Po dwóch spadkowych dniach S&P500 zakończył czwartkową sesję nieznacznie ponad kreską. Szczepionkowy entuzjazm wyraźnie osłabł w starciu z niezbyt optymistyczną rzeczywistością. Po ustanowieniu w poniedziałek rekordowego kursu zamknięcia przez S&P500 we wtorek i w środę na Wall Street pojawiły się spadki. Zwłaszcza końcówka środowej sesji nie nastrajała zbyt pozytywnie. Wyglądało na to, że także czwartek przyniesie giełdową czerwień.

Pierwszym powodem do zmartwień była ekspansja chińskiego wirusa w Stanach Zjednoczonych. Liczba hospitalizowanych przekroczyła wakacyjne rekordy, co grozi powrotem lockdownów w niektórych stanach. Byłabo to katastrofalna wiadomość dla amerykańskiej gospodarki i podobniej jak w Europie prawdopodobnie oznaczałby kolejną falę recesji, bankructw i wzrostu bezrobocia. To ostatnie wciąż pozostaje poważnym problemem, o czym w czwartek przypomniały nieco już zapomniane cotygodniowe dane Departamentu Pracy. Liczba nowo rejestrowanych bezrobotnych wzrosłą z 711 tys. do 742 tys. To zaskoczyło ekonomistów, którzy zakładali spadek tego wskaźnika do 707 tys. Tak czy owak wciąż są to wartości charakterystyczne dla fazy głębokiej recesji, a nie silnego ożywienia gospodarczego widocznego np. w danych o PKB. – Inwestorzy wciąż są pod wpływem krótkoterminowych perspektyw koronawirusa. Wcześniej w tym tygodniu obserwowaliśmy wysyp dobrych wiadomości o szczepionkach, ale teraz mamy rekordową liczbę nowych przypadków w całym kraju, co zmienia nastawienie inwestorów i zatrzymuje rotację w stronę spółek wzrostowych – wyjaśnił Oliver Pursche, szef Bronson Meadows Capital Management cytowany przez agencję Reuters.

Mimo tych wszystkich przeciwności po słabym otwarciu trzy główne nowojorskie indeksy szybko zdołały wyjść nad kreskę utrzymać zielony kolor do końca dnia. Dow Jones zyskał 0,21 proc., osiągając pułap 29 482,24 pkt. S&P500 po wzroście o 0,39 proc. znalazł się na wysokości 3 581,85 pkt. Nasdaq po zwyżce o 0,87 proc. osiągnął wartość 11 904,71 pkt. Pamiętajmy, że w dalszym ciągu są to wartości odległe o niespełna 2 proc. od nominalnych rekordów wszech czasów. Wciąż zatem nie można mówić nawet o korekcie listopadowych zwyżek. Na Wall Street właśnie dobiega końca jeden z najbardziej zaskakujących (i to pozytywnie!) sezonów wynikowych we współczesnej historii. Rezultaty za III kwartał opublikowały już 472 spółki z indeksu S&P500 i aż 84,5 proc. z nich przebiło oczekiwania analityków pod względem zysku na akcję(EPS). Ogółem spadek EPS-u okazał się ok. trzykrotnie mniejszy od szacunków z początku października.

Na rynkach azjatyckich dziś nie wykrystalizowała się wyraźna tendencja. Nikkei traci pół procenta, w Australii spadek o 0.2 proc., a w Korei, Hong Kongu i Chinach małe wzrosty o 0.1-0.3 proc. Tymczasem na kontraktach na niemieckim DAX oraz na indeksy amerykańskie notuje się małe minusy. Nie można tego jednak traktować jako kontynuacji wczorajszego lekkiego osłabienia, bo nadal ceny znajdują się nad wczorajszym minimum. Od niemal dwóch tygodni czekamy na jakiś większy ruch. Ostatnią poważniejszą zmianą na rynku był wyskok cen po informacji o szczepionce Pfizer/BioNTech. Od tamtej pory wahania się niewielkie.

 

Zamieszanie na rynkach finansowych

Nowy spór między Departamentem Skarbu USA a Fed dochodzi do puli przeciwstawnych czynników, które tworzą szum wokół rynków finansowych. Bez jasnej drogi do podążania inwestorzy częściowo redukują ryzykowne pozycje, a trendy wytracają pęd.

Nowym tematem dla rynków, którego tak naprawdę mogłoby nie być, jest różnica zdań odnośnie wykorzystania środków użyczonych przez Departament Skarbu (DS) pod finansowanie programów pożyczkowych Fed. DS chce odzyskać 455 mld USD, kiedy z końcem roku wygasną programy pożyczkowe. Mimo że linie kredytowe nie są aktualnie intensywnie wykorzystywane, Fed preferowałby pozostawić sobie szerszy wachlarz dostępnych narzędzi, aby móc wesprzeć gospodarkę, kiedy pandemia pogorszy się. Ale DS ma inny pomysł i woli przeznaczyć środki na finansowanie grantów w ramach PPP zamiast zmuszać firmy do zwiększania zadłużenia. Szlachetny cel, jednak dla rynków obie formy wykorzystania środków są nieporównywalne. Zdecydowaniem większym zaufaniem cieszy się Fed niż administracja USA. Czy to chodzi o negocjowanie pakietu fiskalnego, czy aktualne problemy z przekazaniem władzy po wyborach, Biały Dom i Kongres nie wzmacniają przekonania, że pomoc z ich strony w walce ze skutkami pandemii będzie celna i błyskawiczna. Z drugiej strony to nie jest tak, że Fed od przyszłego roku będzie poważnie osłabiony. Wciąż ma narzędzie do stabilizacji rynków finansowych, jednak rynki nie pozostaną obojętne w sytuacji, kiedy silniejsze uderzenie pandemii będzie erodować pozycje firm w USA, które pozostaną na łasce skłóconego Kongresu czy pogrążonego w chaosie Białego Domu.