Uwaga rynków skupiona jest na USA, ale tak naprawdę najbliższe dni mogą być istotniejsze w Europie. Negocjacje w kwestii umowy handlowej pomiędzy UE a Wielką Brytanią są na ostatniej prostej, a wczoraj premier Johnson znów zagroził brakiem porozumienia. Rynki na razie wierzą jednak w sukces. Johnson brakiem porozumienia groził już przed kilkoma tygodniami i w pewnym momencie mocno odcisnęło się to na notowaniach funta. Jednak od tamtej pory napływały raporty o postępach, a Johnson spotkał się z szefową KE i uzgodnili przyspieszenie negocjacji. Wczoraj jednak wrócił „stary Johnson” grożący brakiem porozumienia, jeśli jego zarys nie powstanie do 15 października, czyli dokładnie w tydzień. Unijni urzędnicy już zapowiedzieli, że nie zamierzają ustępować tylko dlatego, że brytyjski premier wyznaczył jednostronnie taką datę. Do rozwiązania pozostało kilka kwestii, m.in. pomoc państwa dla firm, irlandzka granica i prawa łowieckie na obszarze należącym do Wielkiej Brytanii. Podobno jednak najbardziej sporną jest kwestia praw łowieckich. Rybołówstwo odpowiada za zaledwie 0,1 proc. brytyjskiego PKB, ciężko zatem sobie choćby wyobrazić, że miałoby doprowadzić do fiaska rozmów, którego ceną byłaby niechybna katastrofa gospodarcza w i tak bardzo trudnym okresie. Rybołówstwo może być jednak przysłowiowym języczkiem u wagi – ponad połowa tej branży skoncentrowana jest w Szkocji, która nie chce wychodzić z Unii i grozi kolejnym referendum niepodległościowym. Johnson zatem wie, że nie może pozwolić sobie na istotne ustępstwa na tym polu. Na ten moment należałoby założyć, że groźby są typową taktyką Johnsona i ostatecznie porozumienie zostanie „sklecone”. Ryzyko fiaska jednak jest, a jego konsekwencje byłyby daleko idące.

Kłopotów Ronaldo ciąg dalszy…

Tej dogrywki z udziałem Cristiano Ronaldo… miało już nie być. Walka zawodnika Juventusu przeciwko kobiecie, która oskarżyła go w 2010 roku o gwałt w Las Vegas, trwa już od dekady. Miała się definitywnie skończyć – oczywiście zwycięstwem portugalskiego mistrza piłki nożnej. Wszystko zmieniła decyzja Jennifer Dorsey, amerykańskiej sędziny sądu federalnego w Las Vegas.  Pani Dorsey zdecydowała, że będzie chciała przed sądem wysłuchać obu stron i zdecydować, czy oskarżająca Ronaldo Kathryn Mayorga była w pełni zdolna do podejmowania racjonalnych decyzji, kiedy dziesięć lat temu przyjmowała czek na 375 tysięcy dolarów za “zapomnienie” o sprawie. Jeśli uzna, że było inaczej problemy wartego dziś ponad 450 mln dolarów piłkarza dopiero się zaczną. Zdaniem komentatorów prawnych prowadzący w imieniu oskarżającej sprawę Leslie Mark Stovall stara się otworzyć furtkę do być może wielomilionowego pozwu, poddającego w wątpliwość oryginalne porozumienie z Ronaldo.