Indeksy na amerykańskich giełdach poddawały się w czwartek przecenie. Inwestorzy sprzedawali akcje z powodu obaw związanych z rosnącą liczba nowych przypadków Covid-19 i ich wpływem na gospodarkę uświadamiając sobie, że jeśli faktycznie szczepionka deklarowana przez koncern Pfizer już niedługo może trafić na rynek, jednak na jej pozytywne skutki trzeba będzie jeszcze długo poczekać. Na razie przyjdzie się zmierzyć z restrykcjami wprowadzanymi przez kolejne stany i miasta, po tym jak liczba nowych infekcji ósmy dzień z rzędu przekroczyła poziom 100 tys.

Można odnieść wrażenie, że rynki akcji zostały z poniedziałkową wiadomością o szczepionce pozostawione same sobie. Cena spółki Pfizer, która na bazie tego newsa wzrosła tego dnia o ponad 7 proc. już zdążyła spaść do poziomu sprzed publikacji wiadomości. Tymczasem indeksy jeszcze bujają się przy poniedziałkowych szczytach. Teraz brak wzrostu jest już sygnałem, że z ten optymizm z początku tygodnia chyba był nieco przesadzony. Nagle w serwisach pojawiają się wątki rosnącej liczby infekcji wirusem COVID-19, jakby ktoś po chwilowym uniesieniu jednak spotkał się z rzeczywistością. Tak, mamy pandemię i to na wznoszących krzywych zakażeń. W poniedziałek i przez resztę tygodnia także ją mieliśmy i będzie ona jeszcze z nami przez kolejne tygodnie. Tymczasem inwestorzy indywidualni w USA i w Polsce gremialnie oczekują wzrostów na rynku akcji w ciągu najbliższych 6 miesięcy. Okazuje się, że świetnym remedium na skutki pandemii jest ekstremalnie luźna polityka pieniężna.

Rekordowy deficyt Stanów Zjednoczonych

Rząd USA rozpoczął rok fiskalny 2021 z deficytem budżetowym w październiku w wysokości 284 miliardów dolarów (1,08 biliona złotych), tym samym ustanawiając nowy rekord. Jak podał Amerykański Departament Skarbu, wydatki związane z krajowym lockdownem gwałtownie wzrosły w porównaniu z rokiem wcześniej, a jednocześnie silnie spadły dochody. Dolar zaczyna piątkową sesję od spadku, a jego indeks oscyluje poniżej 93,0. Deficyt w poprzednim miesiącu wyniósł o 111 proc. więcej niż w październiku 2019 r. (134 mld dolarów) i 61 proc. więcej niż ostatni rekord z października, wynoszący 176 mld dolarów w 2009 r., zanotowany podczas kryzysu finansowego i recesji. Całoroczny rekordowy deficyt to aż $3,132 bln w roku podatkowym 2020, który zakończył się 30 września, ponad trzykrotnie przekroczył ubiegłoroczny deficyt. Urzędnicy skarbu stwierdzili, że deficyt w 2020 r. został częściowo ograniczony przez znacznie niższe wydatki i wyższe wpływy w pierwszych miesiącach tego roku fiskalnego, zanim pandemia zamknęła znaczną część gospodarki w marcu.

– Tegoroczny deficyt budżetowy może osiągnąć od 1,5 do 2 bilionów dolarów, jeśli Kongres nie przyjmie kolejnej ustawy o wydatkach – powiedział Marc Goldwein, wiceprzewodniczący Komitetu ds. Odpowiedzialnego Budżetu Federalnego. Przed lockdownem Stany Zjednoczone były na dobrej drodze do deficytu 1 biliona dolarów w roku fiskalnym 2021. – Istnieje duże ryzyko, że wrócimy do starej, niezrównoważonej ścieżki deficytu, na której byliśmy – dodał Goldwein. W jego ocenie CRFB, grupa nadzorująca budżet, opowiada się za dodatkowymi ukierunkowanymi wydatkami na utrzymanie pracowników w dotkniętych kryzysem sektorach, co powinno mieć pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy i dochody federalne.

Kongres pozostaje w impasie w dyskusjach na temat możliwej dalszej pomocy, ponieważ republikański przywódca Senatu Mitch McConnell opowiedział się za pakietem o wartości 500 miliardów dolarów, znacznie mniejszym niż 2,2 bln dolarów wydatków, o które zabiegała przewodnicząca Izby Demokratycznej Nancy Pelosi. Jednocześnie dochody federalne USA w październiku spadły o 3 proc. do 238 miliardów dolarów, głównie z powodu niższych wpływów wynikających z obniżonego poziomu zatrudnienia oraz tymczasowego odroczenia podatków na ubezpieczenie zdrowotne i ubezpieczenia społeczne nakazane przez prezydenta Donalda Trumpa.