Inwestorom z Wall Street prawie udało się odwrócić losy sesji, która z góry jawiła się jako spadkowa. Mimo wszystko niewielka skala przeceny akcji za Atlantykiem względem sytuacji w Europie raz jeszcze pokazała, w jak głębokim poważaniu Amerykanie mają resztę świata i jej problemy. W Europie mieliśmy do czynienia z paniką, przypominającą wydarzenia z marca. A to za sprawą medialno-politycznego rozgłosu, jakiego nabrały weekendowe doniesienia z Wielkiej Brytanii. Kilkanaście dni temu w Londynie i okolicach odkryto nową mutację wirusa SARS-CoV-2, na co władze brytyjskie w sobotę zareagowały zaostrzeniem i tak już bardzo restrykcyjnego lockdownu. Mimo że nie ma żadnych dowodów, aby nowa wersja chińskiego koronawirusa była groźniejsza od poprzednich (nowy wariant ma być o 70 proc. bardziej zakaźny), to rządy krajów europejskich z dnia na dzień odcięły dostęp do Wielkiej Brytanii. Wstrzymywany jest ruch lotniczy oraz połączenia promowe . Sytuacja na Wyspach musi być naprawdę nieciekawa, skoro sam premier Johnson musiał przekonywać rodaków, że nie muszą robić zakupów na zapas, bo krajowi nie grozi powtórka blokady morskiej. Tym razem blokującym jest Francja, która wstrzymała ruch przez kanał La Manche. Trudno się dziwić, że w takim otoczeniu główne kontynentalne europejskie indeksy giełdowe spadły po 2-3 proc. Co ciekawe, mocniejszy był FTSE100, który stracił 1,7 proc. W warunkach nawrotu covidowych lęków wydawało się, że także Amerykanie przystąpią do sprzedawania akcji. W południe czasu polskiego kontrakty na indeks S&P500 zniżkowały już o blisko 3 proc. Jednakże tuż po rozpoczęciu sesji na rynku kasowym rozpoczęło się odrabianie strat. I było ono prawie udane. S&P500 zredukował straty do zaledwie -0,39 proc., finiszując tuż poniżej linii 3 700 punktów. Nasdaq odnotował utratę kosmetycznych 0,10 proc. A Dow Jones nawet zdołał wyjść nad kreskę, rosnąc o 0,12 proc.  i osiągając wartość 30 216,45 pkt.

Amerykanie – jak to mają w zwyczaju – niespecjalnie przejmowali się kłopotami Europy. Za Atlantykiem roztrząsano za to szczegóły nowego bodźca fiskalnego, polegającego na pożyczeniu i wydaniu przez rząd federalny ok. 900 mld dolarów. Ustawa ta uzgodniona przez obie partie w niedzielę ma zostać przegłosowana w poniedziałek. Drugi tzw. pakiet stymulacyjny jest znacznie mniejszy niż pierwszy (kosztujący ok. 3 biliony dolarów) i zawiera przede wszystkim bezpośredni zastrzyk finansowy dla gospodarstw domowych w USA. Każdy dorosły i każde dziecko na utrzymaniu mają otrzymać po 600 dolarów (wiosną było to 1200  na osobę dorosłą i po 500 na dziecko) – podatnicy zapłacą za to 166 mld dolarów. Prawie dwa razy tyle ma trafić do małego biznesu w ramach rekompensat za lockdown. 120 mld USD będą kosztować dopłaty (300 USD/tygodniowo, wypłacane do połowy marca) do zasiłków dla bezrobotnych. Resztę pochłoną szkoły (82 mld USD), szczepionki (69 mld USD), dotacje dla transportu (45 mld dolarów, w tym 15 mld dolarów dla linii lotniczych) i inne wydatki, w tym dopłaty do najmu nieruchomości (25 mld dolarów). Łącznie to prawie bilion dolarów nowego długu publicznego.  – W zeszłym tygodniu było dość jasne, że coś dostaniemy. Ale wielkość tego pakietu stymulacyjnego jest w dolnym przedziale tego, na co ludzie liczyli – powiedział Oliver Pursche, szef Bronson Meadows Capital Management cytowany przez Reutersa.

Rośnie bańka spekulacyjna na Wall Street

Wall Street słynie z niepohamowanego zewu dzikości, jednak ostatnimi czasy rynek byka jest coraz bardziej szalony. Globalne akcje są teraz warte około 100 bilionów dolarów. Amerykańskie firmy zebrały rekordową sumę 175 miliardów dolarów podczas swoich debiutów. Około 3 bilionów dolarów obligacji korporacyjnych z ujemnymi zyskami jest przedmiotem obrotu.  Wirus się rozprzestrzenia, cykl ekonomiczny stara się odbić, a firmy zostają zdławione przez nowe obostrzenia i zakazy. Nie przeszkadza to jednak zarówno inwestorom indywidualnym, jak i wielkim instytucjom cieszyć się obecnymi warunkami na rynkach finansowych, które – patrząc na statystyki – są najlepsze w historii. – Wskaźniki nastrojów przechodzą w euforię. Ludzie robią wszystko, aby nie przegapić Rajdu Świętego Mikołaja – powiedział Cedric Ozazman, dyrektor ds. inwestycji w Reyl&Cie w Genewie W tym roku miała miejsce rekordowa liczba IPO (pierwszych ofert publicznych) – z danych zebranych przez Bloomberga wynika, że wolumen ofert publicznych w USA wyniósł 175 mld dolarów. Podczas specjalnych akwizycji proponowano weksle in blanco wielu firmom, pozwalając im przeznaczać pieniądze na dowolne cele inwestycyjne – takie oferty wynosiły ponad 60 mld dolarów w 2020 roku. To więcej niż podczas całej poprzedniej dekady. Tymczasem inwestorzy wciąż chcą więcej. Pierwsze dni podczas pierwszych ofert publicznych dawały średnio 40 proc. zwrotu – według jednego z szacunków jest to jeden z najwyższych wyników w historii, poza rokiem 1999 i 2000, kiedy miała miejsce bańka internetowa. Wyniki te spowodowały wzrost zainteresowania funduszami giełdowymi śledzącymi IPO – ich notowania wzrosły w tym roku o ponad 100 proc.

Obecnie na Wall Street handluje się wszystkim, od opcji na spółki technologiczne po akcje na linie lotnicze. Inwestorzy urządzając liczne rajdy przyczynili się do powstania historycznych szczytów m.in. indeksu S&P 500.  Koszyk Goldman Sachs z najbardziej popularnymi spółkami granymi na spadek w Indeksie Russell 3000 wzrósł w tym kwartale o około 40 proc. SentimenTrader przypomina, że za każdym razem, gdy Russell 2000 przekroczył swoją wartość wynoszącą 95 proc., wówczas spadał w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Od swojego najniższego poziomu w marcu jego wartość wzrosła już prawie o 100 proc. W tym roku inwestorzy detaliczni o byczych nastrojach pogrążyli się w skomplikowanym świecie instrumentów pochodnych jak nigdy dotąd. W ciągu ostatnich 20 dni na amerykańskich giełdach każdego dnia notowano rekordową średnią wynoszącą około 22 miliony kontraktów z opcją call.

Nawet europejski rynek IPO, który jest znacznie mniejszy niż ten w USA i mniej przyzwyczajony do dużych debiutów postanowił przyłączyć się do zabawy. Od 9 listopada – dnia, w którym ogłoszono szczepionkę przeciw koronawirusowi – pojawiły się aż 44 nowe spółki na europejskich rynkach, tym samym początkując nowy rajd pierwszych ofert publicznych. Ich średni zysk wyniósł 16 proc. według danych z Bloomberga, a około 70 proc. z nich jest notowanych powyżej ceny początkowej. – Biorąc pod uwagę zwiększoną wycenę akcji, pierwsze oferty publiczne ponownie stanowią realną drogę wyjścia dla sponsorów – powiedział Darrell Uden, współprzewodniczący ECM w RBC Capital Markets. Nawet w obliczu zawirowań politycznych, Peru udało się sprzedać najsłabiej sprzedające się obligacje stulecia od swojego rządu. Z kolei Wybrzeże Kości Słoniowej wyceniło swój dług denominowany w euro z niższą rentownością niż w ubiegłym roku, pomimo swojego udziału w inicjatywie umorzenia długów krajów z grupy G-20 i trwającym programie Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Bitcoin odnotował ponad 200-procentowy wzrost w tym roku i jest obecnie na fali wznoszącej, tym samym udowadniając, że nadszedł czas kryptowalut. Dla wielu osób na Wall Street jest to najnowszy znak nadchodzącej burzy.