepień. Wśród najmocniej drożejących spółek z S&P500; byli m.in. operatorzy rejsów wycieczkowych Royal Caribbean Cruises, Carnival Corp i Norwegian Cruise Line Holdings. Taniały obligacje skarbowe USA.

Stany Zjednoczone od 9 miesięcy jadą na niewidzianym od czasów II wojny światowej mikście skrajnie ekspansywnej polityki monetarnej i równie luźnej polityki fiskalnej. Fed ściął stopy procentowe do zera i obiecał ich utrzymanie praktycznie bezterminowo, wprost i oficjalnie przyznając, że jest gotowy tolerować inflację powyżej 2-procentowego celu. Oprócz tego pompuje w rynki finansowe 120 mld dolarów miesięcznie, sztucznie zaniżając rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. To umożliwia rządowi USA generowanie deficytów budżetowych liczonych w bilionach dolarów rocznie. Tylko w tym roku fiskalnym manko w kasie Białego Domu ma wynieść ponad 3,1 bln dolarów, a więc przeszło trzy razy więcej niż rok temu. To prawie 17 proc. produktu krajowego brutto Stanów Zjednoczonych! Trudno się zatem dziwić, że przy „końskich” dawkach monetarnych i fiskalnych stymulantów indeks S&P500 jest wyceniany na przeszło 37-krotność przypadających nań zysków spółek za ostatnie cztery kwartały. Przez ostatnie 150 lat drożej było tylko podczas bańki internetowej oraz na przełomie lat 2008/09, gdy w wyniki amerykańskich spółek uderzyły gigantyczne odpisy w bankach na straty związane z toksycznymi kredytami hipotecznymi. Bazując na oczekiwanych zyskach spółek wskaźnik c/z dla indeksu S&P500 wynosi 22,2 i jest o 45 proc. wyższy od długoterminowej średniej.