Piątkowa sesja zakończyła się wyraźnym spadkiem kursu złota. Złoto tanieje, bo inwestorzy wolą aktywa o większym ryzyku, dające szansę większego zysku. Doniesienia o szczepionkach w ostatnich tygodniach spowodowały osłabienie obaw dotyczących pandemii. Cena złota spadła o prawie 10 proc. poniżej szczytu notowanego wcześniej listopadzie. Na zamknięciu piątkowej sesji na Comex kurs uncji złota spadał o 1,2 proc. do 1788,10 dolarów. Jest o 4,5 proc. tańsza niż tydzień wcześniej. To trzeci z rzędu tydzień przeceny kruszcu, najdłuższy taki okres od czerwca.

Poniedziałkowy poranek przynosi umiarkowane wzrosty notowań euro i franka szwajcarskiego. Choć złoty w ostatnich dniach nieco osłabł, to kurs euro nadal utrzymuje się poniżej 4,50 zł. Końcówka ubiegłego tygodnia stała pod znakiem delikatnego osłabienia złotego i wzrostu kursu euro z niespełna 4,46 zł do przeszło 4,49 zł w piątek wczesnym popołudniem. Niemniej jednak oznacza to, że w dalszym ciągu mamy do czynienia z konsolidacją w przedziale 4,45-4,51 zł.

W poniedziałek kurs euro kształtował się na poziomie 4,4808 zł i był o blisko grosz wyższy niż przed weekendem. O blisko 2 grosze w górę poszły notowania franka szwajcarskiego, w poniedziałek rano wycenianego na blisko 4,15 zł. Dolar amerykański kosztował 3,7448 zł, nieznacznie więcej niż w piątek wieczorem. Kurs funta brytyjskiego podnosił się po piątkowych spadkach, wciąż jednak utrzymując się poniżej 5 zł.

Dolar amerykański słabnie, bo inwestorzy opuszczają bezpieczne przystanie i wybierają aktywa większego ryzyka oferujące możliwość większego zysku, wynika z informacji przekazanych przez Reutersa. Dolar osłabł już o ponad 2 proc. w tym miesiącu po tym jak zniknęła niepewność związana z wyborami prezydenckimi w USA, a także pojawiły się doniesienia o szczepionkach, budzące nadzieję na pokonanie pandemii w przyszłym roku. Erik Bregar, szef strategii walutowej Exchange Bank of Canada w Toronto zwraca także uwagę, że zarządzający sprzedają dolara pod koniec miesiąca aby zrównoważyć portfele po osiągnięciu dużych zysków na rynkach akcji.

 

 

W ChRL nie boją się długu, za to walka z dolarem trwa

W obliczu covidowego kryzysu Chiny stawiają na sprawdzone rozwiązania. Na koniec września zadłużenie Państwa Środka sięgnęło 335 proc. PKB i było aż o 35 p. proc. wyższe niż rok wcześniej – wynika z danych Institute of International Finance. Tak wysokiego skoku długu nie zanotowano nawet w 2009 r., tyle że wówczas wzrost PKB był wyraźnie szybszy. Podobnie jak przy okazji globalnego kryzysu finansowego ponad dekadę temu i tym razem ciężar zadłużenia wzięły na siebie firmy niefinansowe. Co ciekawe i w 2009 r. i 2020 r. wchodziły one po kilku latach delewarowania. W okresie październik 2019-wrzesień 2020 zadłużenie przedsiębiorstw wzrosło z 150 do 166 proc. PKB – szacuje IIF.

Dzięki temu Chiny mogły przetrwać lockdown i rozruszać działalności po odmrożeniu gospodarki nie tylko kosztem zwiększania długu publicznego. Choć ten i tak poszedł mocno w górę: z 53 proc. PKB rok wcześniej do 63 proc. PKB na koniec września. Warto jednak wspomnieć, że zgodnie z “chińską charakterystyką” granica miedzy państwem a biznesem (nie tylko tym formalnie kontrolowanym przez władze) jest bardzo cienka. Jak szacuje IIF, wzrósł również lewar gospodarstw domowych (z 54,4 proc. do 59,8 proc.) i sektora finansowego (z 42,8 proc. do 46,9 proc. PKB).

Namiestniczka Pekinu w Hongkongu przyznaje, że amerykańskie sankcje odcięły ją od systemu bankowego i za wszystko musi płacić gotówką. Pensja Carrie Lam wynosi 5,2 mln dolarów hongkońskich rocznie (2,5 mln zł). Szefowa hongkońskiej egzekutywy należy do najlepiej wynagradzanych polityków na świecie – więcej (poza monarchami) oficjalnie zarabia tylko premier Singapuru. W sierpniu władze USA nałożyły sankcje na przedstawicieli władz Hongkongu po tym, jak wprowadzono tam narzucone przez Pekin przepisy o bezpieczeństwie narodowym, ograniczające (likwidujące?) autonomię Hongkongu od ChRL oraz demokrację i wolność słowa w regionie. Na mocy sankcji zostały zamrożone aktywa tych osób w Stanach Zjednoczonych oraz aktywa “będące w posiadaniu lub pod kontrolą” podmiotów amerykańskich. Podmioty prowadzące biznes w USA mają także zakaz robienia z nimi interesów. A jako że przepisy obejmują również transakcje na terenie USA lub przepływające przez USA, Lam i spółka są faktycznie wykluczeni ze zdominowanego przez dolara systemu finansowego, obsługiwanego przez SWIFT. Jeśli namiestniczka partii komunistycznej w Hongkongu mówi prawdę, jest to kolejny dowód na potęgę dolara i Waszyngtonu, któremu nie chcą się narazić nawet największe na świecie chińskie państwowe banki. Ale oczywiście może to być zwykły blef, mający na celu zbudowanie wizerunku chińskiej patriotki poszkodowanej przez amerykańskie władze. Z pewnością w takim światowym centrum finansowym, jakim jest Hongkong, Lam nie miałaby problemu z uzyskaniem dostępu do usług bankowych.