Zgodnie z umową zawartą na początku roku Chińczycy zdecydowanie zwiększyli import produktów rolnych z USA. “To będzie najlepszy w historii rok pod względem sprzedaży do Chin” – wskazują amerykańskie władze. W tym roku Chińczycy wydali na zakupy produktów rolnych za oceanem już 23,6 mld dol. – raportuje biuro przedstawiciela USA ds. handlu oraz departament rolnictwa. To ponad 70 proc. celu wyznaczonego na ten rok w zawartej w styczniu umowie między dwoma mocarstwami.

Waszyngton podkreśla rekordową sprzedaż kukurydzy w wysokości 8,7 mln ton oraz dwukrotnie wyższy niż w 2017 r. eksport soi, sięgający 17,4 mln ton. W pierwszym przypadku Chińczycy wydali do 8 października ponad 2 mld dol. (ponad 12 razy więcej niż 3 lata wcześniej), a w drugim – niemal 11 mld dol., szacują władze USA.  Ponad dwukrotnie wzrosła sprzedaż sorgo, przekraczając miliard dolarów. Mocno w górę poszedł również eksport mięsa – w przypadku wieprzowiny 8-krotnie, a wołowiny aż 25-krotnie.

Zwiększenie importu produktów rolnych było jednym z elementów podpisanej w styczniu umowy handlowej “pierwszej fazy” między USA a Chinami. Pekin zadeklarował wówczas zwiększenie importu dóbr i usług względem 2017 r. o 200 mld dol. w ciągu dwóch lat. Na tę kwotę składają się dobra przemysłowe (blisko 80 mld dol. nadwyżki), surowce energetyczne (ponad 50 mld dol.), usługi (niemal 40 mld dol.) i właśnie produkty rolne (32 mld dol.).

Korzystając z amerykańskich danych o handlu zagranicznym (nieco innych niż przytaczanych powyżej), Chad Bown z Peterson Institute for International Economics obliczył, że do końca września eksport wspomnianych wyżej grup produktów z USA do Chin sięgnął 58,8 mld dol., co stanowiło zaledwie 54 proc. celu na ten rok, czyli 109 mld dol. W przypadku produktów rolnych sprzedaż za Mur wyniosła blisko 13 mld dol. wobec celu na ten okres rzędu niespełna 20 mld dol.

Skąd zatem tak duża różnica (23,6 mld dol. vs niecałe 13 mld dol.) między szacunkami biura przedstawiciela USA ds. handlu i departament rolnictwa a US Census Bureau? Szacunki “ludzi Trumpa” obejmują kontrakty, które zostały zawarte, ale nie są zrealizowane, natomiast dane US Census Bureau zawierają wyłącznie dobra, które przekroczyły już granice.

Od samego początku eksperci poddawali w wątpliwość możliwość (i chęć) realizacji ambitnych celów w styczniowej umowie, nawet tych jasno i precyzyjnie określonych. Wzrost importu o 200 mld dol. względem 2017 r. wydawał się niemożliwy do osiągnięcia. Ponadto, plany pokrzyżowała epidemia koronawirusa, w wyniku której doszło do schłodzenia koniunktury gospodarczej, powstania zakłóceń w łańcuchach dostaw czy spadku cen niektórych towarów, np. surowców energetycznych. Pomimo że firmy z USA eksportują w ostatnich miesiącach rekordowe ilości ropy za Mur, to z powodu niskich cen “czarnego złota” udało się zwiększyć sprzedaż zaledwie o 6 mld dol., podczas gdy plan zakładał wzrost o ponad 16 mld dol.

 

Ropa i złoto przed wyborami amerykańskimi

Cena ropy w poniedziałek rano rozpoczyna tydzień załamaniem aż o niemal 4 proc.  wskutek pogarszającej się perspektywy odbudowy popytu na ropę. Notowania surowca w obliczu gwałtownego rozwoju pandemii koronawirusa i zamieszania związanego z wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych nie mają wsparcia do wzrostów.  Cena ropy naftowej WTI notowanej na amerykańskiej giełdzie NYMEX w poniedziałek rano opada aż o 3,77 proc. do 34,43 dol. za baryłkę kontynuując spadki po tragicznym dla byków zeszłym tygodniu, w którym ropa potaniała aż o 10,19 proc. Pocieszeniem jest jedynie fakt, że ropa WTI we wcześniejszej części sesji była tak nisko jak 33,64 dol. bbl. Ropa Brent notowana na europejskiej ICE również zalicza fatalną sesję i kurs nurkuje w poniedziałek o 3,24 proc. do 36,71 dol.  Rozwój pandemii spędza sen z powiek producentom ropy i inwestorom zajmującym długie pozycje na notowaniach surowca. Szereg europejskich państw, w tym dwie największe gospodarki Unii Europejskiej, Francja oraz Niemcy, wprowadziły czterotygodniowe lockdowny, które zapewne odbiją się na kursie ropy naftowej. W weekend miesięczne restrykcje poruszania się wprowadziła także Wielka Brytania. Sytuacja w Europie jest dobrym wskaźnikiem tego co wydarzy się (lub już dzieje się) w Stanach Zjednoczonych w związku z pandemią. Obecnie tematem numer jeden w USA są wybory prezydenckie, które rozstrzygnięte zostaną we wtorek 3 listopada. Na ten moment przewagę w sondażach ma Joe Biden. Kandydat Demokratów jest zwolennikiem szerszego pakietu fiskalnego dla amerykańskiej gospodarki, zatem jego zwycięstwo oznaczać będzie silniejszą pozytywną presję dla wzrostu notowań ropy naftowej. W sytuacji, gdy utrzymanie obecnego poziomu popytu na paliwa stoi pod znakiem zapytania, informacje o zwiększaniu produkcji przez Libię nie są dobrym sygnałem dla kursu ropy. Na ten moment OPEC+ podtrzymuje obecne poziomy redukcji wydobycia na 7,7 mln baryłek dziennie. Spotkanie przedstawicieli kartelu, na którym mają zapaść decyzje co do ewentualnej zmiany planowanych na styczeń luzowań restrykcji produkcyjnych, będzie miało miejsce na przełomie listopada i grudnia. Analitycy Goldman Sachs przewidują, że OPEC+ zmodyfikuje obecny plan i przesunie moment przejścia na redukcję o 5,7 mln baryłek na późniejszą datę. Eksperci z Goldmana sugerują jednak, że popyt na ropę wyprzedza podaż o 2,5 mln baryłek dziennie, a deficyt ten zostanie utrzymany z uwagi na wzrost konsumpcji w sezonie zimowym na potrzeby grzewcze. Wpływ tego rodzaju wykorzystania paliw zrównoważy wpływ zmniejszonego zużycia w Europie z uwagi na lockdowny. Opóźnienie luzowania redukcji przez OPEC+ spowoduje, że w I kw. 2021 r. i w późniejszej części roku pojawi się solidny deficyt ropy co wpłynąć może na wzrosty cen ropy, stwierdzili przedstawiciele Goldman Sachs.

Cena złota spot nieznacznie odbiła w poniedziałek rano wraz z rosnącym niepokojem o wynik wtorkowych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, które napędziły popyt na utożsamiane z mniejszą zmiennością metale szlachetne.  Cena za złoto spot w poniedziałek rano odbija w górę o 0,31 proc. do 1884,71 dol. za uncję odzyskując część spadków z zeszłego tygodnia które sprowadziły notowania kruszcu z poziomów powyżej 1900 dol. do nawet 1860 dol.  Co ciekawe, jednocześnie ze złotem wzrasta także indeks dolara, o 0,27% do 94,137 pkt. Aprecjacja amerykańskiej waluty w tym samym momencie, w którym drożeje złoto świadczy o sporym wzroście zainteresowania metalami szlachetnymi i potencjalnym powrocie trendu przechodzenia inwestorów w strone aktywów “safe haven”.  Na rynku znacznie częściej spotykana jest sytuacja, w której ruchowi dolara odpowiada przeciwne zachowanie kursu złota, bowiem cenny kruszec denominowany jest w USD.  Zdecydowany manewr notowań złota nastąpi jednak raczej po wyborach prezydenckich, a sam sposób w jaki przegrany kandydat przyjmie informacje o swojej porażce może zadecydować o przyszłym trendzie. W przypadku jeśli wygrana jednego z rywali będzie druzgocąca – sytuacja będzie klarowna i polityczne życie w USA potoczy się spokojnym torem. Jednak porażka o włos może być przyczynkiem do potencjalnej długotrwałej wojny dyplomatycznej i spektaklu, który może przerodzić się w procesy sądowe i groźby powtórzenia wyborów. Jeszcze kilka tygodni temu Trump stwierdził, że możliwe jest, że nie będzie chciał pokojowo opuścić stanowiska. Dodatkowo, pozytywną presję na notowania złota wywierać może wizja nadchodzącego pakietu fiskalnej stymulacji gospodarki, który w przypadku zwycięstwa Demokraty ma być nawet o 20 proc. większy od propozycji Republikanów. Obecnie, Partia Demokratyczna posiada większość w Izbie Reprezentantów Kongresu, jednak Senat nadal należy do Partii Republikańskiej. Przejęcie Białego Domu zapewne zadecydowałyby o wygranej opcji niebieskiego obozu, a to oznaczałoby większy zastrzyk pieniądza dla gospodarki i większy bodziec dla ewentualnego ruchu ceny złota na północ.