Czwartkowa sesja na amerykańskich giełdach toczyła się przez większość czasu pod dyktando strony popytowej. Na rynku największych blue chipów byki jednak w pewnym momencie dopadła zadyszka, co sprowadziło indeks poniżej poziomu środowego zamknięcia. Szybko jednak doszło do odreagowania. Ostatecznie na zamknięciu sesji wszystkie trzy główne indeksy notowały dodatnie zmiany wspinając się na miesięczne maksimum. Największą zdobyczą mógł pochwalić się wskaźnik szerokiego rynku S&P500 zyskując 0,80 proc. Drugi w tym zestawieniu Nasdaq Composite zdrożał o 0,50 proc. zaś Dow Jones IA urósł o 0,43 proc.

Indeksy giełdowe w USA świeciły na zielono w czwartek, a S&P 500 jest na drodze do trzeciego wzrostowego tygodnia z rzędu, gdy rosnące nadzieje na większą pomoc fiskalną zwiększyły optymizm w kontekście ostatniej niepewności politycznej. S&P 500 zamknął się w czwartek na poziomie 3446 i znalazł się najwyżej od początku września. Po opóźnieniu rozmów z Demokratami na temat kompleksowego pakietu pomocowego na początku tego tygodnia, prezydent USA Donald Trump wezwał w czwartek do „okrojonej” ustawy pomocowej, która obejmowałaby takie elementy, jak dotacje bezpośrednie i pomoc finansową dla walczącego o przetrwanie sektora lotniczego. Obrót na Wall Street – szczególnie akcjami amerykańskich linii lotniczych, które rozpoczęły masowe zwolnienia po wygaśnięciu poprzedniego pakietu wsparcia płacowego – był w ostatnich tygodniach podyktowany negocjacjami między Białym Domem, a Demokratami w sprawie większej pomocy fiskalnej. Po tym, jak we wtorek S&P 500 spadł o 3 proc., gdy Trump zerwał rozmowy o pomocy, subindeks linii lotniczych podskoczył w ciągu ostatnich dwóch sesji i jest na dobrej drodze do jednego z najlepszych miesięcy w tym roku. Eksperci twierdzą, że inwestorzy zaczęli również wyceniać możliwość wygrania wyborów 3 listopada przez demokratycznego kandydata na prezydenta Joe Bidena. Wzrosty na amerykańskich akcjach w tym tygodniu koncentrowały się na małych i średnich firmach, które mogą odnieść większe korzyści ze zwycięstwa Bidena niż spółki o dużej kapitalizacji, które do tej pory napędzały odbudowę Wall Street po najniższych poziomach w marcu. Notowania indeksu S&P 500 odnotowują trzeci tygodniowy wzrost z rzędu po silnych spadkach na przełomie sierpnia i września. Wczorajsza sesja była niezwykle istotna, ponieważ zamknęła się powyżej lokalnego oporu 3428 oraz przebite zostało zniesienie 50 proc. Fibonacciego. Taki rozwój wydarzeń niewątpliwie będzie faworyzował kupujących w przyszłym tygodniu stwarzając okazję do wzrostu w okolice historycznego szczytu 3588. Z drugiej strony lokalne wsparcie stanowi okrągły poziom 3400. Uwaga inwestorów od przyszłego tygodnia będzie również poświęcona raportom za trzeci kwartał. Analitycy spodziewają się, że zyski firm z indeksu S&P 500 spadły w III kw. o około 21 proc., wynika z danych IBES z Refinitiv.

 

Niebezpieczny październik

Strateg Deutsche Bank, Jim Reid przeanalizował notowania indeksu S&P 500 od 1928 roku i doszedł do wniosku, że największa zmienność wciągu roku ma zwykle miejsce w październiku, po czym w dwóch ostatnich miesiącach roku rynek się stabilizuje. Biorąc jednak pod uwagę nadchodzące wybory prezydenckie, Deutsche Bank spodziewa się, że w tym roku tendencje te ulegną zmianie i w dwóch ostatnich miesiącach roku zmienność będzie większa niż zwykle.  Historia już nie raz pokazała, że wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych mogą przyczynić się do powstania ponadprzeciętnej zmienności na rynkach finansowych. Jako przykład przytoczyć tu można chociażby sytuacje sprzed 4 lat, kiedy to nieoczekiwanie Donald Trump wygrał z Hillary Clinton. Wraz z pojawieniem się cząstkowych wyników wyborów z kilku stanów wskazujących na przewagę Hillary Clinton, cena złota wzrastała wówczas o ponad 61 USD, co stanowiło niemal 5 proc. Po kilku godzinach i coraz większej ilości napływających wyników szala zwycięstwa zaczęła przechylać się jednak na korzyć Donalda Trumpa, co z kolei przyczyniło się do natychmiastowego spadku ceny złota, która to wróciła do wcześniejszych poziomów. Na przestrzeni kolejnych dni, notowania kruszcu osunęły się jeszcze o ponad 12 proc. W tym samym czasie, kurs dolara amerykańskiego (USD) umocnił się w relacji do meksykańskiego peso (MXN) o ponad 20 proc. co odzwierciedlało reakcję inwestorów na rosnące wówczas prawdopodobieństwo spełnienia obietnicy wyborczej Donalda Trumpa o postawieniu muru na granicy USA i Meksyku. Jim Reid uważa jednak, że rynki tradycyjnie nie dbają o to, kto wygra wybory. Wskazuje on przy tym na swego rodzaju charakterystykę zmienności sugerującą, że akcje zaczynają zwykle rok “wyboistą ścieżką” by i tak zakończyć go znacznie wyżej.  – Jasne, ten rok jest z pewnością bezprecedensowy, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie złe rzeczy, które się wydarzyły. I w żadnym wypadku nie sugerujemy, że coś takiego nie jest złe – przyznał Reid. Wskazuje on jednak, że od 1928 roku, było wiele złych rzeczy, które się wydarzyły. Były wojny, niepokoje społeczne, bańki kapitałowe, klęski żywiołowe, kryzysy finansowe, epidemie wirusowe, i tak dalej. A wiele z tych wydarzeń miało miejsce wraz ze skurczeniem się gospodarki, spadkiem zysków przedsiębiorstw i oczywiście spadkiem cen akcji. Jednakże, zarówno w złych, jak i dobrych czasach, z jakiegokolwiek powodu ludzie chcą lepszego życia. A to obejmuje posiadanie lepszych rzeczy i korzystanie z lepszych usług. To właśnie jest czynnikiem napędzającym wzrost gospodarczy i innowacje oraz wszystko inne co generuje zyski, które windują ceny akcji jeszcze wyżej. Reid przypomina jednak, abyśmy pamiętali, że giełda nie jest statycznym zbiorem firm. Niegdyś legendarne firmy kurczą się i bankrutują, a w miarę pojawiania się nowych firm oferujących nowe towary i usługi są zastępowane. Dlatego też rynek jako całość będzie rósł w górę, gdy poszczególne spółki będą upadać.