Po silnych środowych spadkach w czwartek na nowojorskich giełdach pojawiło się odbicie. Chętnie kupowano zwłaszcza akcje technologicznych gigantów, które po sesji zaprezentują wyniki kwartalne. „Polowanie” na odbicie było widać już w notowaniach kontraktów terminowych. Ale chyba mało kto oczekiwał, że będzie ono na tyle solidne. S&P500 poszedł w górę o 1,19 proc. po tym, jak w środę spadł o ponad 3 proc. Flagowy indeks amerykańskiego rynku akcji przerwał w ten sposób serię trzech spadkowych sesji z rzędu i dopiero po raz pierwszy od 12 października urósł o ponad 1 proc. Słabiej wypadły największe spółki – Dow Jones zyskał tylko 0,52 proc., finiszując z wynikiem 26 659,11 pkt. Najlepiej spisał się Nasdaq, który po zwyżce o 1,64 proc. osiągnął wysokość 11 185,59 punktów. To właśnie silnie reprezentowane w tym indeksie spółki spod szyldu FANG napędziły czwartkowe odbicie. Akcje Apple’a podrożały o 3,7 proc., Amazona o 1,5 proc., Facebooka o blisko 5 proc., a Alphabetu o 3 proc. Wszystkie cztery korporacje zaprezentują raporty za III kwartał po zakończeniu sesji na rynku kasowym.
Przed sesją do inwestorów trafił wstępny raport o PKB Stanów Zjednoczonych w III kwartale, który zaliczył rekordowy wzrost o 7,4 proc. kdk po spadku o również rekordowe 9,0 proc. kdk w kwartale poprzednim. Należy przy tym pamiętać nie tylko o efekcie ekstremalnie niskiej bazy, ale też o tym, że był to wzrost skredytowany trzybilionowym wzrostem długu publicznego i równie wielkim „dodrukiem” pieniądza przez Rezerwę Federalną. W dalszym ciągu był to poziom PKB realnie o 2,9 proc. niższy niż rok wcześniej.
Za to z bardziej aktualnych danych pozytywnie zaskoczyły cotygodniowe statystyki z rynku pracy. Liczba podań o zasiłek dla bezrobotnych obniżyła się z 791 tys. do 751 tys., a więc do najniższego poziomu od marca. Z jednej strony to dobra wiadomość, lecz z drugiej strony to wciąż wyniki zwykle towarzyszące bardzo głębokiej recesji w gospodarce USA. Odbiciu na Wall Street towarzyszyło pogłębienie spadków na rynkach surowcowych. Ropa naftowa potaniała o ok. 3 proc., a benzyna o 4,6 proc. Drugi dzień z rzędu taniało też złoto, choć tym razem tylko o 0,4 proc. W dół poszły także notowania amerykańskich obligacji skarbowych – w rezultacie rentowność 10-letnich obligacji USA podniosła się do 0,83 proc.
Degrengolada złotówki
W tym tygodniu stało się to, czego obawialiśmy się przez poprzednie dni. Kurs euro gwałtownie przełamał opór na poziomie 4,60 zł i z marszu naruszył marcowe maksimum. Realny staje się scenariusz wzrostu kursu euro w pobliże 5 zł. Polska waluta ma za sobą dwa sądne dni. Najpierw w środę kurs euro poszedł w górę o blisko 5 groszy, z łatwością przełamując opór na linii 4,60 zł i szybko docierając do marcowego szczytu powyżej 4,63 zł. Była to reakcja na definitywny powrót polityki lockdownu do Europy. W czwartek euro kosztowało nawet ponad 4,64 zł, ale brak ogłoszenia przez premiera Morawieckiego nowych restrykcji po południu doprowadził do lekkiego umocnienia złotego.
Dlaczego poziom 4,60 zł był tak istotny? Bo to w jego pobliżu zatrzymywały się zwyżki kursu euro we wrześniu i w październiku. Poziom ten stał się ostatnim oporem przed marcowym, 11-letnim maksimum leżącym na wysokości 4,6323 zł, do którego rynek wczoraj dotarł w zaledwie trzy godziny. Trwałe przełamanie tej ostatniej bariery na gruncie analizy technicznej otwierałoby drogę ku rekordowi wszech czasów z lutego 2009 roku (4,9237 zł).
Sytuacja na rynkach finansowych i w gospodarce wciąż nie sprzyja polskiemu złotemu. Za granicą obserwujemy kolejną falę awersji do ryzyka – notowania kontraktów terminowych na indeksy amerykańskie w piątek rano zniżkowały o blisko 2 proc. Kolejne rządy wprowadzają coraz bardziej drakońskie (i często bezmyślne) restrykcje zabijające aktywność gospodarczą i życie społeczne. W Polsce mamy do czynienia z podobnym procesem, co skutkuje powtórką recesji w IV kwartale i przesunięciem ożywienia gospodarczego na drugą połowę 2021 roku. To wszystko nie sprzyja złotemu, postrzeganego jako peryferyjna waluta rynku wschodzącego, dodatkowo silnie związanego z tonącą ekonomicznie strefą euro. Rano kurs euro wynosił 4,6193 zł i pozostawał bez większych zmian względem czwartkowego wieczoru.