Dow Jones i S&P500 lekko cofnęły się po ustanowieniu dzień wcześniej historycznych rekordów. W górę poszedł za to Nasdaq, który nieznacznie poprawił swój wrześniowy rekord wszech czasów. Tym razem inwestorzy z Wall Street nieco mniej przychylnym okiem patrzyli na spółki typu „value” i ponownie skierowali wzrok ku spółkom wzrostowym („growth”). To znalazło odzwierciedlenie w postawie giełdowych indeksów. Dow Jones spadł o 0,58 proc., kończąc sesję poniżej 30 000 punktów, którą to barierę wczoraj przełamał po raz pierwszy w swej 124-letniej historii. Z historycznego maksimum wycofał się także S&P500, który stracił 0,16 proc. i zakończył dzień na poziomie 3 629,65 pkt. Za to Nasdaq Composite po zwyżce o 0,48 proc. ustanowił nowy rekordowy kurs zamknięcia i w środę nieznacznie poprawił swój śródsesyjny rekord z 2 września. – W przyszłym roku świat będzie wyglądał o wiele lepiej niż obecnie i właśnie to odzwierciedlają wyceny na rynkach akcji. Faktem jest, że prognozy uległy radykalnej zmianie w ostatnim miesiącu – ocenił Mike Bell, globalny strateg rynkowy w J.P. Morgan Asset Management.

Amerykański rynek akcji w listopadzie powrócił do wzrostów za sprawą doniesień o podobno skutecznych szczepionkach przeciwko Covid-19 oraz pod wpływem zaskakująco dobrych wyników spółek w III kwartale. W górę poszły więc oczekiwania względem roku 2021, mimo że epidemia chińskiego wirusa w Stanach Zjednoczonych wciąż jest w natarciu. Rynek jednak dyskontuje przyszłość i coraz lepsze prognozy dla zysków giełdowych korporacji przy braku alternatywy ze strony przynoszących praktycznie zerowe odsetki obligacji skarbowych. Nie przejmowano się więc rozczarowaniami na froncie makroekonomicznym. Liczba nowo rejestrowanych bezrobotnych w USA wzrosła drugi tydzień z rzędu, ponownie zaskakując ekonomistów. W październikowym raporcie o dochodach (-0,7 proc.mdm) i wydatkach (+0,5 proc. mdm) mocno rozczarowały te pierwsze, które według analityków miały pozostać na poziomie z września. Osłabła za to presja cenowa – deflator wydatków konsumpcyjnych (PCE) obniżył się z 1,4 do 1,2 proc. rdr, a po wyłączeniu żywności i energii (PCE core) zmniejszył się z 1,6 do 1,4 proc. To wciąż poniżej 2-procentowego celu Rezerwy Federalnej.

Pozytywnie zaskoczyły za to dane z przemysłu. Wartość zamówień na dobra trwałego użytku wzrosła o 1,3 proc. mdm, wyraźnie przekraczając oczekiwania na poziomie 0,9 proc. Nieźle zaprezentowały się też dane z rynku nieruchomości, gdzie sprzedaż nowych domów w październiku wyniosła 999 tys. (w ujęciu annualizowanym) wobec oczekiwań na poziomie 970 tys. i 1002 tys. (po sporek korekcie z 959 tys.) miesiąc wcześniej. W czwartek Amerykanie pomimo restrykcji epidemiologicznych obchodzą Święto Dziękczynienia i z tego powodu nie będzie handlu na Wall Street. Ponadto sesja piątkowa zostanie skrócona o trzy godziny, co w praktyce oznacza długi weekend na amerykańskim rynku akcji.

 

Walutowa stabilizacja

Dziś święto w USA, ale dolar nie świętuje, gdyż nie ustaje presja na sprzedaż waluty powiązana z generalnie pozytywnymi nastrojami opartymi o nadzieje na normalizację życia gospodarczego wraz z rozpowszechnieniem szczepionki przeciw COVID-19. Czwartkowy poranek przynosi powtórkę z sytuacji sprzed 24 godzin. Kurs euro delikatnie ruszył w górę, ale wciąż utrzymywał się w listopadowej konsolidacji. Za to do najniższego poziomu od września spadły notowania dolara amerykańskiego. Już trzeci tydzień możemy mówić o stabilizacji na rynku złotego. Kurs euro waha się w przedziale 4,45-4,51 zł po tym, jak na początku listopada szybko spadł z 11-letniego szczytu na poziomie 4,6439 zł. W czwartek rano obserwujemy podobną sytuację co w środę. Kurs euro rósł o jeden grosz, osiągając wartość 4,4710 zł. Wczoraj notowania euro zwyżkowały do godziny 11:00, po czym odrobiły poranne straty.

Równocześnie dolar osłabił się względem euro, co nad ranem skutkowało zejściem kursu USD/PLN do najniższego poziomu od ponad dwóch miesięcy. O 10:00 amerykańska waluta była wyceniana na 3,7480 zł. Dziś Amerykanie obchodzą Święto Dziękczynienia. Dzień wolny w USA zwykle oznacza obniżone obroty i niższą zmienność na rynkach finansowych.

Kurs franka szwajcarskiego kształtował się poniżej 4,13 zł po tym, jak w środę osiągnął najniższą wartość (4,1093 zł) od 9 września. Funt brytyjski wyceniany był na nieco ponad 5,01 zł, a więc podobnie jak dzień wcześniej.

 

Brexit gorszy od pandemii

Andrew Bailey, szef Banku Anglii ostrzegł, że fiasko rozmów dotyczących nowej umowy handlowej z Unią Europejską na dłuższą metę wyrządziłoby brytyjskiej gospodarce więcej szkód niż pandemia Covid-19. „Myślę, że długoterminowe skutki (…) byłyby większe niż długoterminowe skutki Covid” – powiedział Bailey w poniedziałek w odpowiedzi na pytanie Izby Gmin brytyjskiego parlamentu, co by się stało, gdyby rząd Wielkiej Brytanii nie zawarł umowy przed terminem 31 grudnia. „Potrzeba znacznie dłuższego czasu zanim to, co nazywam realną stroną gospodarki, dostosuje się do zmiany w otwartości rynku i zmiany profilu handlu” – dodał Bailey przed parlamentarną komisją skarbu.

Wielka Brytania opuściła Unię Europejską w styczniu bieżącego roku. Relacje handlowe, których wartość szacuje się na kwotę wartości 670 miliardów funtów (895 miliardów dolarów) w okresie przejściowym zostały w dużej mierze niezmienione. Czas swoistego zawieszenia kończy się jednak pod koniec bieżącego roku. Negocjatorzy obu stron próbowali wypracować porozumienie, dzięki któremu uda się wyeliminować cła w obrocie handlowym. Bez porozumienia z UE brytyjskie firmy będą miały od 1 stycznia 2021 roku mocno utrudniony dostęp do unijnego rynku.  Rząd Wielkiej Brytanii i Bank Anglii uruchomiły działania wspierające gospodarkę o wartości setek miliardów funtów. Ich zadaniem ma być złagodzenie skutków pandemii dla biznesu i wszystkich zatrudnionych.

Na początku bieżącego miesiąca bank centralny zapowiedział, że zwiększy zakupy brytyjskich obligacji rządowych o 150 miliardów funtów (195 miliardów dolarów) do 875 miliardów funtów (1,1 biliona dolarów). Minister finansów Rishi Sunak przedłużył „program urlopowy”, dzięki czemu przymusowo urlopowani pracownicy do marca 2021 roku zachowają swoje miejsca pracy i będą otrzymywać 80 proc. wynagrodzenia miesięcznie (maksymalnie do 2500 funtów, czyli 3270 dolarów).