Kurs euro (EUR/PLN) naruszył w środę 11-letnie maksimum wzrastając do poziomu 4,6354 zł. Dzisiejsze silne osłabienie polskiego złotego wpływa na wartość długu państwa polskiego wycenianego w walutach obcych. Tymczasem Komisja Europejska poinformowała, że wypłaciła Polsce 1 mld euro na pomoc w ochronie miejsc pracy i utrzymanie zatrudnienia. Mimo, iż środki zostaną zamienione na złotówki, presja na deprecjacje polskiej waluty utrzymuje się na rynku Forex. Wyraźnie wzrasta również dolar (3,95 zł), funt (5,10 zł) i frank (4,32 zł).  Kolejne obostrzenia nakładane przez rząd Mateusza Morawieckiego sprawiają, iż zagraniczny kapitał coraz bardziej obawia się o kondycję polskiej gospodarki, a co za tym idzie wątpi w siłę złotówki. Odpływ pieniędzy z Polski wyraźnie widać na parach walutowych z polskim złotym.  W październiku złoty był jedną z najbardziej dotkniętych przeceną walut świata. Względem euro osłabł o 2 proc. i gorsze wyniki miały tylko: turecka lira (osłabła o 7 proc.), wenezuelski boliwar, brazylijski real oraz argentyńskie peso. Według opublikowanych niedawno danych rządowych dług publiczny urósł do 1 262 mld zł. Tylko w jeden kwartał zwiększył się o 158 mld zł, co jest historycznym rekordem.  Jak wyliczył Business Insider Polska, na mieszkańca naszego kraju przypada 33 tys. zł długu publicznego, jednak dzieląc to na liczbę pracujących – to już 78 tys. zł. To o 14 tys. zł więcej niż rok temu i o 21 tys. zł więcej w ciągu pięciu lat. 18,8 proc. z 1,1 bln zł zadłużenia Skarbu Państwa na koniec sierpnia denominowane było w euro, a 3,6 proc. w dolarze. Euro wzrosło o 3 proc. we wrześniu a o 1,2 proc. w październiku, więc wyrażony we wspólnej walucie dług państwa mógł zwiększyć się o 8,8 mld zł. Jednocześnie dolar podrożał we wrześniu o 4,9 proc., a w październiku o 0,8 proc., przez co przeliczając na złotego jesteśmy zadłużeni o 2,2 mld zł więcej niż na koniec sierpnia, co łącznie daje aż 11 mld zł.

 

Zmiana ambasadora USA w Polsce?

Kilka dni temu na portalu The Hill pojawił się komentarz poświęcony Polsce, autorstwa Richarda Grenella, b. trumpowskiego ambasadora w Niemczech i przez moment polityka pełniącego obowiązki szefa Wywiadu Narodowego USA.  Grenell, jeden z liderów ruchu LGBT w Partii Republikańskiej, w lutym 2019 r., kiedy był jeszcze amerykańskim ambasadorem w Berlinie, zaprosił na spotkanie do swojej siedziby kilkunastu działaczy organizacji broniących praw osób homoseksualnych i transseksualnych z różnych krajów Europy, by omówić, jakie należy podjąć działania w kierunku wsparcia osób LGBT. Natomiast w 50. rocznicę wydarzeń w Stonewall (w 1969 r. doszło do głośnych aresztowań klientów w nowojorskim, gejowskim barze Stonewall Inn) wywiesił tęczową flagę na jednym maszcie ze sztandarem USA.  Równocześnie to jedna z najbardziej wpływowych osób w otoczeniu Donalda Trumpa. To on „mebluje głowę” prezydenta. Często wbrew republikanom z Kongresu. – Jest z pewnością szarą eminencją sztabu i wpływa na wizję polityki zagranicznej. Krótko po tekście w The Hill środowiska zajmujące się Europą Środkową w Waszyngtonie zaczęły analizować, na ile jest to gra przygotowująca do starań o objęcie placówki w Warszawie i zastąpienie Georgette Mosbacher (jeśli dojdzie do reelekcji Donalda Trumpa). Grenell  to człowiek o wielkich ambicjach, który przede wszystkim chciałby być ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy ONZ. – Równocześnie posada ambasadora w Warszawie może być dla niego intratną opcją, jeżeli administracja Trumpa w okresie drugiej kadencji skoncentruje się na przemodelowaniu mechanizmów działania NATO i oprze się, jak 17 lat temu George W. Bush, na Polsce – stwierdza jeden z ekspertów cytowany przez media.  Polska ściśle kooperuje wojskowo i wywiadowczo z USA. Podobnie w dziedzinie energetyki konwencjonalnej i atomowej.